Rynek akcji rozpoczął środową sesję wyraźnym wzrostem indeksów. Gracze cieszyli się brakiem podwyżki w USA i osłabieniem dolara do innych walut, bo to zazwyczaj pomaga giełdom rynków rozwijających się. Jednak bardzo szybko pogorszenie sytuacji w Eurolandzie ochłodziło i nasz rynek, ale taka sytuacja trwała tylko do 13.30. Wystarczyło, żeby indeksy w Eurolandzie ruszyły wyraźniej do góry i na GPW natychmiast pojawiły się zlecenia koszykowe błyskawicznie windujące indeksy do góry. Cały czas bardzo dobrze zachowywał się sektor paliwowy (cena ropy rosła) pod wodzą Lotosu, ale rosły mocno również ceny akcji BZ WBK i Pekao, co wyraźnie sygnalizowało, że poprzednie spadki były tylko i wyłącznie realizacją zysków.
Nie lubię takiego stylu „handlu”, ale tak to już chyba będzie na naszym rynku wyglądało dopóki nie pojawi się większy, zagranicznicy kapitał. Istotne jest jednak, że znacznie wzrósł obrót, co zwiększało wiarogodność tej zwyżki. Jeśli sporzy się na to jak zachowuje się rynek walutowy to można rzeczywiście mieć nadzieję, że jakiś kapitał zagraniczny może na chwilę do nas zawitać.
Wczorajsza sesja w USA nie zachęca do kupna akcji, ale nasz rynek bardzo często zachowuje się nie tak jakby tego wszyscy oczekiwali i to jest na dzisiaj jedyna nadzieja. Sytuacja techniczna jest taka, że kolejny, mocny wzrost wygeneruje sygnał kupna, a takiż spadek potwierdzi sygnał sprzedaży. W tej sytuacji zachowanie indeksów w dniu dzisiejszym jest niezwykle istotne.
Po decyzji FOMC rynki nadal we mgle
Początek środowego handlu była na rynkach europejskich standardowy. Kurs EUR/USD rósł po nocnej korekcie, a inwestorzy na giełdach akcji podnosili indeksy giełdowe. Nie było w tym nic dziwnego, bo w Japonii indeks Nikkei po sporym spadku nagle zmienił kierunek pod wpływem bardzo dobrych danych makro, a w USA spodziewano się „efektu Cisco”, czyli wzrostu indeksów po publikacji dobrego wyniku kwartalnego tej spółki. Co prawda pozytywne nastroje bardzo szybko, ale kolejny dobry raport (Walta Disneya) oraz rosnące kontrakty na indeksy w USA zmusiły obóz byków do działania i indeksy wzrosły.
W USA czekaliśmy w środę na prawdziwą, przemyślaną reakcję rynków na decyzję i komunikat FOMC. To, co działo się podczas prawie całej sesji na rynku akcji nie wydawało się być taką reakcją. Gracze reagowali jedynie na wyniki spółek i być może trochę na zwyżkę cen ropy. Widać było, że wtorkowy komunikat FOMC tak naprawdę nie zmienił niczego w psychologii rynku i to jest najważniejszy wniosek z tej sesji. Takie zachowanie jest logiczne, bo przecież po komunikat FOMC niczego nie wyjaśnił, więc każdy istotny kolejny raport makroekonomiczny będzie znowu bardzo skrupulatnie analizowany. Opublikowane w środę dane o zapasach w hurtowniach nie były takim istotnym raportem, ale warto odnotować, że stosunek zapasów do sprzedaży znowu spadł, co jest sygnałem pozytywnym dla gospodarki.
Mogłoby się wydawać, że rynek walutowy nadal dyskontuje perspektywę zakończenia cyklu podwyżek, ale i tutaj mam duże wątpliwości. Dolar, co prawda znowu osłabł, ale kurs EUR/USD nie pokonał szczytu z 4 sierpnia, a taka słabość byków jest złym znakiem. To może się skończyć powstaniem zapowiadającej spadki formacji podwójnego szczytu. Jednak i takie osłabienie dolara wystarczyło, żeby wzrosły ceny złota, miedzi i ropy. Tej ostatniej pomagał znaczny spadek zapasów w USA (ropy i benzyny). I tutaj jednak nie udało się pobić szczytu lezącego tuż pod poziomem 77 USD za baryłkę. W czasie dnia cena baryłki wzrosła nawet do 77,34 USD, ale koniec sesji przyniósł gwałtowną realizację zysków – cena ropy wróciła do poziomu wtorkowego zamknięcia.
Rynek akcji dostał tymczasem dwa pozytywne i jeden negatywny impuls. Pozytywne były raporty kwartalne Cisco (dzięki temu rósł indeks NASDAQ) i Walt Disney, a negatywne było zmniejszenie przez Toll Brothers (deweloper) prognozy na następny kwartał (przychody w tym kwartale też spadły). Zyskiwały akcje w sektorze paliwowym pod wodzą Exxon Mobil. Traciły jednak spółki cykliczne (zależne bardziej od koniunktury gospodarczej) takie jak Caterpillar, Honeywell czy Home Depot. Ten ostatni tracił na skutek złych prognoz Toll Brothers, bo jeśli pogarsza się sytuacja na rynku budowy domów to sprzedaż Home Depot spadnie. Tracił też AIG, największy światowy ubezpieczyciel,, który po sesji miał opublikować raport kwartalny.
Właśnie AIG, Home Depot i Caterpillar bardzo osłabiały indeks DJIA. NASDAQ i S&P 500, indeks szerokiego rynku, rosły od początku sesji do 18.00, ale potem indeksy się osunęły i ugrzęzły na niskim poziomie. Widać było wyraźnie, że gracze czekali na rozstrzygnięcie w końcu sesji. W końcówce przeważył pesymizm i to już mógł być „efekt Fed”. Indeks DJIA mocno spadła, szeroki rynek się osunął, a NASDAQ zamknął się neutralnie. Tragedii nie było, ale wymowa sesji jest negatywna. Zaczyna to wyglądać tak, jakby gracze zaczęli się bać, że FOMC nie do końca mówi prawdę, a gospodarka zwalnia zbyt szybko.
Dzisiaj zobaczymy jak rynek walutowy zareaguje na publikację amerykańskiego bilansu handlu zagranicznego. W ostatnich miesiącach reakcji na tę publikację praktycznie nie dało się zauważyć, bo rynki były wpatrzone jedynie w prognozy dotyczące zmiany stóp procentowych. Teraz, po decyzji FOPMC, nie jest to już aż tak istotne (przynajmniej przez parę tygodni), więc raport o deficycie handlowym znowu może nabrać znaczenia. Im wyższy deficyt tym gorzej dla dolara, ale rynki akcji nie powinny na ten raport zareagować. Późnym wieczorem publikowany jest też raport o bilansie budżetu federalnego, ale te dane od dawna nie wpływają na rynki.
Dowiemy się też, jaka była tygodniowa zmiana na rynku pracy w USA. Im wyższe bezrobocie tym gorzej dla dolara. Nie wiemy jak zareaguje rynek akcji. Jeśli kierować się reakcją po danych miesięcznych to trzeba by zakładać, że słabe dane zaszkodzą nie tylko dolarowi, ale i akcjom. Jednak jest to bardzo niepewne założenie, bo jedna reakcja nie tworzy jeszcze prawidłowości. Wydaje się, że dla rynku akcji najważniejsze będą raporty kwartalne sieci sprzedaży detalicznej (Kohls, J.C. Penney i Target).