Xelion: Rekord pobity, ale styl niezadowalający

Dzisiaj odbędzie się przetarg obligacji dziesięcioletnich, ale nie będzie on miał prawie żadnego wpływu na zachowanie złotego. Wszyscy zakładają, że zakończy się sukcesem i tak prawie a pewno będzie. Rozstrzygnięcie na rynku walutowym zapadnie dopiero po publikacji protokołu z posiedzenia FOMC, czyli po 20.00.

Giełda rozpoczęła wtorkową sesję małym wzrostem. Nadal najbardziej pomagał indeksowi WIG20 wzrost kursu akcji KGHM. Wynikał on z doskonałego zachowania się ceny miedzi oraz z zapowiedzi zweryfikowania rocznej prognozy zysku i upublicznienia Telefonii Dialog. Drugim liderem były akcje GTC. Ciekawostką było to, że bardzo niechętni taniały akcje spółek sektora paliwowego, któremu powinien bardzo szkodzić spadek cen ropy. Rynek był nadal silny i widać było, że bardzo chce ustanowić nowy rekord wszech czasów. Problemem jednak było to, że prawie cały wzrost wynikał ze wzrostu cen akcji KGHM i GTC. Reszta rynku (oprócz małych spółek) nie bardzo chciała rosnąć.

Dzisiaj powinniśmy wreszcie zobaczyć jakąś korektę na rynku miedzi, a co za tym idzie i na akcjach KGHM. Ropa na razie rośnie bardzo niechętnie, więc może nie dać odpowiednio mocnego impulsu sektorowi paliwowemu. W tej sytuacji ciężar indeksu WIG20 spoczywa na bankach, które wczoraj nie zachwycały. Nie wspominam o mniejszych spółkach, bo tam trwa euforia, która najlepiej widać na nieważonym indeksie cenowym. MWIG40 też zresztą bije rekord po rekordzie. Oba te indeksy są już technicznie wykupione, ale w hossie takie stan może się utrzymywać przez dłuższy czas. Tyle, że im dłużej tak się dzieje tym bardziej bolesne są korekty.

Nastroje są nadal dobre, więc nie bardzo wiem, co mogłoby dzisiaj wymusić poważną korektę. Jedynym zagrożeniem jest chyba nadal rynek walutowy. Przyjdzie przecież taki moment, w którym gracze w Eurolandzie obudzą się i stwierdzą, że mocne euro będzie szkodziło ich gospodarce.

Rozpoczyna się sezon publikacji raportów kwartalnych amerykańskich spółek

We wtorek potwierdziła się słabość dolara, bo wystarczyła zapowiedź, że USA złożą dwie skargi przeciwko Chinom do Światowej Organizacji Handlu, a kurs EUR/USD natychmiast wrócił nad poziom 1,34 USD. Sama sprawa Chin nie wystarczy do kontynuowania przeceny dolara, ale nastroje są tak antydolarowe, że teraz wystarczy byle impuls, żeby kurs zaatakował rekord wszech czasów. Mocne euro, w połączeniu z neutralnym zakończeniem poniedziałkowej sesji w USA, zmniejszyło zapał graczy do kupna akcji na giełdach europejskich. Indeksy od rana trzymały się blisko czwartkowego zamknięcia, ale już od południa zaczęły rosnąć. Pomagały bykom informacje o przejęciach (Tracinda miliardera Kirka Kirkoriana chce kupić od Chryslera od Daimlerchryslera, a PPR złożył ofertę zakupu Pumy). Rosły też kursy spółek związanych z wydobyciem i przetwarzaniem miedzi. Gracze mieli też nadzieję, że w USA, po poniedziałkowym przystanku, indeksy będą rosły.

W kalendarium nie było żadnych planowanych publikacji makroekonomicznych, ale na bezrybiu i rak ryba, więc w USA zwrócono uwagę na indeks zaufania do gospodarki publikowany przez Investor’s Business Daily i TechnoMetrica Market Intelligence. Spadł on w kwietniu gwałtownie sygnalizując, że konsumenci boją się recesji. Ta publikacja nie miała wielkiego wpływu na rynek, ale sygnalizuje, że Amerykanie zaczynają się niepokoić. A zaniepokojony obywatel niechętnie wydaje pieniądze.

Amerykańscy gracze nie bardzo wiedzieli, co mają robić. Nastroje na giełdach nadal były bardzo prowzrostowe, ale obawiano się o to, co przyniesie sezon publikacji raportów kwartalnych spółek. We wtorek nie miały one dobrych informacji. D.R. Horton, największy deweloper w USA, poinformował, że w pierwszym kwartale zamówienia na nowe domy gwałtownie spadły (o 37 procent), a początek sprzedaży wiosennej też rozczarowuje. Nie ulega wątpliwości, że rynek nieruchomości nie sięgnął jeszcze dna, a wiadomo, że pogorszenie sytuacji na tym polu wpłynie na zmniejszenie skali wzrostu gospodarczego. Producent twardych dysków, Seagate, też poinformował, że zyski pierwszego kwartału są gorsze od prognoz. Chyba jedynym „pozytywem” (jeśli można to tak nazwać) była informacja Citigroup, który to bank zredukuje załogę o 5 procent (17 tys. osób). Kurs oczywiście rósł, bo mniejsza załoga to większe zyski.

Zanosiło się na neutralnie zakończenie sesji, ale ostatnia godzina przyniosła atak byków, dzięki czemu wypracowane zostały sensowne, chociaż nieduże, zwyżki. W sytuacji, kiedy to na rynek docierały przede wszystkim złe informacje takie zakończenie należy uznać za bardzo duży sukces byków i potwierdzenie siły rynku. Po sesji raport kwartalny publikowała Alcoa (producent aluminium). Były lepsze od prognoz, a kurs w handlu posesyjnym wzrósł o 2,3 proc. Ta publikacja rozpoczyna niejako oficjalnie sezon publikacji raportów kwartalnych w USA, ale nie oczekiwałbym, że akurat Alcoa mocno wpłynie na zachowanie rynku. Nie jest to spółka reprezentatywna dla tego rynku. Widać to zresztą było w handlu posesyjnym, bo AHI, indeks tego handlu, nawet nieznacznie spadł. Rano kontrakty na amerykańskie indeksy też lekko traciły.

W środę w centrum uwagi będzie publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia FOMC. Komunikat po tym właśnie posiedzeniu był powodem dużego wzrostu indeksów giełdowych, bo gracze błędnie zrozumieli, że FOMC znacznie zmiękczył swoje stanowisko. Już po tej decyzji wypowiadał się (w Kongresie) Ben Bernanke, szef wyjaśniając stanowisko Fed, ale rynek często kilka razy reaguje na prawie tę samą sytuację. Gdyby tym razem też gracze doszli do wniosku, że FOMC jest bardzo „gołębi” (co bardzo by mnie dziwiło) to pomogłoby obozowi byków. Neutralny protokół niczego nie zmieni, a „jastrzębiego” nie można oczekiwać. Godzinę przed publikacją tego protokołu pojawi się też szef Fed, ale ostatnio powiedział już tak dużo, dokładnie wyjaśniając swoje stanowisko, że trudno oczekiwać reakcji rynku.

Dowiemy się jeszcze jak zmieniły się zapasy paliw i jaki był w lutym deficyt budżetowy w USA, ale oba te raporty będą miały niewielki wpływ na zachowanie rynków. Teoretycznie dane o zapasach mogą poruszyć ceną ropy, ale z obserwacji wiadomo, że rynek interpretuje te dane tak jak chce. Realne dane wcale nie są podstawą do ruchów ceny – decyduje nastrój.