Rynek akcji zachowywał się tak jak i inne rynki w Europie. Indeksy lekko spadały. Nie było to nic nadzwyczajnego, jeśli weźmie się pod uwagę to, że rynek prawie codziennie jest bombardowany raportami zagranicznych banków inwestycyjnych, które obniżają rekomendacje dla Polski (w środę zrobił to JP Morgan). Można raczej podziwiać, że udało się zamknąć sesję neutralnie. Obrót jednak nadal był bardzo mały, więc nadal nie można traktować tej sesji jako zapowiedzi tego, co będzie się działo w przyszłości.
Opublikowane dzisiaj dane o sprzedaży detalicznej i stopie bezrobocia powinny potwierdzić wzrost popytu wewnętrznego i spadek bezrobocia. Jeśli rzeczywiście bezrobocie spadnie poniżej 16 procent, a wzrost sprzedaży będzie dwucyfrowy to nie będzie dla rynku poważnym impulsem. Po prostu jeszcze raz potwierdzi to, co i tak już wiemy: gospodarka się rozwija. Zaskoczeniem, mającym negatywny wpływ na zachowanie złotego i akcji byłby jedynie nieznaczny wzrost sprzedaży (bezrobocie nie będzie istotne). Wydaje się jednak bardzo mało prawdopodobne, żeby ten negatywny scenariusz się wypełnił. Bardziej należy obawiać się tego, co pokaże niemiecki instytut Ifo, bo jeśli potwierdzi bardzo negatywną ocenę instytutu ZEW to rynki europejskie ucierpią, a dla nas to będzie bardzo zły prognostyk sygnalizujący, że naszą gospodarkę też czekają problemy.
Oprócz naszych danych mamy również problem z korektą na świecie i spadającą ceną ropy (miedź staniała nieznacznie). Przy tak małym obrocie można co prawda wyrzeźbić wszystko, ale logiczne byłoby, gdybyśmy rozpoczęli sesję spadkiem, a decyzja o zakończeniu sesji zapadałby po publikacji danych makro z Niemiec i z USA.
Rynek nieruchomości będzie szkodził gospodarce USA
Czwartkowe zachowanie rynków w USA nie jest łatwe do wyjaśnienia, jeśli dba się o to, żeby było spójne i wyjaśniało ruchy wszystkich rynków. Spróbujmy jednak rozwiązać tę zagadkę.
Bardzo słabe były dane z rynku nieruchomości. Okazało się, że w lipcu sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA spadła o 4,1 proc. (oczekiwano spadku o 1 procent). Ilość sprzedanych domów spadła do poziomu dwuletniego minimum, ilość dostępnych do sprzedaży domów wzrosła do poziomu 13 – letniego maksimum, a ceny w większości regionów lekko spadły. Kryzys na tym rynku pięknie, aczkolwiek powoli się rozwija. Jaka powinna być reakcja rynków na ten raport? Ceny akcji powinny nie reagować (według zasady, że im gorzej tym lepiej), dolar powinien osłabnąć, a rentowność obligacji powinna spadać. Okazało się jednak, że ceny akcji spadały, dolar się wzmocnił, a rentowność praktycznie się nie zmieniła (a nawet lekko rosła). Gdzie tu logika?
Zacznijmy od dolara. Tracił on już przed publikacją raportu, po niej kurs EUR/USD szybko ruszył na północ, po czym równie szybko zawrócił. Powód był oczywisty – technika (zbyt blisko jest czteromiesięczny opór) i obawa o stan gospodarki strefy euro (może się okazać, że publikowany w czwartek indeks Ifo potwierdzi to, co już pokazał indeks ZEW). W tej sytuacji najrozsądniejsze było neutralne zamknięcie dnia i tak też się stało. Rynek obligacji nie reagował, bo dane potwierdziły to, co już wiadomo – Fed najprawdopodobniej we wrześniu stóp nie podniesie, a to już rynek obligacji zdyskontował.
Indeksy giełdowe spadały. Twierdzono, że częściowo winna jest sytuacja geopolityczna, bo rzecznik Departamentu Stanu stwierdził, że odpowiedź Iranu na propozycje „szóstki” nie spełnia żądań zawartych w rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Tyle, że gdyby rynki naprawdę wzięły sobie to oświadczenie do serca to powinniśmy zobaczyć jakąś większą zmianę na rynku walutowym, a ceny ropy powinny wzrosnąć. Tymczasem ceny ropy mocno spadły pod pretekstem lepszych od oczekiwań zapasów paliw w USA. Widać wyraźnie, że rynek już tak bardzo nie boi się reakcji RB ONZ w sprawie Iranu, bo uchwalenie sankcji będzie bardzo trudne skoro prawo weta mają Rosja i Chiny.
Wydaje się, że jedynym logicznym wyjaśnieniem zachowania rynku surowców (miedź i złoto też trochę staniały) jest przejęcie się rynków danymi z rynku nieruchomości. Pogorszenie sytuacji na tym rynku musi wpłynąć bardzo negatywnie na gospodarkę (spadną wydatki konsumentów, bo zmniejszy się efekt bogactwa, a zwiększa obciążenia kredytowe), a to zmniejszy popyt na surowce i pogorszy wyniki spółek. Nic dziwnego, że indeksy spadły, a było to tym łatwiejsze, że ostatnio, jeśli rosły to na małym wolumenie. Sytuacja na rynku się nie zmieniła, ale być może reakcja na raport z rynku nieruchomości jest pierwszym sygnałem powrotu inwestorów do normalnej logiki, gdzie informacja sygnalizująca osłabienie gospodarki skutkuje sprzedażą akcji. Poczekajmy jednak jeszcze z takim wnioskiem na następny raport.
Dzisiaj, przed południem niemiecki instytut Ifo opublikuje swój sierpniowy indeks klimatu gospodarczego. We wtorek bardzo podobny indeks opublikował instytut ZEW (kolejny raz spadł i do tego nieoczekiwanie bardzo gwałtownie), więc rynek będzie chciał sprawdzić, czy bardziej opiniotwórczy instytut Ifo potwierdzi tak pesymistyczną ocenę sytuacji. Prognozy mówią o niewielkim spadku indeksu i to jest już zawarte w cenach akcji i kursach walut. Nieoczekiwana poprawa sytuacji pomogłaby we wzroście indeksów i kursu euro, a równie nieoczekiwane duże pogorszenie skutkowałoby odwrotną reakcją, szczególnie mocną dlatego, że potwierdziłoby to diagnozę instytutu ZEW.
Jednak i tak decydujące o zachowaniu rynków będą amerykańskie raporty makroekonomiczne. Dowiemy się, jakie w lipcu były zamówienia na dobra trwałego użytku – im większe tym lepiej dla dolara, ale niekoniecznie dla akcji, bo nie wiemy czy rynek wrócił już do normalnego trybu pracy, czy ciągle reaguje według zasady „im gorzej tym lepiej”. Inaczej mówiąc logiczne byłoby, gdyby dobre dane pomogły akcjom i dolarowi, ale to drugie wcale pewne nie jest. Wiadomo za to jak rynek zareaguje na raport o tygodniowej zmianie na rynku pracy. Im lepsze będą dane tym lepiej dla dolara i tym gorzej dla akcji. Ostatni na rynek dotrze raport o sprzedaży nowych domów w lipcu. Oczywiście im będzie mniejsza tym gorzej dla gospodarki, szczególnie, gdyby zaczęły spadać ceny. Dolar powinien zareagować logicznie, czyli umocnieniem po dobrych danych i osłabieniem po złych, ale jeśli chodzi o akcje to mamy ten sam problem, który opisałem omawiając możliwą reakcję na dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku. Jeśli rynek zmieni nastawienie na logiczne to powinien zareagować sprzedażą akcji po złych danych i kupnem po dobrych.