Za błędy FED-u będzie płacić cały glob

FED pod koniec ery rządów Greenspana decydował się na radykalne cięcia stóp procentowych, by stymulować wzrost gospodarczy. Nadmuchał tym konsumpcję i popyt na kredyty, w szczególności hipoteczne. Zastępca Greenspana, B. Bernanke chciał zrobić porządek z inflacją. Nie udało mu się, ponieważ problemy na rynku mieszkaniowym weszły mu w paradę. Po raz kolejny obniżki stóp procentowych mają być lekiem na całe zło. Jednocześnie perspektywy na kolejne lata wskazują na globalny wzrost cen żywności, surowców i towarów, co będzie rozkręcało procesy inflacyjne. Od kilku miesięcy mówi się, że zaczęła się era wysokich cen na całym świecie. FED działa na przekór, jakby był ślepy na sprawy inflacji.

Rezerwa Federalna traci wiarygodność, ponieważ zajmuje się wzrostem gospodarczym, chce stymulować poziom zatrudnienia, a poziom cen pozostawia rynkowi. Tnie radykalnie stopy procentowe, jakby sam się prosił o kolejne kryzysy. Cały świat obserwuje posunięcia FED-u z jednej strony ze strachem, z drugiej strony z drwiącym uśmieszkiem. Determinacja Rezerwy Federalnej wskazuje na niedołęstwo i błędy największego mocarstwa na świecie, popełniane w przeszłości.

Wreszcie niepokonany Titanic trafił na swoją górę lodową, która od fundamentów rozrywa go i powoduje, że stopniowo zanurza się pod wodę. Tytanowi za Oceanem ciąży to, na co postawił w swoim wyścigu o prym z całym światem: konkurencyjność, banki, notujące obecnie bardzo wysokie straty, duże ryzyko, tani kredyt, konsumenci, których oszczędności się kurczą. Wojna o władzę i przewagę, która miała zostać wygrana sprawdzonymi już metodami brutalnego kapitalizmu, zaprowadziła USA na manowce.

Wniosek z tego, że cały świat może się śmiać do rozpuku z niepowodzeń tytana. W końcu nie udźwignął własnego ciężaru i korzy się przed wszystkimi by mu pomogli. O tym świadczą miliardowe inwestycje państwowych funduszy z Azji (Abu Dhabi, Kuwejtu, Chin) w amerykańskie giganty finansowe. Również FED stawia w kłopotliwej sytuacji światowe banki centralne m.in. BoE, ECB, by podążyły jego drogą i obniżały stopy procentowe. Chce wywrzeć presje na inne banki, by odpowiedzialność za przyszłe skutki uboczne rozłożyły się na innych.

Jeżeli dotychczasowe działania by wystarczyły, by zapomnieć o kłopotach i cieszyć się kolejnym ożywieniem, USA obwieści całemu światu, kto jest autorem sukcesu (oczywiście USA). Ale czy decyzje FED-u i pakiet Busha wystarczą by odnieść sukces i wynurzyć się z tego strasznego bagna? Na efekty reform i cięć kosztu kredytu trzeba czekać długo, przeszło rok, a szybką ocenę posunięć władz wystawią rynki, a przede wszystkim giełdy, na których nastroje są zmienne i czasami przybierają charakter paniki. Poza tym aktualne posunięcia nie pomogą i tak, jeżeli USA wkroczyły już w recesje. Mogą tylko ograniczyć pole rażenia kryzysu.

Jednak gospodarce światowej zależy, by USA wygrały walkę ze swoimi słabościami. Od losów USA zależy kondycja krajów rozwijających się, Chin, Indii i innych państwa Azji a przede wszystkim całego bloku dolarowego. Europa nie może stać z założonymi rękami. Mówi się, że Wielka Brytania jest już na skraju recesji, kto będzie kolejny? Strefie Euro brakuje tylko, żeby wskaźnik dynamiki PKB spadł o 1% i już można mówić o procesach recesyjnych, których przykre skutki najbardziej odczuje największa potęga Unii – Niemcy.

Niemcy są głównym partnerem handlowym Polski, więc Polacy w dłuższym terminie mogliby się spodziewać skutków spowolnienia zachodniego sąsiada. Europa nie może spać i śmiać się spokojnie z niepowodzeń USA, ponieważ sama od podobnych błędów nie jest wolna, na co wskazują kłopoty Northern Rock, defraudacja w Societe Generale, brak płynności wielu funduszy inwestycyjnych i banków. USA pozostaje kluczowym punktem odniesienia dla nas wszystkich. Trzeba pomóc Stanom Zjednoczonym, ale także uczyć się na ich błędach.