Mamy dobrą wiadomość dla osób posiadających akcje tego banku. W IV kwartale bank zarobi dodatkowo na prowizjach, co powinno pozytywnie wpłynąć na wyniki finansowe. Co prawda pole manewru jest coraz mniejsze, ale nie ma się co martwić. Chociaż po „czyszczeniu bazy” zginęło w sumie coś koło 500 tysięcy RORów, to jednak sposób na zwiększenie przychodów z opłat i prowizji jest sporo. I nie ma się co martwić jakimiś statystykami, że zdobycie nowego klienta jest ileś tam razy droższe od zatrzymania już zdobytego. Zyski cały czas rosną. I oto chodzi! I tak od 26go listopada „Żubr” wprowadza opłaty za konta walutowe. Za rachunek dolarowy – 85 centów, za prowadzony w euro – 80 eurocentów. Za rachunki egzotyczne typu brytyjskie funty klienci zapłacą pół funta, a 1.10 CHF za rachunek we frankach. Jeśli dodamy do tego zawrotne oprocentowanie tychże rachunków od 0,01% w USD i CHF, poprzez 0,1% w euro, aż do 0,25% w GPW (oprocentowanie wypłacane raz na rok), to można się spodziewać kolejnych świetnych wyników. Liczymy na więcej – w końcu bank to nie instytucja charytatywna! Tym razem jednak pomyślano o możliwych konsekwencjach i po napisaniu podania, bank łaskawie „może” zrezygnować z pobierania opłat. Dotyczy to jednak jedynie właścicieli kont PLUS (11,50 zł) i VIP (17 zł miesięcznie). Aha – żeby wyręczyć specjalistów obmyślających nowe strategie, możemy jeszcze podpowiedzieć, że nadal można wprowadzić opłatę, która z powodzeniem funkcjonuje od dawna w Banku Millennium. Chodzi tutaj o prowizję za pobranie waluty w kasie banku. Grunt do zdobyć sobie lojalność, a potem jakoś to leci.