Był to niewątpliwie udany tydzień dla amerykańskich „byków”. Mimo obojętnej, można nawet powiedzieć negatywnej reakcji, na wystąpienie prezydenta Obamy w zeszłym tygodniu, inwestorzy skorzystali z „promocji” i przystąpili do zakupów na mocno wyprzedanym rynku.
Widać gołym okiem, że rozpoczęto grę pod przyszłotygodniowe posiedzenie FOMC. Patrząc na dane makro, indeksy „nie miały prawa rosnąć”. Wzrost sprzedaży detalicznej w sierpniu był niemal zerowy. Produkcja przemysłowa również. Co prawda, wzrosła więcej niż oczekiwał rynek (0,10%), ale odczyt na poziomie 0,20% do najlepszych nie należy. Rynek pracy nadal jest słaby, a odczyty Indeksów NY Empire State i Fed z Filadelfii pokazują, że gospodarka w tych regionach się kurczy. Mimo słabych danych mieliśmy jeden z lepszych tygodni na Wall Strett w ostatnim okresie. Dodatkowym paliwem do wzrostów okazała się informacja o projekcie skoordynowanej akcji ECB i FED oraz banków centralnych Anglii, Japonii i Szwajcarii, mających na celu dokapitalizowanie rynku dolarem. Rynek czeka teraz na posiedzenie FED. Pytanie tylko jakie „narzędzia do stymulacji gospodarki” ma Ben Bernanke i czy ich użyje. Jeżeli usłyszymy w końcu jakieś konkrety, będzie to dodatkowy argument przemawiający za wzrostem indeksów. Jeżeli ton wystąpienia po posiedzeniu będzie podobny do ostatnich wystąpień szefa rezerwy federalnej, obecne odbicie należy traktować jako korekcyjne.
Konrad Widuliński
Polska i Europejskie Rynki Wschodzące
W minionym tygodniu mieliśmy do czynienia z dalszym osłabianiem się złotówki, które rozpoczęło się pod koniec wcześniejszego tygodnia. Główną przyczyną była niechęć zagranicznych inwestorów do naszego regionu, ponieważ podobnie osłabiał się węgierski forint, chociaż sytuacja Węgier jest znacznie gorsza niż Polski. Naszej walucie nie pomagały również dane makro z początku tygodnia, takie jak gorsze od oczekiwań saldo rachunku obrotów bieżących oraz zmiany eksportu i importu. Dobrą wiadomością dla złotego była jedynie wtorkowa informacja o nieznacznie wyższej od oczekiwań inflacji, która wyniosła 4,3% w sierpniu. Tymczasem nastroje na rynku akcji w drugiej połowie minionego tygodnia zdecydowanie się poprawiły. Widać to było zwłaszcza w czwartek, kiedy na rynek trafiła informacja, że FED, EBC oraz inne banki centralne będą prowadzić skoordynowaną akcję, mającą na celu zwiększenie dostępności pożyczek dolarowych dla europejskich banków. Po tej informacji indeks WIG20 w kilka minut zwiększył skalę wzrostów z 1,5% do prawie 5%, po to by zakończyć dzień ponad 3% wzrostem. Indeksy innych giełd nie zareagowały aż tak gwałtownie na tę informację, ale podwyższona zmienność na polskim rynku w przeddzień (lub w dzień) wygasania wrześniowej serii kontraktów jest dość charakterystyczna.
Pośród europejskich banków, które zyskały na tej informacji, znalazł się, notowany też na GPW, UniCredit Group, który zyskiwał nawet 10% na czwartkowej sesji. Unicredit przyciągnął uwagę inwestorów już rano, po tym jak na rynku pojawiły się plotki, że rozważana jest sprzedaż Pekao S.A. i tureckiego Yapi & Kredi Bankasi AS. Zaraz potem została ona zdementowana przez rzecznika prasowego UniCredit. Warto również odnotować, że z końcem tygodnia miejsce czeskiego CEZu w indeksie Wig20 zajmie JSW.
Jacek Maleszewski
Europa Zachodnia
Miniony tydzień w Eurolandzie zdominowany był przez przeróżne plotki, doniesienia i spekulacje. Twarde dane makroekonomiczne zeszły na drugi plan, lecz warto dodać, że nie były one najlepsze – np. produkcja przemysłowa w strefie euro w lipcu wzrosła o 1 proc. m/m, jednak rynek oczekiwał 1,5-proc. wzrostu. Po zeszłotygodniowych doniesieniach o weekendowym bankructwie Grecji inwestorzy z niecierpliwością wyczekiwali na poniedziałkowe notowania. Grecja oczywiście nie upadła (jeszcze), jednakże pojawiające się informacje o przygotowywanych przez niemieckie ministerstwo finansów scenariuszach na wypadek niewypłacalności Grecji wprowadziło wiele nerwowości. Europejscy politycy szybko jednak zaczęli „gasić pożar”, twierdząc, że wypłata kolejnej transzy pomocy jest pewna i że Europa nie pozwoli Grecji upaść.
Sporym zaskoczeniem okazały się również rewelacje Financial Times, który donosił, że Włochy zwróciły się do Chin z prośbą o zakupy włoskich obligacji. Jak się później okazało, informacja była nieprawdziwa, ale nastroje na rynku widocznie się poprawiły. Dobre humory gracze utrzymali również po słowach Jose Manuela Barroso, który podczas debaty w Parlamencie Europejskim poświęconej kryzysowi gospodarczemu stwierdził między innymi, że Komisja Europejska wkrótce przedstawi propozycję dotyczącą euroobligacji. Inwestorzy z dużym zadowoleniem przyjęli tę wiadomość pomimo faktu, że większość polityków twierdzi, że wprowadzenie euroobligacji w obecnej fazie nie jest dobrym pomysłem i nie poprą tego projektu.
Jednak prawdziwe euforyczne zakupy ogarnęły inwestorów po czwartkowym komunikacie ECB, który poinformował o przeprowadzeniu wraz z innymi bankami centralnymi operacji dolarowych zwiększających płynność na rynku międzybankowym. Można odnieść wrażenie, że decyzja została przeceniona, jednak najważniejszy dla graczy był fakt wspólnego działania banków centralnych, co daje nadzieję na ewentualną wspólną interwencję w przypadku dalszych problemów.
Tydzień gracze zakończyli w dobrych nastrojach. Jednak należy mieć na uwadze, że wzrosty na parkietach europejskich nie miały potwierdzenia w globalnych danych makro, a wyłącznie w plotkach. Na takich fundamentach daleko się nie zajedzie, dlatego należy bardzo ostrożnie podchodzić do wszelkiego rodzaju inwestycji. Przyszły tydzień zdominowany będzie poprzez dwudniowe posiedzenie FOMC i od decyzji tam podjętych może zależeć dalszy kierunek na rynkach finansowych.
Paweł Mielcarek
Azja i Ameryka Łacińska
W obliczu globalnych zawirowań oczy inwestorów z całego świata są skierowane na Europę. Władze Chin utrzymują stanowisko, iż są gotowe skupować obligacje europejskich krajów objętych kryzysem, ale powtórzyły również, że kraje rozwinięte powinny pracować nad obniżeniem deficytów sektora publicznego. Przyszły tydzień z perspektywy azjatyckich inwestorów staje pod znakiem oczekiwania na decyzje amerykańskiego FOMC, rozstrzygnięć w Grecji oraz odczyt Indeksu PMI dla chińskiego przemysłu. W Kraju Środka w trakcie ostatnich pięciu dni handlu indeks Shanghai Composite spadł o ponad 0,5 proc.
Japonia, która jeszcze w 2005 roku prowadziła na liście „Forbes 50” najlepszych azjatyckich firm z 13 firmami, w tym Toyota i Nissan, w roku 2011 po raz pierwszy nie ma żadnego reprezentanta z Kraju Kwitnącej Wiśni. Dominują Chiny z 23 firmami (rok wcześniej było 16 przedsiębiorstw z tego kraju). Obecnie na drugim miejscu jest Korea Płd. z 8 firmami, a na trzecim Indie z 7. Pomimo słabych danych makro w perspektywie tygodnia indeks Nikkei 225 wzrósł 1,4 proc. do poziomu 8860 pkt.
Bank Rezerw Indii, zgodnie z oczekiwaniami rynku, na posiedzeniu w dniu 16 września, zdecydował o podwyższeniu stóp procentowych o 25 punktów bazowych do 8,25% (z 8%), natomiast stopy reverse repo do 7,25% (z 7%), utrzymał stopę rezerw obowiązkowych. Wcześniejsza zmiana stóp procentowych miała miejsce w lipcu, gdy nieoczekiwanie główna stopa została podniesiona o 50 pb. W kolejnych miesiącach nie oczekuje się już podwyżek kosztu pieniądza. Obecnie rynek prognozuje, że do końca I kwartału 2012 stopy pozostaną bez zmian. Kolejne dwa kwartały przyniosą dwukrotny spadek po 25 pb. W efekcie, za rok główna stopa znajdzie się na poziomie 7,75%. Indeks Sensex od zeszłego piątku wzrósł 1 proc.
W czwartek poznaliśmy informację z Brazylijskiego Ministerstwa Finansów, iż władze tego kraju postanowiły podnieść podatki dla koncernów samochodów, których większość komponentów produkcyjnych do aut sprzedawanych w tym kraju importują np. z Chin. W perspektywie tych działań głównie stracą Volkswagen AG, Fiat SpA i General Motors Co. Brazylijska Bovespa od początku tygodnia zyskała prawie 1 proc.
Jan Żuralski
Surowce
Ostatni tydzień dał inwestorom czas na przeanalizowanie swoich pozycji, lecz nie padły kluczowe rozstrzygnięcia. Poprawa (chwilowa?) nastrojów na giełdzie, poprawiła wyceny surowców przemysłowych. Złoto nadal jest pod presją realizacji zysków. Tydzień stał pod znakiem słabych danych makro z kluczowych gospodarek świata, w tym USA, oraz deklaracje skoordynowanej pomocy banków centralnych celem zwiększenia płynności finansowej na rynkach. Z jednej strony, twarde dane makroekonomiczne kazały pozbywać się surowców, a z drugiej obietnica banków centralnych przekonywała do zakupu. Efekt takiej dysproporcji nastrojów spowodował dysproporcje w wycenach surowców. Ropa naftowa zdrożała, miedź zachowała się neutralnie, a złoto znajduje się nadal w fazie korekty. Dwuprocentowy wzrost cen ropy (88 dolarów za baryłkę) to głównie efekt spadku zapasów w USA. Ten z kolei był spowodowany ograniczonym poziomem wydobycia w rejonie Zatoki Meksykańskiej na skutek zwiększonej aktywności huraganowej. Po prostu bieżąca konsumpcja przy ograniczonych dostawach surowca spowodowała konsumpcję z bieżących zapasów, stąd ich uszczuplenie. Ponadto, dla rynku ropy ważna była prognoza cenowa ze strony rosyjskiej. Rosja bowiem prognozuje ceny baryłki, gdyż to głównie od niej uzależniona jest budowa budżetu tego kraju. I tak w scenariuszu bazowym ropa z Uralu w 2012 roku będzie średnio kosztowała 100 dolarów (spadek ze 108 dolarów), a rok później cena ta będzie wynosić 97 dolarów za baryłkę. Jeżeli sprawdziłby się scenariusz pesymistyczny (powrót recesji), to średnia cena ropy kształtowałaby się na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Wpisuje się to w scenariusze innych instytucji finansowych, które tną prognozy wzrostu gospodarczego na świecie na następne lata.
Miedź kończy notowania na poziomach z zamknięcia z poprzedniego tygodnia, a tona surowca kosztuje 8085 dolarów za tonę. Nie było tu żadnych istotnych danych z kluczowej gospodarki dla tego surowca, czyli z Chin. Inwestorzy poddali się nastrojom, a że te były mieszane, to było to widoczne w cenach.
Jak już wspomniano, notowania cen złota znalazły się pod presją realizacji zysków. W efekcie ceny spadły do poziomu 1787 dolarów za uncję, co w porównaniu z poprzednim tygodniu oznacza spadek o 3,5 procent.
Przyszły tydzień stoi pod znakiem dwudniowego posiedzenia Federalnego Komitetu ds. Otwartego Rynku (FOMC). Jest to długo wyczekiwane przez inwestorów spotkanie, gdzie mają być omawiane sposoby użycia dostępnych FED’owi narzędzi. Użycie ich ma na celu aktywizację (pobudzenie) tempa wzrostu gospodarczego w USA. FED już wcześniej deklarował taką pomoc (QE3), pod warunkiem że dane makroekonomiczne będą wskazywały na taką konieczność. Tutaj należy wspomnieć, że ostatnie dane ze Stanów nie są zadowalające, co zwiększa prawdopodobieństwo pomocy. W takim scenariuszu deklaracja pomocowa zwiększy optymizm na rynku, a to powinno wygenerować sygnał kupna na surowcach przemysłowych i pogłębić korektę na złocie.
Tomasz Ray-Ciemięga
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi