Zarabiać jak Eric Clapton

Eric Clapton, Hugh Grant oraz Brad Pitt – to tylko kilka znanych osób, które potrafią łączyć swoje zamiłowanie do sztuki z zarabianiem pieniędzy. Kto może dołączyć do tego grona?

Eric Clapton to dla większości z nas wybitny muzyk. Jednak człowiek będący według magazynu „Rolling Stone” jednym z największych gitarzystów wszechczasów, to także kolekcjoner sztuki, który w dodatku potrafi na niej nieźle zarobić. Dla przykładu w 2001 r. nabył za kwotę 2 mln funtów, trzy abstrakcyjne obrazy Gerharda Richtera. Po jedenastu latach postanowił się rozstać z jednym z nich i skorzystać przy jego sprzedaży z usług domu aukcyjnego Christies. Obraz zmienił tym razem właściciela za 34 mln funtów. W ten sposób dzieło zdobyło nawet tytuł najdroższej sprzedanej pracy, wykonanej przez żyjącego artystę. Rok po tym wydarzeniu Clapton stwierdził, że wystawi na aukcji drugi z posiadanych obrazów. Tym razem uzyskał prawie 21 mln funtów. Czy zdecyduje się na sprzedaż ostatniego, czy może zostawi go sobie jako pamiątkę tej spektakularnej inwestycji, jeszcze nie wiemy.

W gronie wybitnych kolekcjonerów, którzy łączą swoje zamiłowanie do sztuki z zarabianiem pieniędzy można odnaleźć również: Davida Rockefellera, Françoisa Pinaulta, Bernarda Arnaulta. Parę lat temu szeroko komentowana była także sprzedaż przez Hugh Granta portretu Elizabeth Taylor autorstwa Andy’ego Warhola. Aktor nabył go w 2001 r. za 2 mln funtów, by sprzedać po 6 latach za 13 mln. Pikanterii temu wydarzeniu dodaje fakt, że zakupu tego dzieła jak sam potem przyznał, dokonał nie do końca świadomie. Zlecił bowiem to zadanie swojemu asystentowi podczas mocno zakrapianego obiadu, który spożywał w towarzystwie ojca.

Nie tylko dla bogaczy

Po zapoznaniu się z takimi informacjami można stwierdzić, że kolekcjonowanie dzieł sztuki, jest zabawą wyłącznie dla bogaczy, że jest kaprysem gwiazd. Nic bardziej mylnego. Według ostatniego raportu ArtPrice, w 2013 r. 40 proc. prac na rynku aukcyjnym zostało zakupione za mniej niż 1 tys. dolarów, a aż 70 proc. nie kosztowało więcej niż 5 tys. Dzieła powyżej jednego miliona dolarów odpowiadają natomiast za niecały procent transakcji i taka struktura sprzedaży na rynku aukcyjnym utrzymuje się już od lat.

– O rynku sztuki w Polsce mówi się najczęściej przy okazji spektakularnych oraz rekordowych transakcji aukcyjnych. Jednak na co dzień opiera się on na kolekcjonerach świadomie, sukcesywnie i najczęściej bez rozgłosu budujących swoje kolekcje. W Europie Zachodniej, czy Stanach Zjednoczonych są to w większości przedstawiciele klasy średniej, w której tradycja otaczania się sztuką jest bardzo długa. W Polsce dopiero się ona rodzi. – mówi Karolina Nowak, Zarządzająca Inwestycjami w Dzieła Sztuki w Wealth Solutions.

Jak dzieła sztuki zyskują na wartości?

Wymienione we wstępie przykłady oczywiście nie są reprezentatywne również ze względu na osiągnięte stopy zwrotu. Jednak jeśli uważnie prześledzimy dane z rynku aukcyjnego, to nie będziemy mieli złudzeń, że sztuka może być dobrą lokatą kapitału. Z danych zawartych w najnowszym raporcie ArtPrice wynika, że indeks cen sztuki wzrósł w ciągu ostatnich 10 lat o 80 proc., a mówimy o danych gromadzonych przez 4,5 tys. domów aukcyjnych, dzięki którym możemy prześledzić ceny prac ponad 500 tys. artystów. Oczywiście poszczególne segmenty tego rynku mogły oferować wyższe stopy zwrotu. Jeśli chodzi o techniki wykonania, to najbardziej dochodowe były grafiki, które podrożały w tym czasie średnio o 185 proc. Patrząc na okres powstania, to najbardziej opłacalny mógł się okazać z kolei zakup dzieł sztuki współczesnej.

– Segment sztuki współczesnej był najbardziej dochodowy w tej dekadzie. Indeks obrazujący ceny prac z tego okresu wzrósł o 102 proc., w porównaniu do 76,7 proc. osiągniętych przez sztukę powojenną oraz 18 proc. sztuki nowoczesnej – twierdzi Thierry Ehrmann, założyciel i prezes ArtPrice. To oczywiście wartości średnie. Jeśli komuś marzą się jednak wyniki podobne do tych osiąganych przez Claptona, to powinien najpierw dobrze poznać ten rynek lub skorzystać z pomocy doradcy.

Liczą się nie tylko zyski

Kolekcjonowanie dzieł sztuki ma jednak tę przewagę nad innymi sposobami lokowania kapitału, że może wypłacać nam również dywidendę emocjonalną. To radość z obcowania z unikalnym dziełem artysty, której próżno szukać możemy na rynkach finansowych. Nikt bowiem nie upiększa swojego domu akcjami koncernów naftowych, czy obligacjami skarbu państwa. Zalety mogą być również natury podatkowej, ponieważ zyski osiągane przy sprzedaży dzieł sztuki, są zwolnione z podatku dochodowego, pod warunkiem, że ich sprzedaż nie nastąpi wcześniej niż po upływie 6 miesięcy.

Kto może w związku z tym dołączyć do grona kolekcjonerów sztuki, którzy swoją pasję łączą z zarabianiem pieniędzy? Tak naprawdę każdy. Warto jednak by nie robił tego jak Hugh Grant, a pierwsze kroki postawił na tym rynku pod bacznym okiem eksperta. W przeciwnym wypadku może się szybko nabawić bólu głowy.

Wealth Solutions