Zaufanie w biznesie – towar niezbędny, ale deficytowy i wrażliwy

W panelu udział wzięli:

Prof. Wojciech Gasparski – Akademia im. Leona Koźmińskiego, Centrum Etyki Biznesu

Dr Andrzej Raczko – Komisja Nadzoru Finansowego, b. min. finansów

Dr Bogusław Sosnowski – Szkoła Główna Handlowa, przew. RN KS Widzew Łódź SA

Dyskusję prowadził Andrzej S. Nartowski – prezes PID

Andrzej S. Nartowski: – Chciałbym najpierw usprawiedliwić nieobecność jednego z zaproszonych panelistów, wiceministra spraw zagranicznych Pawła Wojciechowskiego – byłego głównego ekonomisty PID-u, którego pilne obowiązki wezwały za granicę. Mam nadzieję, że zapozna się z treścią naszej dyskusji i być może dopisze własne uwagi do tematu.
    
Zaufanie jest wartością, której nie ma w bilansach. A przecież jest ono niezbędnym elementem nie tylko tkanki społecznej, także stosunków gospodarczych. Wiele mówimy, że współczesna gospodarka bazuje na wiedzy: knowledge-based economy. Zapominamy, że bazuje ona przede wszystkim na zaufaniu: trust-based economy.
O zaufaniu z całą pewnością możemy powiedzieć, że jest wartością bezcenną. Otóż nie potrafimy wycenić zaufania pokładanego przez rynek w spółce. Jednocześnie – nigdy nie było warunków tak bardzo niesprzyjających zaufaniu jak obecnie, kiedy upadają wielkie potęgi finansowe, kiedy wychodzą na jaw niezwykłe wręcz poczynania zarządów niektórych spółek.
    
Pytają mnie często różne osoby, kiedy ten kryzys minie. Wybitni ekonomiści mówią w takich przypadkach: – Gdzieś tak około wiosny przyszłego roku, albo może koło jesieni przyszłego roku, albo wręcz w trzecim tygodniu lipca 2010, albo 2011, albo 2012 roku… Nieważne. Moim zdaniem, kryzys przezwyciężymy wtedy, kiedy odbudujemy zaufanie. A czy da się to zrobić szybko? To jest pytanie do naszych panelistów.

Wojciech Gasparski: –  Podczas gdy poziom zaufania do biznesu w krajach BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny – przyp. red.) sukcesywnie rośnie, w USA jest najniższy od 10 lat – wynika z najnowszych badań Trust Barometer przeprowadzanych przez agencję Edelmana. W Polsce poziom zaufania do firm na razie nie spadł, jednakże „najtrudniejszy czas dopiero nadchodzi”.
    
Tegoroczna edycja badań Trust Barometer (przedstawiona przez Barbarę Kwiecień, prezesa i dyrektora generalnego Agencji Edelman Polska, vide: fob.org.pl/jakim-zaufaniem-cieszy-sie-wiatowy-i-pol-259_2291.htm – przyp. autora) wskazuje, że prawie 2/3 (62%) opinii publicznej ufa korporacjom w mniejszym stopniu niż przed rokiem. W USA zaledwie 38% respondentów ufa biznesowi, co oznacza spadek o 20 punktów procentowych w porównaniu z rokiem poprzednim. Tylko 17% ankietowanych wierzy w prawdziwość informacji przekazywanych przez dyrektorów generalnych poszczególnych firm. Znamienne, że poziom zaufania do biznesu jest niższy niż po skandalu księgowym w firmie Enron czy po zamach 11 września.
    
Po raz pierwszy w badaniu Edelmana przeanalizowano również konkretne zachowania konsumentów w stosunku do firm, które darzą/nie darzą zaufaniem: 77% pytanych zadeklarowało, iż nie kupuje produktów i usług od firm którym nie ufa; a 72% nastawia znajomych i przyjaciół negatywnie do tychże firm.
    
Badanie pokazuje również poziom zaufania do rządów i organizacji pozarządowych: jeden na trzech pytanych uważa, że rządy w celu odbudowania publicznego zaufania do biznesu, powinny regulować przemysł i przeprowadzić nacjonalizację firm. W największych europejskich gospodarkach – Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech – 3/4 ankietowanych uznało, że rządy powinny prowadzić politykę interwencyjną w celu zapobiegania przyszłym kryzysom finansowym (w poszczególnych krajach odpowiednio: 73%, 75% i 74%). W Stanach Zjednoczonych jedynie 49% pytanych uważa, że wolny rynek powinien funkcjonować zupełnie niezależnie.
    
W skali świata ankietowani rozszerzyli pole dla interwencji rządowych również o takie kwestie, jak koszty energii, globalne ocieplenie i dostęp do opieki medycznej; jednakże zaledwie połowa uznała, że wyżej wymienione problemy powinny być priorytetami w polityce rządów. Z drugiej strony 66% ankietowanych uważa, że biznes powinien współpracować z rządem oraz organizacjami pozarządowymi w celu rozwiązania globalnych problemów.
    
Inaczej sytuacja wygląda w krajach BRIC – tam zaufanie do biznesu znacznie wzrosło w ciągu ostatniego roku. W Chinach zaufanie to, wśród osób w wieku 35-64 lat, wzrosło z  54% do 71%. Podczas gdy zaufanie do sektora bankowego w USA spadło o 33 punkty procentowe, w Chinach wzrosło o 12 punktów procentowych (do 84%), a w Brazylii o 7 punktów (do 59%).
    
Respondenci twierdzą, że zaufanie do firmy i przejrzystość jej działań są jednymi z najważniejszych czynników determinujących jej reputację – zaraz po jakości produktów firmy i zapewnianych przez nią warunkach pracowniczych. Zaufanie wyprzedza, pod względem ważności dla klienta, takie kwestie jak: przyszła sytuacja finansowa firmy, ilość tworzonych miejsc pracy, czy wpływ na środowisko.
    
W Polsce poziom zaufania do świata biznesu jako całości, wbrew światowym tendencjom, utrzymał się na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego i wyniósł 47%. Brak spadku zaufania jest tu prawdopodobnie spowodowany opóźnieniem, z jakim odczuwamy skutki globalnego kryzysu gospodarczego. Znamienne przy tym, że w Polsce kryzys zaufania dotknął przede wszystkim branżę bankową, której reputacja najbardziej ucierpiała podczas zawirowań na światowych rynkach, spadek zaufania wyniósł tutaj 20 punktów procentowych w stosunku do poziomu z poprzedniej edycji badań. Na marginesie warto przytoczyć wyniki sondażu „Rzeczpospolitej” opublikowane w końcu marca br., które wskazują, że jedynie 3% respondentów ma zaufanie do sektora bankowego jako całości.
    
Z kolei 71% respondentów w Polsce oczekuje współpracy między światem biznesu a administracją publiczną i trzecim sektorem na rzecz rozwiązywania najważniejszych globalnych problemów.
    
Wyniki badania agencji Edelman w Polsce pokazują, że wiarygodność prezesów (CEO) firm oraz komunikatów pochodzących od firm jest obecnie na rekordowo niskim poziomie. Wypowiedziom CEO firm ufa tylko 15% badanych, co oznacza spadek o 14 punktów procentowych w porównaniu z obiegłym rokiem. Zaledwie 16% badanych uznaje stronę internetową firmy za wiarygodne źródło informacji (spadek o 25 pkt proc. w porównaniu z poprzednim rokiem).
    
Miniony rok był katastrofalny dla biznesu na całym świecie. W Polsce najtrudniejszy czas dopiero nadchodzi. Korporacje muszą na nowo przemyśleć swoją rolę w społeczeństwie i odejść od podejścia zorientowanego jedynie na generowanie zysków dla swych udziałowców. Muszą być partnerem dla rządu i innych instytucji, aby podjąć swe zobowiązania wobec społeczeństwa – to główne wnioski z badania Edelmana, jak oświadczyła prezes Agencji  Barbara Kwiecień.
    
Czy mamy zaufanie do instytucji finansowych? Zanim odpowiemy na to pytanie, popatrzmy jak się zaczął ten fatalny 2008 rok. W styczniu ujawniono, że Jerome Kerviel z Société Générale doprowadził do największej defraudacji w historii światowej bankowości. 31-letni makler doprowadził do blisko 5 mld euro strat, samodzielnie zarządzając transakcjami wartymi 50 mld euro. Został tym samym rekordzistą na liście defraudantów bankowych w ostatnim 20-leciu. Otworzył ją Nick Leeson, który w 1995 roku doprowadził bank Barings do 1,3 mld USD strat. Bob Citron z Orrange County – 1,6 mld USD strat (1995 r.). W 1996 roku wybuchła afera w Sumitomo – 1,8 mld USD strat. Potem Yamaishi Securities (1997 r.) – 2,1 mld USD. Ostatnio zaś Amaranth Advisors (2006 r.) – 6,6 mld USD i wspomniany już Société Générale – 7,1 mld USD Strat.
    
Czym zaś kończył się miniony rok? W grudniu 2008 r. Bernard Madoff został aresztowany pod zarzutem  zbudowania wartej 50 mld USD piramidy finansowej. Podczas swojej kariery na Wall Street, która rozpoczęła się w 1960 r.,  a zakończyła 10 grudnia 2008 r., Madoff zyskał sławę i fortunę dzięki koneksjom, „pomysłowemu” marketingowi oraz starannie dopracowanemu wizerunkowi. Określany przez przyjaciół i inwestorów jako „Wujek Bernie”, był wcześniej prezesem giełdy NASDAQ, powiernikiem licznych fundacji charytatywnych. Lista jego ofiar obejmuje liczne banki, instytucje, a nawet Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
    
Nie bez powodu raczej nie ufamy instytucjom, ale czy obejmuje to także ludzi? Badania na ten temat przeprowadzała firma TNS OBOP. W 2002 roku ufało innym ludziom 19% Polaków, zaś nie ufało 73%. W 2006 roku było jeszcze gorzej: zaufanie deklarowało 14%, a jego brak – 82%. W 2007 roku ufało innym bliźnim zaledwie 11,5%.Polaków. To fatalne wyniki. Dla porównania: w Danii ufa innym 74%, zaś nie ufa tylko 21% Duńczyków.
    
Znamienne przy tym, że prawie co trzeci Polak wierzy w astrologię, przepowiednie i wróżby, a 20% twierdzi, że mają one wpływ na podejmowane przez nas decyzje. Konkluzja jest gorzka: więcej Polaków ufa UFO niż sobie nawzajem. Wyjątkiem są najbliżsi: zaufanie do rodziny deklaruje – 99%, znajomych – 89%, współpracowników – 80%, sąsiadów – 75%.
    
Wracając zaś do kwestii zaufania do instytucji: ponad wszelką wątpliwość – korporacyjnej nieetyczności towarzyszy przestępczość gospodarcza. Co dwa lata prowadzone są badania na ten temat, będące wspólną inicjatywą PricewaterhouseCoopers, wydziału prawa na Uniwersytecie im. Marcina Lutra (Halle-Wittenberg, Niemcy) oraz niezależnego Centrum Badania Przestępczości Gospodarczej (Economic Crime Research Survey). Ostatnie badanie, którego wyniki opublikowano w październiku 2007 roku, obejmowało wywiady z członkami wyższego kierownictwa 5.400 firm w 40 krajach, w tym ponad 100 wiodących spółek w Polsce. Średnia wysokość strat ponoszonych przez firmy wskutek przestępczości gospodarczej wyniosła w 2007 r. w Polsce 1,2 mln USD, na świecie – 2,4 mln USD, w Europie 3,4 mln USD.
    
Kim są sprawcy przestępstw gospodarczych? Profil typowego sprawcy nadużyć jest następujący: wiek 31-40 lat – 47% sprawców; mężczyzna – 80%; członek najwyższego kierownictwa firmy – 41%; pracuje do 2 lat – 60%. Jakimi motywami się kierują? Przede wszystkim chodzi o pozyskanie środków na wystawny tryb życia, motywem jest także uleganie pokusom, przekonanie o braku konsekwencji finansowych, brak świadomości dotyczących wartości etycznych, zachęta materialna. W znacznej mierze przyczynia się do tego fakt, iż w firmach – niestety – bardziej popularna jest kontrola, aniżeli rozwijanie kultury organizacyjnej (korporacyjnej).
    
Tymczasem nieetyczność może okazać się kosztowna. Etyczność wyznacza bowiem ramy, w obrębie których troszczyć się należy o efektywność i ekonomiczność działań wykonywanych lub projektowanych, ale nie odwrotnie. Uzależnianie etyczności działań gospodarczych od ich opłacalności jest błędne, bowiem to właśnie niedostateczna troska o etyczny wymiar działalności gospodarczej powoduje wzrost kosztów, tzw. kosztów transakcyjnych, a niekiedy upadek – nawet renomowanych – firm. Głośne skandale ostatnich lat są tego widomym dowodem.
    
Zapobiegać temu mają wprowadzane w krajach rozwiniętych elementy infrastruktury etycznej biznesu. Odwołam się do komunikatu prasowego Komisji Nadzoru Finansowego z marca 2008 roku, dotyczącego wprowadzanego Kanonu Dobrych Praktyk Rynku Finansowego (Centrum Etyki Biznesu ALK & IFiS PAN brało czynny udzial w jego przygotowaniu): Podstawą zrównoważonego rozwoju i bezpieczeństwa rynku finansowego jest etyczny wymiar działalności jego uczestników. Niezmiernie ważne jest, by klienci mogli mieć zaufanie do instytucji, którym powierzają swoje środki i które realizują zadania związane z ich obrotem i przepływem, a także do pośredników, z którymi bezpośrednio się kontaktują.
    
Zbiór 16 zasad uniwersalnych dla całego rynku finansowego artykułuje podstawowe wartości i ideały etyczne przyświecające podmiotom finansowym, w szczególności w relacjach z klientami, jednocześnie pozostawiając ich organizacjom branżowym swobodę kształtowania szczegółowych zasad, specyficznych dla poszczególnych branż i sektorów rynku.
    
Ważną rolę aspektu etycznego w relacjach z interesariuszami zawiera także Kanon Etyczny Przedsiębiorców członków PKPP „Lewiatan” (opracowany przy współpracy Centrum Etyki Biznesu ALK & IFiS PAN), gdzie znajduje m.in. takie sformułowanie: Dążymy do tego, by prowadzone przez nas firmy cieszyły się zaufaniem  wszystkich grup interesariuszy, to jest klientów i konsumentów, pracowników, menedżerów, akcjonariuszy, dostawców i odbiorców,  konkurentów i społeczeństwa. Rozpatrujemy z należytą starannością oraz bierzemy pod uwagę przy podejmowaniu decyzji opinie osób i grup funkcjonujących w otoczeniu naszych firm. Kształtujemy kulturę organizacyjną naszych firm tak, by przejawiała się w odpowiedzialności za pracowników oraz w ich odpowiedzialności za powierzone zadania.
    
„Dobre praktyki w spółkach publicznych” oparte są na zasadzie comply or explain, wymagającej wyraźnego zadeklarowania przez spółkę czy i jakie normy z tego zbioru zasad spółka będzie stosować w swej praktyce, a jakich nie i dlaczego. Zbiór ten stanowi także wzór do stosowania przez inne organizacje, lub do opracowania własnych zasad postępowania.
    
Wcześniejsze od „Dobrych praktyk w spółkach publicznych” są Zasady Dobrej Praktyki Bankowej Związku Banków Polskich (ZBP) przyjęte w 2001 r. Jest to nieco zmodyfikowany dokument nazywany uprzednio Kodeksem Dobrej Praktyki Bankowej, a wprowadzony już w 1995 roku. Ogólne postanowienia zawarte w tym dokumencie nakazują kierowanie się w działalności bankowej normami prawa, dobrej praktyki bankowej, uchwałami samorządu bankowego i dobrymi zwyczajami kupieckimi.
    
Tworzenie etycznej infrastruktury oraz strategii społecznej odpowiedzialności nie powinno być sprawą nielicznych osób i instytucji. Wymaga to zaangażowania wszystkich interesariuszy i to w sposób związany z koniecznością rezygnacji z chciwości i manifestowania postaw roszczeniowych.
    
Nieodzowne jest współdziałanie na rzecz wspólnego dobra – Obywatelskiej Rzeczpospolitej Gospodarczej. Co należy zrobić? Spełnienie postulatów jest ważne ze względów wskazywanych przez takich myślicieli i ludzi czynu jak Ralf Dahrendorf, który  zwrócił uwagę na to, że: […] wkraczamy właśnie w okres ideowych sporów o kształt społeczeństwa, a także protestów przeciwko czemuś, co nazywam ekscesami kapitalizmu.
Ten ruch kontestacji może się zacząć w USA […] nie przeciw kapitalizmowi jako takiemu, ale na przykład przeciwko zwiększaniu zysków firm za cenę redukcji miejsc pracy.

Także w Europie czeka nas chyba powrót do polityki nie tyle ideologicznej, ile opartej na ideach. Wydaje mi się, że narasta spór o nasz model kapitalizmu, o to, że bogaci bogacą się bez granic, że zanika wzór przedsiębiorcy, który nie tylko dbał o swój interes i zysk, ale brał również pod uwagę społeczne skutki swej działalności.
    
Słowa Dahrendorfa wspiera Gordon Brown, premier Wielkiej Brytanii (wcześniej minister finansów UK), który odnosi się do dzieł Adama Smitha powszechnie uważanego za ojca-założyciela nowoczesnej ekonomii, pisząc: […] Wielu krytyków twierdziło, że oba […] te dzieła stoją ze sobą w sprzeczności: Teoria uczuć moralnych opowiada się za altruizmem, zaś Bogactwo narodów zakłada, że wszyscy są egoistami. Muszę podważyć tę interpretację. Adam Smith jasno stwierdził, że zasada „wszystko dla siebie i nic dla innych” jest ohydną maksymą. Będąc jego współziomkiem, bez trudu zrozumiałem, że Bogactwo narodów było podparte Teorią uczuć moralnych, że niewidzialna ręka rynku zależna jest od istnienia pomocnej dłoni.
    
Wiadomo, że nieznajomość norm prawnych nie zwalnia od odpowiedzialności prawnej, ale także nieznajomość norm etycznych nie zwalnia od odpowiedzialności moralnej. Kodeksy etyczne, jako istotne składowe infrastruktury etycznej, prezentują normy moralne odniesione do sytuacji występujących w pełnionych zawodach, organizacjach, firmach (deontologia). Pamiętajmy także o tym, o czym mówili starożytni Rzymianie – o maksymie Caveat emptor! (Niech kupujący daje baczenie!).

Andrzej Raczko: – Kiedy prezes Nartowski zaprosił mnie do tego panelu, zacząłem się zastanawiać przede wszystkim z czym kojarzy mi się zaufanie. I pierwsze skojarzenie miałem z tzw. dylematem więźnia, znanym z teorii gier. Przypomnę na czym polega ten dylemat: dwóch gangsterów – czy jak byśmy mogli dziś powiedzieć  „banksterów” – jest przesłuchiwanych przez policję w oddzielnych pokojach i wszystko zależy od tego jak się zachowają. Policja, nie mając wystarczających dowodów, przedstawia każdemu z nich tę samą propozycję: jeśli będzie obciążał drugiego, a drugi będzie milczeć, to obciążający otrzyma karę pięciu lat pozbawienia wolności, a milczący dostanie dziesięcioletni wyrok. Jeśli obaj będą milczeć, to wyjdą na wolność. Jeśli obaj będą się nawzajem obciążać, to oczywiście obaj dostaną pięcioletnie wyroki. Teoria gier za optymalne rozwiązanie uznaje obciążenie kolegi – wtedy w najgorszym razie kara wyniesie pięć lat, niezależnie od tego, co zrobi drugi gangster. Strategia minimalizująca stratę, czyli wyrok, nie jest optymalna, jeśli obaj gangsterzy są pewni, że nie „sypną” kolegi, wtedy obaj wyjdą na wolność i to jest wymierna korzyść z zaufania.
    
Państwo niejednokrotnie stajecie w swojej działalności biznesowej przed podobnym dylematem zaufania, często myślicie tak: to może być dobry interes, ale ja go nie zrobię, bo do drugiej strony, do partnera, nie mam zaufania. Generalnie można chyba stwierdzić, że jeśli więcej byłoby tego zaufania, to jako kraj bylibyśmy nie w tym miejscu co teraz, ale troszkę dalej. Z punktu widzenia ekonomisty ważna jest więc następująca kwestia: jak skonstruować system budujący zaufanie. Wbrew pozorom, nie jest to sprawą szybką i prostą. Musimy się bowiem  skoncentrować na dwóch ważnych elementach.
    
Po pierwsze, opierać się na rzetelnej informacji, o której wiadomo za pomocą jakiej metodologii została sporządzona, zaś metodologia ta musi być dostępna do zweryfikowania. Informacja taka musi być także systematyczna i trafiać w odpowiednim czasie, bo jeśli jest spóźniona – to na ogół nic nie jest już warta. Co więcej – brak informacji lub jej nierzetelność godzi w reputację firmy, która ją dostarcza. Przykład: udało się po pewnym czysie uzgodnić, że na stronie www KNF powinniśmy zamieszczać periodycznie informacje dotyczące opcji walutowych, tak by każdy mógł obserwować jak wycena wartości opcji zmienia się w czasie.
    
Po drugie, instytucje, które ten system informacji będą budowały, powinny być niezależne, a więc nie mogą być postrzegane jako instytucje stronnicze albo zdolne do zmanipulowania informacji. I muszą oczywiście działać według pewnego standardu, który jest transparentny, przewidywalny dla wszystkich. Zasady działania tych instytucji muszą być znane, tego np. wymaga się od banku centralnego w zakresie prowadzenia polityki pieniężnej – powinna ona być prowadzona w sposób transparentny, tak aby rynki miały do niej zaufanie, tak aby żadna decyzja RPP ich nie zaskoczyła, bo w znacznym stopniu powinna być antycypowana.
    
Powstaje więc dylemat: jaki powinien być status instytucji kreujących zaufanie – czy powinny reprezentować sektor komercyjny, a więc chodziłoby o jakieś prywatne instytucje; czy też powinny to być instytucje publiczne. Jest to poważna kwestia, nie uważam bowiem, że powinny to być wyłącznie instytucje publiczne – te są bowiem często drogie i powolne w działaniu. W związku z tym, komercyjne instytucje, jak np. agencje ratingowe, są z tego punktu widzenia potrzebne czy wręcz niezbędne. Dlatego że dostarczają informacji, do których mamy zaufanie, działają szybko i po cenie, która jest ustalana przez konkurencyjny rynek. Musi zatem być kilka agencji ratingowych, tak by mogły ze sobą konkurować, sprowadzając koszty do przyzwoitego poziomu. Te spostrzeżenia dotyczą oczywiście także audytorów i instytucji, które oni reprezentują.
    
Profesjonalne instytucje nie wyczerpują listy instytucji, które powinny działać na rzecz wzmacniania zaufania na rynku. Moim zdaniem, bardzo ważne jest także zbudowanie instytucji nieformalnych, których działanie jest wyrazem współdziałania niektórych grup biznesu – o czym wspominał prof. Gasparski. Oprócz bowiem tych systemowych instytucji komercyjnych i publicznych, które pilnują reguł gry, powinny się pojawić instytucje będące wyrazem samoorganizacji pewnych środowisk. I jeżeli by te instytucje rozwinęły odpowiednio swoją działalność, w tym poprzez tworzenie kodeksów etyki, zbioru dobrych praktyk, systemu rozjemców rozstrzygających spory, to rolę systemowych instytucji, kosztownych w funkcjonowaniu, można by stopniowo ograniczać. Cała idea regulacji rynków finansowych zmierzała przecież właśnie w tym kierunku – żeby odchodzić od instytucji kosztownych, często przeszkadzających w robieniu biznesu, na rzecz samoregulacji.
    
W jaki sposób ten cały mechanizm powinniśmy zaprojektować? Przede wszystkim należy przyjąć, że najważniejsze w tym mechaniźmie są te środowiska, które są w stanie skutecznie się samoorganizować. Środowiska takie działają bowiem bardziej elastycznie, znają swoje potrzeby jeśli chodzi o budowanie zaufania. Obserwujemy to również obecnie – np. banki o wiele lepiej wiedzą teraz jak zbudować system zabezpieczeń operacji na rynku międzybankowym, niż systemowe instytucje, które się tym formalnie zajmują. Ważne jest również odpowiednie ukształtowanie relacji pomiędzy instytucjami systemowymi i opartymi na samoorganizacji. Instytucje systemowe nie powinny być tylko policjantem pilnującym swojego regulacyjnego poletka, ale powinny być przede wszystkim strażnikiem dobrych obyczajów, które sektor sam – na zasadzie samoorganizacji – krok po kroku wprowadzi. Ta współpraca pomiędzy systemowymi i samorządowymi instytucjami jest bardzo ważna w procesie budowy zaufania i trzeba ją wspierać.
    
Należy też zadać sobie pytanie: Kiedy ten system oparty na samoorganizacji i zaufaniu się sypie, czyli kiedy przestaje funkcjonować w sposób prawidłowy? Odwołam się ponownie do teorii gier, która mówi, że oszukiwać opłaca się przede wszystkim wtedy, kiedy gra przestaje być powtarzalna. Oto przykład: podczas I wojny światowej patrole niemieckie i alianckie do siebie nie strzelały – taka była niepisana umowa. Kiedy ta reguła przestawała obowiązywać? Ostatniego dnia wojny, bo od następnego dnia nie był już możliwy odwet, zatem gra przestała być powtarzalna.
    
Powtarzalność jest więc bardzo ważna i ostatnio tego doświadczaliśmy. Przykładem zachowanie centrali Lehman Brothers, która tuż przed upadłością banku wytransferowała od swojej niemieckiej spółki pożyczoną na niemieckim rynku międzybankowym ogromną kwotę (300 mln euro). Oczywiście ten mało chwalebny transfer został dokonyny, ponieważ centralaLehmana wiedziała już o bankrutwie i zaprzestaniu działalności. Druga krytyczna sytuacja dla systemu zaufania, to dopuszczanie się przez środowisko – stopniowo, po cichu, małymi krokami – odstępstw od powszechnie akceptowanych norm.
    
Jeżeli dopuścimy do uruchomienia tych dwóch mechanizmów, to szybko nastąpi erozja całego systemu. Gdy popatrzymy na początek obecnego kryzysu, to nastąpiła przede wszystkim erozja rzetelnej informacji i w całej okazałości ujawniły się niedostatki mechanizmu rynkowego. Informacja powinna być rzetelna, szybka i transparentna, a jej brak zdezorientował rynek, który nie mógł ocenić ryzyka decyzji inwestycyjnych. A jeżeli efektywny rynek znika, automatycznie musimy myśleć o innym systemie wyceny aktywów niż wycena oparta na bieżącej cenie rynkowej.  
    
Druga kwestia, która jest związana z powtarzalnością, to sposób traktowania ryzyka kredytowego. Jedną z przyczyn kryzysu było przecież to, że w USA proces udzielania kredytów oderwano od ponoszenia ryzyka kredytowego. Postępowano na zasadzie: kiedy ci udzielę kredytu, to mnie już dłużej ryzyko kredytowe nie interesuje. W rezultacie doprowadzono do zwichnięcia proporcji pomiędzy sprzedażą kredytów i skalą ponoszonego ryzyka kredytowego. Było to możliwe, bo wydawało się, że ryzyko kredytowe można dowolnie rozproszyć. Wszystkim zaczęło się wydawać, że rynki finansowe odkryły „kamień filozoficzny” w postaci instrumentów strukturyzowanych. Obligacje strukturyzowane traktowano jako instrument, za pomocą którego można odpowiednio „spakować” dowolne ryzyko kredytowe. Możliwość sprzedaży dowolnego ryzyka kredytowego „oliwiła” sprzedaż kredytów. Zjawisko to, po przekroczeniu punktu krytycznego, stało się niekontrolowane i musiało doprowadzić do narastania bańki spekulacyjnej. Kiedy okazało się, że mechanizm finansowania kredytów hipotecznych przestał być powtarzalny, to stało się jasne, że system musi się zawalić.
    
Kolejny bardzo ważny aspekt systemu zaufania – jeżeli chcemy budować system zaufania na zewnątrz firmy, to musimy najpierw osiągnąć odpowiedni poziom zaufania  wewnętrz własnej instytucji. To zaufanie zawsze jest wypadkową dwóch elementów: z jednej strony aktywności tych, którzy dbają o ryzyko, a z drugiej strony tych, którzy dbają o biznes. Jeżeli naruszymy proporcje pomiędzy kontrolą ryzyka a prowadzeniem biznesu, to jesteśmy na najlepszej drodze albo do słabego wyniku finansowego, albo do akceptowania nadmiernego ryzyka i krachu finansowego w przyszłości. Zwracam więc menedżerom uwagę na znaczenie zachowania tej proporcji – i to nawet przy dobieraniu kandydatów pod względen osobowościowym do pracy w tych dwóch obszarach.
    
Ostatni element związany z utratą zaufania, to fakt, że lubimy omijać normy i zamiast ich przestrzegać, wolimy stworzyć instrument, który nam umożliwi ich obejście. Wymyślenie spółek typu structured investment vehicles było właśnie tym instrumentem – zawierał on wszystkie najgorsze elementy związane z kreacją ryzyka, ciągnął je do góry i spowodował zawalenie się systemu, powszechny zanik zaufania.
    
Tymczasem zaufanie ma to do siebie, że jest jak trawnik na korcie tenisowym – jak się go posadzi, to należy przez przynajmniej 80 lat odpowiednio go pielęgnować. I tylko wtedy jest on piękny i umożliwia dobrą grę.

Bogusław Sosnowski: – Zastanawiałem się z jakiego punktu widzenia podejść do kwestii kryzysu zaufania i wybrałem kilka przykładów ze świata piłki nożnej. To chyba będzie ciekawsze, a pewne refleksje z tego obszaru można przenieść także np. do świata polityki. Piłka nożna nie cieszy się obecnie dobrą sławą. Gdy spotykam starych przyjaciół i mówię im, że „robię teraz w piłce nożnej”, to z reguły pytają: I jeszcze nie siedzisz? Tak jak ci we Wrocławiu?
    
Zacznę od anegdoty, która chyba trafnie obrazuje kryzys zaufania: Belzebub dzwoni do archanioła Gabryjela i mówi: Panie kolego, może byśmy zorganizowali mecz piłkarski pomiędzy naszymi pensjonariuszami? Archanioł na to odpowiada: W porządku, ale nie macie najmniejszych szans – przecież wszyscy najlepsi piłkarze są w niebie. Na co Belzebub: To prawda, ale sędziowie są u mnie!
    
Widać jak ważną kwestią jest odbudowanie zaufania do piłki nożnej. Chciałbym więc skoncentrować się na pewnych sposobach tej odbudowy przez spółkę Klub Sportowy Widzew Łódź SA. Potem przejdę do otoczenia klubowego, czyli regulacji prawnych, działań PZPN itp. Jeśli chodzi o narzędzia stosowane wewnątrz klubu, widzę sześć podstawowych obszarów. Po pierwsze, wiarygodność akcjonariuszy, rady nadzorczej, zarządu. Drugi obszar dotyczy wprowadzenia racjonalnych metod zarządzania. Trzeci to stosowanie różnych reguł, kodeksów czy działalność organizacji, które kształtują zaufanie i uczciwość. Kolejne trzy obszary dotyczą: działania w otoczeniu, w społeczności – nie tylko w Łodzi; relacje klubu z kibicami; oraz dostępności informacji.
    
Jeśli chodzi o pierwszy obszar, podstawową kwestią jest to, na ile wiarygodni są akcjonariusze, zarząd i rada nadzorcza. Zacznę od rady nadzorczej – są w niej tylko dwie osoby związane zawodowo z piłką nożną, reszta to świat biznesu i profesorski – m.in. b. prezes BRE Banku Sławomir Lachowski oraz prof. Jan Jeżak z UŁ. Taki skład rady  przyczynia się do budowy zaufania, że zarządzanie spółką akcyjną jest odpowiednio nadzorowane. Jeśli zaś chodzi o zarządzanie procesowe, profesjonalne, to chciałbym tu nawiązać do wypowiedzi prof. Gasparskiego – ważne jest dla nas zarządzanie kompetencjami. Zgodnie z teorią, istnieje sześć kompetencji, które muszą być przypisane do każdego stanowiska: wiedza, umiejętności, doświadczenie, predyspozycje, zachowanie i postawa – a więc także normy etyczne. Także w klubie piłkarskim do każdego stanowiska staramy się przypisywać te kompetencje, określając wskaźniki jakościowe. Stosujemy więc powszechnie znane, profesjonalne standardy zarządzania.
    
Co do stosowania zasad, przestrzegania kodeksów: jesteśmy jedynym klubem w Polsce, a może i w Europie, który był poddany – na własną prośbę – audytowi antykorupcyjnemu. Mamy stosowny certyfikat Transparency International, no i czekamy już parę miesięcy, czy jakiś inny klub piłkarski pójdzie w nasze ślady – jak do tej pory nie ma chętnych. Kolejna kwestia z tego obszaru: nie wiem czy państwo wiedzą, że zazwyczaj kontrakt piłkarski ma dwie lub trzy strony, zaś u nas ma 22 strony. Przy czym jedna z klauzul jest szczególnie istotna – piłkarz płaci 1 mln zł kary jeżeli brał lub bierze udział w jakichkolwiek praktykach korupcyjnych. Te środki zdecydowaliśmy się wprowadzić żeby pokazać, iż możliwa jest walka z korupcją. Nawiasem mówiąc, pan Sylwester Cacek (twórca spółki Dominet oraz Dominet Banku – przyp. red.), posiadający 100% akcji naszej spółki, na zjeździe PZPN zaproponował, żeby wszyscy delegaci podpisali podobne oświadczenia, pod karą 300 tys. euro, że nie brali udziału w żadnych machinacjach korupcyjnych. W głosowaniu ten wniosek przepadł.
    
Doszliśmy do tych trzech pozostałych obszarów budowy zaufania. Współpraca z kibicami: kibic to nasz główny klient, analogicznie jak np. klient banku. Kibice to zróżnicowana społeczność, opracowaliśmy cały program budowy klubów kibica, zawierający regulaminy, deklaracje, niezbędne informacje itp. Zaprojektowaliśmy dla nich programy lojalnościowe. Obecnie mamy już 69 klubów kibica w całej Polsce, skupiających ok. siedem tysięcy fanów naszego klubu – spośród 1,5 mln sympatyków Widzewa w Polsce i na świecie.
    
Budowa społeczności widzewowskiej jest potrzebna również dlatego, by zmienić wizerunek klubu – miał on w przeszłości także niechlubne karty, np. za poprzednich właścicieli klub był sądzony za korupcję. Odbudowa zaufania do klubu w Łodzi i w całej Polsce wymaga różnych metod. Ostatnio np. zorganizowaliśmy cykl spotkań klubu partnera, których gościem był prof. Rosati (czy Euro zbawi Polskę), zaś pan Marczak z KPMG mówił nt. optymalizacji podatkowej. Inaczej mówiąc, pokazujemy, że klub piłkarski ma do zaoferowania społeczości także inne możliwości. W ten sposób budujemy zaufanie do klubu jako spółki akcyjnej – dobrze zarządzanej, której konsultantami są różnego rodzaju autorytety.
    
I wreszcie ostatni z sześciu obszarów – dostęp do rzetelnych informacji, publikowanych m.in. na stronie internetowej, ale także podawanych podczas konferencji prasowych. Prowadzimy też stałą współpracę z profesjonalną agencją PR – bo niestety dziennikarze, w pogoni za newsami, publikują nie zawsze precyzyjne wiadomości i trzeba być przygotowanym do natychmiastowego przekazania mediom rzetelnych informacji.
    
Ważna kwestia: w polskiej lidze, a w Ekstraklasie w szczególności, prawie wszystkie kluby piłkarskie powinny działać w formie spółki akcyjnej. Tymczasem w Polsce nie ma jeszcze ani jednego klubu piłkarskiego, który byłby w pełni zarządzany zgodnie z tym, czego wymaga Kodeks handlowy i zasady Dobrych praktyk. Nasz klub jest bardzo zaawansowany w procesie dążenia do tych standardów, ale nadal sporo nam brakuje
    
Na koniec parę słów na temat otoczenia prawnego – niedawno została znowelizowana ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych, a minister Mirosław Drzewiecki przygotowuje projekt ustawy o sporcie kwalifikowanym. Chodzi o to, by stowarzyszenia sportowe, w tym PZPN, działały w przejrzystym otoczeniu, co wymaga istotnych zmian w obowiązującym prawie. Tu dochodzimy do kwestii koniecznych zmian w samych związkach okręgowych i w  PZPN. Nasza ocena działań  PZPN jest bardzo krytyczna – niejednokrotnie o tym mówiliśmy. Na przykład to, że PZPN zarządza dość dowolnie kwotą ok. 70 mln zł umieszczonych w budżecie, a pewne pozycje są niekontrolowane, np. fundusz na nagrody. Nie ma odpowiednich procedur, żadnej przejrzystości. Zarządzanie pieniędzmi jest zupełnie dyskrecjonalne. Stosowane procedury, a także struktury PZPN, są nieprzejrzyste i dalekie od profesjonalnego zarządzania. Bardziej jest to towarzystwo wzajemnej adoracji niż zarządzana zgodnie z regułami sztuki korporacja. Dlatego chcemy to zmienić. Kluby Ekstraklasy oraz PLP powinny więc wywierać presję na zmiany w PZPN.

Andrzej S. Nartowski: – Zastanawiałem się czy dr Sosnowski będzie mówił o tym jak w ramach Klubu Paryskiego odbudowywał zaufanie do zadłużonej Polski, czy o tym jak sprzedawał zaufanie, czyli polisy ubezpieczeń na życie fińskiego towarzystwa ubezpieczeniowego. Wybrał zaś oryginalny styk kultur: biznes i piłka nożna.
    
Zapraszam do dyskusji. Będziemy mówić o gospodarce opartej na zaufaniu, a państwa rolą jest wybór aspektu, który uznacie za istotny.
(…)

Pełny tekst artykułu w nr 2(18) 2009 „Przegądu Corporate Governance”