Zbyt szybki i zbyt duży sukces

Wiemy, ile można zarobić  na giełdzie. Nawet 200–300% w funduszach akcji w ciągu kilku lat (gdy trafimy na okres hossy). Inwestując w wybrane spółki, taki sam wynik można osiągnąć w kilka miesięcy. Najkorzystniej i najszybciej pomnożymy kapitał na rynku kontraktów terminowych (gdzie korzystamy z tzw. lewarowania).

Bardzo duży zysk przy minimalnym wysiłku

Atrakcyjność wymienionych inwestycji jako sposobu na szybki zarobek związana jest nie tylko z tym, że potencjalne dochody są ogromne. Wynika przede wszystkim z braku konieczności jakiegokolwiek wysiłku. Wystarczy posiadać pieniądze, założyć rachunek w biurze maklerskim i kupić akcje, otworzyć pozycję na rynku kontraktów terminowych lub nabyć jednostki uczestnictwa funduszu akcji (w tym ostatnim przypadku nawet nie musimy posiadać rachunku inwestycyjnego).

Porównajmy, ile musimy włożyć pracy, wykonując określony zawód, aby zarobić namiastkę tego, co może nam przynieść udana inwestycja giełdowa. To naprawdę kusząca perspektywa.

Jak jest w rzeczywistości?

Kiedy najczęściej dajemy się zwieść iluzji łatwego i szybkiego zarobku na giełdzie? Niestety – w najgorszych możliwych momentach. Na początku zawsze pojawiają się emocje, a najsilniejsza jest obawa przed stratą. Pojawia się wrażenie „pozostawania na uboczu”, poczucie, że tracimy w porównaniu z innymi (efekt kontrastu). Chcemy zarobić dużo i szybko w tych momentach, gdy wszyscy naokoło zaczynają przechwalać się swoimi wspaniałymi wynikami: fundusze akcyjne, indywidualni inwestorzy czy też pojedyncze spółki.

Ostatnie wzrosty na giełdzie robią bez wątpienia ogromne wrażenie. Koniunktura na giełdzie powoduje, że coraz więcej osób marzy o szybkim sukcesie inwestycyjnym.

Czy jednak warto ulegać  iluzji szybkiego i łatwego zarobku?

Twoją słabością, jako nowicjusza, będzie nie tylko brak odpowiedniego przygotowania oraz błędne wyobrażenie o sztuce pomnażania pieniędzy na giełdzie. Najważniejszą przyczyną porażki jest kilka słabych punktów charakterystycznych dla ludzkiej natury.

A szczęście? No dobrze. Przyjmijmy, że twoje pierwsze wejście do gry okaże się strzałem w dziesiątkę. Jak zareagujesz na ten początkowy sukces? Czy potraktujesz go w kategoriach przypadku? To prawie niemożliwe. Poczujesz większą pewność siebie. Pomyślisz zapewne: A jednak umiem pomnażać pieniądze na giełdzie, i to nie mając doświadczenia. Twoje ego nie pozwoli ci nazwać rzeczy po imieniu: zwykły przypadek. Tak jak zawsze, szybko znajdziesz „racjonalne” uzasadnienie dla przekonania, że to coś więcej. Kto dobrze szuka, ten znajduje. Na pewno znajdziesz superdowód na swoje wyjątkowe talenty.

Przyjmijmy, że uda ci się drugi raz. Zamiast wyciągnąć oczywisty wniosek: Im więcej wygranych zakładów, tym większe prawdopodobieństwo przegrania przy kolejnym, ty będziesz się mamił jeszcze mocniej iluzją swoich wyjątkowych predyspozycji. Powiesz sobie: To prawda, że na początku najczęściej się traci, ale ja jestem wyjątkowy. Wyobraź sobie, jakie to będzie przyjemne: kilka udanych transakcji przyniesie ci nie tylko realne pieniądze, ale także przekonanie o talencie inwestora giełdowego. Nie zrezygnujesz z jeszcze większych pieniędzy, a tym bardziej z uczucia dumy i poczucia wyjątkowości. To by było wbrew naturze każdego normalnego człowieka, mającego wiele słabości i czułych punktów. Ty także miałbyś nikłe szanse, aby odpowiednio ocenić swoje początkowe sukcesy.

Zagrasz „na koszt kasyna”

Twoja skłonność do ponoszenia ryzyka będzie coraz większa. Pomyślisz sobie: Zarobiłem tak dużo pieniędzy (na przykład 100%), że nawet jeśli poniosę dużą stratę (20–30%), całe moje ryzyko sprowadzi się do ograniczenia dotychczasowych dochodów. Psychologowie nazywają to „grą na koszt kasyna”: myślimy, że nie ryzykujemy własnych pieniędzy, lecz cudze, tak łatwo i szybko zarobione.

Prawa matematyki są jednak nieubłagane. Rachunek prawdopodobieństwa spowoduje, że na pewnym etapie spotka cię niemiła niespodzianka. Stracisz. Być może tylko 20–30% dotychczasowych zysków. Czy się wycofasz? Raczej nie. Wiesz dlaczego? Nie tylko dlatego, że połknąłeś bakcyla łatwych i szybkich pieniędzy. Oczywiście nie będziesz się mógł oszukiwać, że kolejna inwestycja była udana. Nie była, bo na niej straciłeś.

Ale czy tak łatwo zrezygnujesz ze swojej kolosalnej słabości: przekonania o tym, że masz wyjątkowe zdolności jako inwestor giełdowy? Oczywiście, że nie. Nie może zmienić tego jedna nieudana inwestycja, skoro kilka poprzednich było tak dobrych. Powiesz sobie: Nawet najlepsi ponoszą straty, a więc ty, nadal należąc do grona najlepszych, doświadczyłeś tego, co jest konieczne.

Będziesz coraz bardziej zniewolony

Co dalej? Stajesz się  coraz większym niewolnikiem zgubnych emocji. To one pchają cię  do dalszej gry. Jak zawsze, nie możesz się przyznać do swojej słabości, co przejawia się w racjonalizacji. Poszukasz przyczyn błędu, znajdziesz odpowiedź na pytanie: Dlaczego tym razem poniosłem stratę? Znajdując powód, powiesz sobie: Poznałem przyczynę. Więcej tego błędu nie popełnię. Moje szanse na sukces są więc większe, a nie mniejsze niż przed porażką.

Grasz dalej. Rachunek prawdopodobieństwa działa nieubłaganie. Zmierza w kierunku „50 na 50”, czyli 50% sukcesów i 50% porażek.

Czy cała ta przygoda skończy się wynikiem zerowym? Raczej nie. Pragniemy zbyt szybkiej realizacji zysków, chcemy jak najszybciej je sobie „zaklepać”. Ze stratami godzimy się zbyt późno, co wynika z naturalnego oporu przed pogodzeniem się z nimi.

Do tego stopnia, że nie wycofasz się w punkcie wyjścia

Na pewnym etapie dojdziesz do punktu zero. Po zyskach pozostanie tylko blade wspomnienie. Zamiast się wycofać, nadal będziesz trwał w przekonaniu, że jednak masz talent, że gdy zdobyłeś tak duże doświadczenie – o wiele większe niż na początku – twoje szanse na sukces są większe niż dotychczas. Teraz dysponujesz wiedzą nie tylko na temat rynków, ale także własnych słabości. W każdym podręczniku o inwestowaniu znajdziesz argument, którego tak bardzo potrzebujesz w tej chwili: Doświadczenie i poznanie goryczy porażki jest bezcenne. Nie zrezygnujesz z takiego skarbu, tym bardziej że piszą o nim najwięksi spece.

Nadal nie będziesz umiał przyznać się do największej słabości: bardzo subiektywnego przekonania o swoim wyjątkowym talencie inwestycyjnym. Nie będziesz chciał się pogodzić ze zmarnowaniem tego talentu, tylu doświadczeń, cennego czasu (jaki poświęciłeś śledzeniu wykresów zamiast rodzinie lub pracy), a także wielu emocji i nerwów, szczególnie w ostatnim czasie, gdy oddałeś to wszystko, co tak szybko zarobiłeś.
Na koniec zostajesz „dawcą kapitału” dla większych.

Maciej Rogala – autor poradnika inwestycyjnego: Rozważny inwestor. Daj sobie radę, który ukazał się w listopadzie br. na rynku wydawniczym.

Źródło: