Mamy za sobą dzień, który wniósł niewiele nowego do oceny perspektyw dla giełdy. Minimalny spadek indeksów nie mógł wymieść indeksu WIG20 ze strefy 1800-1900 pkt., a więc i nie ma co mówić o poważniejszych sygnałach kupna lub sprzedaży.
Wciąż aktualny pozostaje scenariusz, który zakłada, iż jesteśmy w fazie korekty całej wiosennej minihossy. A jeśli tak, trzeba założyć jeszcze przynajmniej jedną falę spadków. Ale niekoniecznie od razu. wiele wskazuje, że w krótkim terminie potencjał przeceny się wyczerpuje.
Czy dziś wreszcie nastroje inwestorów się poprawią? Do przełamania status quo jeszcze daleko, ale przebieg czwartkowej sesji w USA daje pewną nadzieję, że inwestorzy w Warszawie też postanowią nieco odbić się od dna. Dow Jones zakończył dzień ponad 2 proc. nad kreską, co analitycy przypisują głównie zbliżającemu się końcowi kwartału. Bo przecież nie danym makroekonomicznym, bo ponowny wzrost tygodniowych wskaźników liczby nowych bezrobotnych nie mógł inwestorów ucieszyć.
Podstawy do wzrostów są więc nader kruche i oparte właściwie wyłącznie na spekulacyjnych przepływie kapitału. Ale dobre i to. Po ostatnich zwałkach indeksów inwestorzy dość szybko pozbierali nerwy, co daje nadzieję, że korekta nie będzie tak gwałtowna i głęboka, jak oczekują najwięksi pesymiści. Najczarniejsze prognozy mówią o spadku WIG20 nawet do 1600 pkt.
Paweł Grubiak
Źródło: Superfund TFI