Teraz prestiżowy do niedawna plastik trafia nawet do osób, które mają dużo niższe dochody. Banki znacznie obniżyły kryteria, bo im więcej kart wydadzą, tym wyższe będą ich zyski. Opłaty za złotą kartę są bowiem kilkukrotnie wyższe niż za zwykłe kredytówki.
Jeszcze w ubiegłym roku trzeba było mieć miesięczne dochody na poziomie przynajmniej 750 zł netto, aby ubiegać się o kartę kredytową. Osobom o takich zarobkach plastik oferował np. Dominet Bank, tradycyjnie walczący o klientów masowych.
Teraz, by otrzymać złoty plastikowy pieniądz, wystarczy wykazać dochody na poziomie 500 zł. Tyle minimalnie wymaga nowy gracz na rynku Alior Bank – dowiedzieliśmy się na infolinii spółki. Jednak klient, który mało zarabia, nie może liczyć na wysoki limit kredytowy. Dostanie co najwyżej 1,5-3 tys. zł, podczas gdy osoba, która zarabia 5 tys. zł, może liczyć na kredyt w wysokości ok. 20 tys. zł, a gdy dochody przekraczają 20 tys. zł miesięcznie – nawet 80 tys. zł limitu.
– Czasy, kiedy złota karta w portfelu budziła zachwyt i zazdrość znajomych, dawno już minęły. Teraz to standardowy produkt finansowy, droższy niż zwykłe karty, ale posiadający kilka dodatkowych zalet – mówi Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance. Ich głównym atutem są tzw. pakiety dodatkowe, czyli bonusy i przywileje, z których mogą korzystać właściciele złotej karty.
Banki szukają klientów
Alior Bank np. zwraca klientowi 1 proc. wartości transakcji bezgotówkowych. Ma także jeden z najdłuższych okresów bezodsetkowych – wynosi on 58 dni. Ciekawą ofertę ma również Toyota. Bank ten zwraca 1 proc. wartości transakcji klientom, a także daje możliwość rozłożenia należności na raty w ramach tańszego kredytu konsumpcyjnego.
Płacąc natomiast kartą BZ WBK, klient dodatkowo wspiera dożywianie dzieci w ramach akcji Pajacyk. Ale najważniejsze jest to, że wystarczy kartą dokonać trzech transakcji, by bank nie pobrał opłaty rocznej wynoszącej aż 220 zł.
Płać i oszczędzaj
Podobnie jest w wielu innych instytucjach finansowych. Citi Handlowy za złoty plastik pobiera rocznie nawet 290 zł, jednak opłata może spaść do zera, gdy właściciel karty często dokonuje nią transakcji. Tak samo jest w ING BSK, Millennium, PKO BP czy Pekao SA.
Jak podkreśla analityk Open Finance, banki już nie walczą miedzy sobą liczbą wydanych kart, ale dochodami z nich. Dlatego nie ma już instytucji, które wysyłają do domów na chybił trafił karty kredytowe. Teraz to klient musi się po nie zgłosić. Bo nawet zmniejszając opłaty za roczne używanie, banki na kartach zarabiają – przede wszystkim na kredycie. Jego oprocentowanie jest wysokie. Zwykle wynosi od 17 do ponad 21 proc.
Jednak dla osób niekorzystających z kredytu to właśnie cena za roczne używanie złotych plastików jest najważniejsza. Gdy zwykła kredytówka standardowo kosztuje 35 zł rocznie, to złota zwykle 200 zł, a nawet więcej. Banki, które na rok wydają je tanio, zwykle doliczają obowiązkowe ubezpieczenie. Tak jest np. w przypadku Visy Gold Getin Banku. Kosztuje to 9 zł miesięcznie plus 9,9 zł za obowiązkowe ubezpieczenie. W sumie wychodzi ponad 200 zł za rok. Ale Getin Bank, podobnie jak większość innych banków, rezygnuje z rocznej opłaty, jeśli klient faktycznie płaci kartą. I jest to jedyny sposób, by posiąść prestiż i razem z nim nie zbankrutować.
Beata Tomaszkiewicz