„Złote” banki skorzystają?

– Przy różnicy na poziomie 1,5 pkt proc. oszczędność na odsetkach między kredytem walutowym a złotowym jest na tyle niewielka, że doradziłbym zadłużenie się w rodzimej walucie. Gdy różnica wynosi 2 pkt, wahałbym się z decyzją – mówi Maciej Kosowski z Expandera – firmy zajmującej się pośrednictwem finansowym.

Jak podaje „Parkiet” zadłużając się w walutach, należy pamiętać, że do odsetek trzeba dodać zyski banku, wynikające z przeliczania kursu walut. Prawidłowość jest prosta: bank przelicza nam wartość kredytu po niższym kursie waluty niż stosowany przy spłacie rat. – Można przyjąć, że zabieg ten podnosi oprocentowanie o ok. 0,5-0,7% – dodaje M. Kosowski.

Pięć obniżek stóp procentowych sprawiło, że między kredytem denominowanym we frankach szwajcarskich a w złotych pojawia się różnica ok. 2 pkt proc. Marża na kredycie w CHF wynosi przeważnie 2-3%, do tego trzeba dodać 3-miesięczny LIBOR na poziomie 0,76%. Natomiast tani kredyt złotowy to 1% marży plus WIBOR 3- lub 6-miesięczny, czyli obecnie 4,68 lub 4,57%.

W opinii Andrzeja Powierzy z BDM PKO, by poruszyć rynek hipotecznych kredytów złotowych, konieczne jest osłabienie się złotego. W I połowie roku powrót do kredytów złotowych było widać w momentach, gdy się osłabiał. Jego zdaniem, potrzebny byłby spadek kursu o ok. 10%, a na razie nasza waluta umacnia się. – Dlatego też nie sądzę, by znacząco zwiększył się udział kredytów złotowych w ogólnej sprzedaży. Nie ma też mowy, by doszło do przełomu w bankach pożyczających na mieszkania wyłącznie w złotych. Pomijając Pekao, które radzi sobie dobrze, w przypadku ING BSK i BZ WBK niewielka sprzedaż jest efektem problemów z dystrybucją – mówi analityk. Na pewno banki te nie mogą liczyć na pośredników finansowych. Klienci Expandera nadal w 90% przypadków decydują się na kredyty walutowe. Zazwyczaj wybierają franka szwajcarskiego – pisze „Parkiet”.

HAK