Polbank ułatwia rozstanie z byłymi kartami. To nowe hasło tej instytucji zachęcające do zmiany dotychczasowej kredytówki. Argumentem ma być nowa karta w portfolio. Tym razem przyszedł czas na Złotą Kartę Kredytową. Trzeba przyznać, że w odróżnieniu od karty eurobanku czy Getinu, ta oferta wygląda całkiem ciekawie.Jak każda „prawdziwa” złota karta, również ta z Polbanku daje duże limity transakcyjne, aż do 100 tysięcy złotych. Dodatkowo klient może liczyć na pakiet ubezpieczeń oraz, co istotne, concierge. Karta kosztuje 150 zł (dodatkowa połowę tej kwoty). Okres bezodsetkowy do 56 dni. Oprocentowanie stosunkowo wysokie – takie jak przy pozostałych kartach – 18,9%, zarówno dla transakcji bezgotówkowych jak i gotówkowych. Co ciekawe, Polbank nie wydaje złotej karty dla każdego. Mogą na nią liczyć tylko osoby o dochodach 3 tysiące netto, podobnie jak w Lukas Banku. Nie jest to zatem mało – zwłaszcza porównując do „tombaku” najbliższych dwóch konkurentów w segmencie consumer finance.
Jednym słowem karta, a właściwie warunki finansowe, jest taka, jaka powinna być. Rewolucji na rynku nie zrobi, ale wypadało ją mieć w ofercie. Na minus można zaliczyć słabą obsługę karty przez bankowość internetową. Zobaczymy ile potrwają zmiany, bo z naszego nasłuchu wynika, że szef projektu wylądował w McKinseyu.
Polbank EFG najwyraźniej ulega dużej transformacji. Już teraz myśli o bankowości korporacyjnej, czyli wchodzi na zupełnie nowe obszary rynku. Powoli staje się bankiem uniwersalnym. Oczywiście nikt dla jego złotej karty nie zrezygnuje z Golda w innym banku, ale z drugiej strony odwrotny transfer będzie też już utrudniony. Z 200 placówkami może jeszcze sporo namieszać.