Nie minęły trzy tygodnie od ustanowienia przez złoto kolejnego rekordu wszechczasów, a już ceny kruszcu spadły o prawie 400 dolarów za uncję. Napięta sytuacja w strefie euro i inne symptomy nasilania się kryzysu na świecie prawdopodobnie spowodują jednak, że złoto szybko wróci do łask.
Gwałtowna przecena na rynku metali szlachetnych, która w piątek zmieniła się w paniczną wyprzedaż (szczególnie na srebrze), wywołuje zdumienie wielu inwestorów. Jak to – mówią – czy kruszce nie miały być ostatnią bezpieczną przystanią na czas kryzysu? Czemu znowu drożeją absurdalnie nisko dochodowe obligacje amerykańskie i niemieckie, a złoto, którego wartość nie zależy od wypłacalności jakiegokolwiek rządu, traci na wartości? Takie pytania świadczą o pewnym oderwaniu od realiów. Złoto niestety nie jest pieniądzem. Jest towarem, wykorzystywanym ponadto jako zabezpieczenie przed inflacją. Przede wszystkim jednak jest to mocno spekulacyjne aktywo, które podlega gwałtownym wahaniom ze względu na relatywnie niewielką płynność.
Rosnące prawdopodobieństwo recesji w strefie euro oraz w Stanach Zjednoczonych spowodowało wśród inwestorów instytucjonalnych odwrót od ryzykownych aktywów silnie uzależnionych od cyklu gospodarczego. Wśród nich znajdują się oczywiście także surowce, na które popyt w obliczu załamania gospodarczego niestety spadnie. Złoto, jakby nie było, także zalicza się do tej grupy i wyprzedaż produktów inwestycyjnych opartych o indeksy surowcowe na pewno mu zaszkodziła.
Nie bez znaczenia był też fakt, że złoto stanowiło w wielu portfelach jedyną zyskowną pozycję (jeśli ktoś zakupił je na początku roku, to nadal jest 20% na plusie). Realizacja tych zysków w odpowiedzi na straty na innych instrumentach jest typową reakcją managerów rozliczanych z wyniku całego zarządzanego przez siebie portfela. Ponadto w czasach tak dużej zmienności rzadko obserwowany jest napływ nowych środków do jakichkolwiek funduszy inwestycyjnych. Ludzie widząc wszędzie spadki i ogólną niepewność niechętnie myślą o lokowaniu nowych środków na rynkach.
To wszystko jednak nie przekreśla szans na powrót do wzrostów złota. Recesja w krajach rozwiniętych sama w sobie nie jest wprawdzie pozytywnym czynnikiem, jeżeli jednak przełoży się na dalszą eskalację niepokojów na rynku długu (europejskiego, amerykańskiego lub wreszcie japońskiego, który przekracza już 230% PKB), to może pomóc kruszcowi w powrocie do łask inwestorów. Warto też pamiętać, że od kilku lat za wzrost popytu jubilerskiego na złoto w całości odpowiadają kraje azjatyckie, którym jak na razie nie wróżą recesji nawet najbardziej pesymistyczne prognozy.
Złotu powinny też wkrótce pomóc banki centralne. Wprawdzie ogłoszenie przez Bena Bernanke „operational twist” zamiast trzeciej rundy ilościowego łagodzenia rozczarowało rynek złota, przyczyniając się do obecnej fali spadków, jednak to już przeszłość. Bank Goldman Sachs prognozuje kolejną rundę zakupów aktywów i to nie tylko w USA, ale i w strefie euro. W obliczu zbliżającej się kolejnej recesji bankierzy centralni będą chcieli uczynić wszystko, by przynajmniej nikt nie zarzucił im, że nic nie robią dla poprawy sytuacji gospodarczej.
Inwestycji w kruszce sprzyja poziom realnych stóp procentowych. Od sierpnia rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich zabezpieczonych przed inflacją sięga zera. Oznacza to, że oprócz ochrony przed inflacją papiery ten nie przyniosą żadnego dochodu. Taka sytuacja powoduje, że złoto, które zabezpiecza przed inflacją, a jednocześnie daje potencjał pomnożenia kapitału, staje się dla inwestorów względnie bardziej atrakcyjne. Niskie stopy procentowe stymulują wprawdzie na dłuższą metę wzrost wydobycia, jednak w średnim terminie skłaniają kopalnie do ograniczenia produkcji żeby przeprowadzić konieczne inwestycje. Na pozytywną odpowiedź podaży trzeba poczekać w efekcie kilka lat.
Korzystnie na cenę złota powinna wpłynąć także inflacja. Nie powtórzy się bowiem sytuacja z 2008 roku, kiedy to wysoki wzrost cen szybko ustąpił miejsca deflacji. Dynamika wzrostu cen może spaść tylko chwilowo ze względu na spadek cen ropy naftowej. Nawet, gdyby spadek aktywności gospodarczej wywołał ograniczenie kredytu bankowego, banki centralne są o wiele bardziej zdeterminowane, by nie pozwolić na spadki cen. Gdy na rynkach obniży się zmienność i inwestorzy znów zaczną znowu myśleć o zarabianiu, a nie tylko o ograniczaniu strat, złoto ponownie wróci do łask.
Źródło: Wealth Solutions