Złoty może się umocnić

Ostatnie dni pokazały, iż tezę o tym, że na koniec miesiąca nasza waluta będzie słaba, trzeba niestety odłożyć na bok. Scenariusz obserwowany przez kilka ostatnich miesięcy, a tłumaczony przez wielu problemem wygasających opcji walutowych, który z czasem stał się psychologicznym pretekstem przykrywającym inne czynniki (chociażby obawy dotyczące kwestii budżetowych), przestaje się sprawdzać.

Raz, że opcji które pozostały na rynku jest bardzo mało, dwa, co wydaje się być znacznie ważniejsze – w osłabieniu złotego nie ma teraz żadnego celu. Tajemnice wokół tegorocznej nowelizacji budżetu zostały rozwiane w miniony wtorek, a nowy, wyższy deficyt względnie spokojnie przyjęty przez rynki. Nadziei na osłabienie złotego można było upatrywać w komunikacie FED, który mógł wyraźniej osłabić rynki akcji i wzmocnić dolara. Komunikat amerykańskiej Rezerwy Federalnej był jednak bardziej łagodny, w efekcie czego giełdy wprawdzie spadły, a dolar zyskał, ale nieznacznie. Inwestorzy uznali, iż kluczowym „przesłaniem” jest jednak to, iż stopy procentowe nie będą podnoszone przez dłuższy czas (mimo, że FED zwrócił uwagę na wzrost cen energii, zestawiając to jednak z niskimi mocami produkcyjnymi w gospodarce).

Wczorajsze wieczorne zwyżki na Wall Street poprawiły globalne nastroje. Inwestorzy zaczęli wyprzedawać dolara kierując się w stronę bardziej ryzykownych, ale i zyskownych walut (mechanizm „carry-trade” powraca). Na tej fali jednym z większych beneficjentów może być właśnie złoty, który zdaniem części obserwatorów, w tym przedstawicieli Międzynarodowego Funduszu Walutowego, wydaje się być niedowartościowany na tle pozostałych walut regionu (na początku tygodnia czeska korona notowała tegoroczne maksima względem euro). Dodatkowo analizując wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej, można odnieść wrażenie, iż są oni coraz mniej chętni kolejnym obniżkom stóp procentowych.

Dzisiaj rano kurs EUR/USD na rynkach światowych wzrósł do 1,4050. Z kolei w kraju złoty umocnił się do 4,4850 zł w relacji do euro, 3,19 zł względem dolara i 2,93 zł wobec szwajcarskiego franka. Na rynek nie napłyną dzisiaj żadne istotne dane z kraju. Pozostaniemy więc pod wpływem nastrojów na giełdach i zmian na rynku EUR/USD. Część obserwatorów zwraca uwagę, iż do wieczornego osłabienia się dolara mogły przyczynić się informacje z 14 banków centralnych, które w porozumieniu z FED zdecydowały się przedłużyć do lutego 2010 r. specjalną linię swapową w dolarach mającą odblokować akcję kredytową.

Dzisiaj kluczowe dla inwestorów będą informacje, jakie napłyną o godz. 14:30 z USA. Poznamy wtedy dynamikę wydatków i dochodów Amerykanów w maju (progn. 0,3 proc. m/mi 0,3 proc. m/m), a także wskaźnik PCE Core (progn. 0,1 proc. m/m). Z kolei o godz. 15:55 opublikowany zostanie wskaźnik nastrojów konsumenckich Uniw. Michigan na koniec czerwca (progn. 69 pkt.).

EUR/PLN: Spadek poniżej 4,50 sugeruje zniżkę do 4,45, czyli do głównego dolnego ograniczenia miesięcznej konsolidacji. Wskaźniki dzienne zaczynają pokazywać przewagę strony podażowej. Niewykluczone, iż rozpoczynamy falę, która sprowadzi  w lipcu kurs euro w okolice 4,30.

USD/PLN: Przebicie poziomu 3,20 sugeruje ruch w stronę 3,15. Dzienne wskaźniki zaczynają potwierdzać przewagę strony podażowej. To może sugerować, iż kolejnym celem będzie poziom 3,10, a lipcu dolar spadnie poniżej bariery 3,00. To będzie możliwe w sytuacji, kiedy EUR/USD będzie ustanawiać nowe tegoroczne maksima (powyżej 1,4340).

EUR/USD: Obserwowana w ostatnich tygodniach konsolidacja zaczyna coraz bardziej przypominać formację spodka, która w efekcie powinna zaowocować silnym wybiciem w górę. Kluczowe w tej ocenie było wczorajsze i dzisiejsze zachowanie się kursu – odbicie z rejonu 1,39 i wzrost w okolice 1,4050. Kluczowe w najbliższym czasie jest maksimum ze środy (1,4138), które może być testowane w najbliższych dniach. Dzienne wskaźniki zaczynają potwierdzać koncepcję wzrostową. Silnym wsparciem jest rejon 1,40.

Marek Rogalski
Źródło: DM BOŚ