Powodują wręcz, że awersja do ryzyka ponownie rośnie, co przekłada się na zachowanie się rynku walutowego. Spadki na parze EUR/USD, która ostatnio jest wypadkową zachowania się indeksów na Wall Street, doprowadziły dzisiaj rano do osłabienia się złotego. Dolar podrożał do 2,98 zł, euro do 3,76 zł, frank do 2,49 zł, a funt do 4,44 zł (stan po godz. 13:10). Prognozowane spadki na dzisiejszym otwarciu rynku w USA na podstawie kontraktów terminowych, sugerują, że negatywny trend na złotym może się jeszcze utrzymać.
Weekendowy szczyt państw grupy G20 nie stał się drugim, historycznym Bretton Woods, co tylko pokazuje coraz większą słabość rządzących w obliczu eskalacji kryzysu. Ogólnikowe ustalenia i zwołanie terminu kolejnego spotkania na kwiecień 2009 r. sugerują, że temat schodzi na dalszy plan. W najbliższym czasie o wiele ważniejsze będą kwestie dokapitalizowania Międzynarodowego Funduszu Walutowego (inaczej kwota środków pomocowych dla krajów rozwijających się może być zbyt mała), a także szczegóły planu pomocowego dla wielkiej trójki z Detroit, dinozaurów amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego, czyli General Motors, Forda i Chryslera. Milcząca zgoda na upadek tych instytucji, będzie grozić kolejną silną falą wyprzedaży, która przetoczy się przez światowe rynki akcji. Amerykański Sekretarz Skarbu, Henry Paulson ma coraz trudniejszą sytuację, która już wymusiła zmianę założeń, o jakie oparty został tzw. TARP, czyli program pomocowy dla amerykańskich instytucji finansowych. Zrezygnowano z kontrowersyjnego wykupywania toksycznych długów, na rzecz wzmocnienia kapitałowego wielu instytucji finansowych, a także bliżej niesprecyzowanego wsparcia dla rynku nieruchomości. Takie nagłe zmiany powodują jednak dodatkową dezorientację i utwierdzają inwestorów w negatywnym przeświadczeniu, jakie mogli wynieść po obserwacji wyników szczytu G20.
W tym tygodniu napłynie też kilka znaczących danych dla naszego, polskiego rynku. Mowa o jutrzejszej dynamice płac w październiku, która najprawdopodobniej zmniejszyła się z 10,9 proc. r/r do 9,6 proc. r/r. Z kolei w czwartek poznamy dane o produkcji przemysłowej i jej cenach. Tutaj oczekiwania wynoszą odpowiednio 2,2 proc. r/r i 2,4 proc. r/r, chociaż są dość rozbieżne. Analitycy amerykańskiego Merryll Lynch spodziewają się nawet spadku produkcji o 3,1 proc. r/r, po raz pierwszy od I kwartału 2005 r. Taki odczyt niewątpliwie zwiększyłby oczekiwania na cięcie stóp procentowych przez RPP o 25 p.b. w końcu listopada, które obecnie kształtują się w okolicach 50-60 proc. Niestety nie byłby korzystny dla złotego. W czwartek poznamy także dane o inflacji bazowej netto, która powinna wynieść 4 proc. r/r.
Najbliższe dni powinny być kontynuacją huśtawki nastrojów na rynkach i niestety raczej nie będą sprzyjać złotemu. Na kluczowy czynnik, czyli nieco większe odbicie na amerykańskiej giełdzie, być może będziemy musieli zaczekać aż do końca listopada, kiedy to miejmy nadzieję, że rozpocznie się zwyczajowy „rajd świętego Mikołaja”.
Marek Rogalski
Główny Analityk
First International Traders Dom Maklerski S.A.