Złoty słabnie w reakcji na wysoki deficyt

Spadek wartości złotego wynika głównie z obaw inwestorów o stan przyszłorocznego budżetu Polski.

Zaczęło się od upublicznionej wczoraj rekomendacji BNP Paribas, która brzmi:sprzedawać polskie obligacje. W ostatni weekend minister finansów zapowiedział, że deficyt budżetowy przekroczy 52 mld zł. O tym, że nie jest za dobrze, można było już wywnioskować po środowej aukcji polskich obligacji, która była pierwszą po informacji ministra o dziurze budżetowej. Sprzedano podczas niej tylko połowę oferty resoru finansów.

– Słabe wyniki aukcji pięcioletnich obligacji pokazują, że problem może narastać. A medialne zagranie resortu finansów w ostatni weekend nie do końca się udało – uważa Marek Rogalski, analityk Domu Maklerskiego BOŚ. Jego zdaniem do końca tygodnia złoty może jeszcze stracić.

Czy rząd zmieni zdanie i zamiast podwyższać deficyt podniesie podatki i ograniczy wydatki?
Nie odważy się podnieść podatków bezpośrednich nie tylko w przyszłym roku, ale także w 2011 – twierdzą ekonomiści. Bezpośredni drenaż naszych kieszeni przez fiskusa może nas ominąć także w 2012 r. Pod warunkiem że w przyszłym roku Donald Tusk zostanie prezydentem, a rok później Platforma Obywatelska wygra wybory parlamentarne.

Według Marka Zubera, ekonomisty Dexus Partners, teraz rząd stawia sobie za cel wygranie wyborów. – Podnoszenie podatków zawsze jest niepopularne. A taki ruch przed wyborami może okazać się samobójczym strzałem. W przyszłym roku możemy spodziewać się wzrostu niektórych podatków pośrednich. Podobnie w 2011 – mówi Zuber.

Rząd zdecydował się na podniesienie deficytu, czyli zwiększenie długu, w przyszłym roku, i raczej z tego się nie wycofa. Oprócz tego miał jeszcze dwie możliwości: podnoszenie podatków, a więc zwiększenie dochodów do budżetu albo ograniczenie wydatków. – Ograniczenie wydatków może być jeszcze bardziej niepopularne niż podniesienie podatków, szczególnie w grupach, które to dotknie – mówi Zuber. Dlatego, według ekonomisty, na reformę całego systemu finansów publicznych musimy poczekać, aż któraś z partii osiągnie taką przewagę, by zapewnić sobie większość. A do tego być pewna, że nie storpeduje tego weto prezydenta.

Wówczas czeka nas ograniczenie sztywnych wydatków budżetu. – Dotknie to przede wszystkim grup uprzywilejowanych. Mogą zniknąć np. ulgi podatkowe dla nauczycieli. Skończą się też prawdopodobnie przejścia na emeryturę po 15 latach pracy – uważa Zuber. Zanim jednak do tego dojdzie, już w przyszłym roku czeka nas podwyżka podatków pośrednich. Wzrośnie akcyza na papierosy i olej napędowy. W obu przypadkach wynika to z wymogów unijnych.

Rząd zastanawia się także nad podwyższeniem podatku akcyzowego na alkohole i prąd. Mimo wszystko więc czeka nas drenaż kieszeni. Bo wyższe podatki spowodują, że za produkty nimi objęte zapłacimy więcej.

Henryk Sadowski