Zmierzch funduszy inwestycyjnych

W najbliższych latach nie ma dużych szans na powrót wśród Polaków boomu na fundusze inwestycyjne, na podobieństwo tego, jaki miał miejsce w 2007 r. Osoby, które ulokowały wtedy oszczędności w TFI tuż przed krachem, wciąż jeszcze nie odrobiły strat. Dotyczy to dużej grupy ludzi, bo pamiętać należy, że zainteresowanie funduszami rosło wraz z indeksami.

Zrozumiałe jest zatem wciąż utrzymujące się zniechęcenie do takich inwestycji i instytucji je oferujących. Ponadto potencjalnie zainteresowani usługami TFI dostali w ostatnim czasie bardzo ciekawą alternatywę. Za pośrednictwem wielkich prywatyzacji ministerstwo skarbu nauczyło setki tysięcy Polaków indywidualnego inwestowania na giełdzie. Jak zauważył Peter Lynch w odniesieniu do rynku amerykańskiego, skoro różnorodnych funduszy inwestycyjnych jest już co najmniej tyle samo, co akcji notowanych na giełdzie spółek, w czym łatwiejszy ma być wybór dobrego funduszy od akcji dobrego przedsiębiorstwa?

Podobnie dzieje się w Polsce. Wiele osób, które jeszcze kilka lat temu oszczędności zaniosłoby do TFI, obecnie mogło zapisywać się na akcje PZU, Tauronu, JSW, a gdy zobaczyło, że to nic trudnego, dokupić na przykład inne akcje z WIG20. Dla wielu osób taka strategia jest tak samo, a nawet bardziej racjonalna, niż zamienienie pieniędzy na wirtualne jednostki uczestnictwa, za którymi tak naprawdę do końca nie wiadomo jaka wartość stoi.

Do tego dochodzą inne korzyści, takie jak szybkość realizacji transakcji, względy podatkowe, a nawet pewne poczucie satysfakcji z samodzielnie realizowanych inwestycji. Zatem nie ma co dziwić się z faktu, że gdy saldo wpłat i umorzeń w TFI nieznacznie tylko rosło, liczba nowo otwartych rachunków maklerskich biła rekordy.

Do funduszy zniechęca również przekaz płynący z najpopularniejszych telewizyjnych programów informacyjnych. Skoro widzowie w tonie paniki bombardowani są informacjami o zawirowaniach na rynkach finansowych, politycy otwarcie krytykują ideę otwartych funduszy inwestycyjnych i zabierają im środki na inwestycje giełdowe, a coraz częściej mówi się o likwidacji całego drugiego filaru, jako zbyt niebezpiecznego, to jak w świadomości przeciętnego Polaka kojarzyć mają się fundusze na rynku kapitałowym?

Zwłaszcza, że inwestycjom giełdowym obecnie w ogóle nie sprzyja giełdowa koniunktura. Po wywołanym obniżeniem ratingu USA giełdowym załamaniu, klimat dla zakupu akcji lub jednostek TFI jest kiepski. Wiele wskazuje na to, że nie są to przejściowe nastroje, ale reakcja rynku na to co dzieje się w realnych gospodarkach. A dzieje się nie najlepiej. Tymczasem bez powtórzenia koniunktury lat 2005 – 2007 nie ma nawet co marzyć o masowych szturmach Polaków na fundusze inwestycyjne.

W centrum zainteresowania jest złoto, bezpieczne waluty, akcje dużych spółek z branż defensywnych, lokaty i obligacje. Fundusze inwestycyjne, nawet te najbezpieczniejsze, wciąż kojarzą się z chwiejnym sektorem finansowym, nieprzejrzystą polityką inwestycyjną i dużą zmiennością w okresach zawirowań, a to nie pozwala budować zaufania w niepewnych czasach.

Jarosław Ryba

Źródło: Bankier.pl