Jak na razie nie grozi nam narodowe bankructwo. Ale nie oznacza to, że w najbliższych dwóch latach polska gospodarka nie stanie pod ścianą. Znowelizowany budżet na ten rok założył 27,18 mld zł deficytu przy mniejszych o 46,6 mld zł wpływach do budżetu. To o 9 mld zł więcej niż planowano na ten rok. Tak duży deficyt przy małych dochodach oznacza jedno: możemy zapomnieć o euro, przynajmniej na razie. Możemy również spodziewać się niepokojów społecznych i spowolnienia gospodarczego, na które wpłynie mała wypłacalność milionów obywateli zatrudnionych w administracji państwowej, służbie zdrowia i szkolnictwie.
Ale to nie koniec kłopotów gospodarki. Rząd już od dawna łakomym okiem patrzył na dywidendy spółek, które w większej części należały do Skarbu Państwa. Teraz ministrowie mówią wprost: bierzemy dywidendy z każdej spółki, która w ubiegłym roku osiągnęła jakikolwiek zysk. Dla spółek oznacza to jedno – odczuwalny brak środków na inwestycje, zmiany w bilansach i niechętne udzielanie kredytów przez i tak pełen lęku sektor bankowy nad Wisłą. Więcej ma się znaleźć w budżecie środków unijnych. Ale nie dlatego, że wspólnota europejska bardziej szczodrze sypnie pieniędzmi. Sekret tkwi w przewalutowaniu środków unijnych, co ma odczuwalnie zwiększyć ich wolumen.
Beneficjantem osławionych gier w „opcje walutowe” okazał się tym razem… budżet państwa!
Idą ciężkie czasy
Minister finansów Jacek Rostowski, który przez ostatnie miesiące pracował nad nowelizacją podkreśla, że w chwili budowania budżetu na ten rok w grudniu 2008 r. Polska zakładała wzrost gospodarczy na poziomie 3,7 proc. Dzisiaj rząd i instytucje niezależne zakładają, że PKB Polski w tym roku będzie minimalnie dodatni. Zdaniem ministra, takie przeszacowanie w czasie globalnej recesji nie jest niczym szczególnym. Rostowski podaje przykład Niemiec, które przewidywały wzrost PKB na poziomie 0,2 proc., a obecnie oczekują ponad 6-proc. spadku.
– Pierwszy etap walki z kryzysem już za nami, drugi będzie o wiele cięższy – uważa Rostowski.
Choć minister zapowiedział, że nie będzie w tym roku postulował podniesienia podatków, deklaracja wcale nie jest taka pewna. Bowiem jeśli rządowi nie uda się znaleźć źródeł dochodów, które choć w minimalnym stopniu zmniejszą deficyt, sprawa podniesienia podatków wróci na obrady. I być może wyższe podatki zasilą budżet już w przyszłym roku, ponieważ trzeba będzie zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do zagrożenia stabilności finansów publicznych.
Budżet zasilić mają wpływy ze sprzedaży 10-letnich obligacji Skarbu Państwa denominowanych w dolarach, które według informacji CitiGroup wycenia się na 290 punktów bazowych wyżej niż rentowność obligacji skarbowych USA.
Przygotowana przez rząd nowelizacja budżetu trafi pod głosowanie 14 lipca. I już wiadomo, że wzbudzi ogromne kontrowersje. Bo opozycja sejmowa uważa, że dokument jest przygotowany źle, a przede wszystkim za późno. Rząd natomiast broni się dotychczasową niejasną sytuacją polskiej i światowej gospodarki.
Państwo pochłania zyski
Jednak tak naprawdę najbardziej odczuje polska gospodarka wypłacenie dywidend za ubiegłoroczne zyski ze spółek z udziałem Skarbu Państwa. To potężne firmy, od których działalności zależą inne podmioty gospodarcze. Wstrzymanie ich rozwoju może oznaczać również spowolnienie całych sektorów. Do najbardziej kontrowersyjnych i budzących sprzeciwy, także organów nadzoru, decyzji Skarbu Państwa należą przede wszystkim uchwały Walnych Zgromadzeń Akcjonariuszy o wypłacie dywidendy ze spółek PKO BP i KGHM Polska Miedź. W tej ostatniej, pomimo zapowiedzi zarządu z końca minionego roku o niewypłaceniu dywidendy, Skarb Państwa ponownie postawił na swoim. Na WZA KGHM Polska Miedź przegłosował wniosek o wypłacie 11,68 zł (80 proc. zysku) dywidendy przypadającej na jedną akcję konglomeratu. Polski potentat miedziowy, który ma dość kapitałochłonne wymagania inwestycyjne, nie zamierza jednak zaprzestać lokowania kapitału i nie koryguje budżetu na bieżący rok. Dla przypomnienia, KGHM planuje wydać w najbliższych dwóch latach odpowiednio 2,2 mld zł oraz 19,8 mld zł. Polski koncern miedziowy jest zaliczany do największego sponsora Skarbu Państwa, bowiem w minionych latach wypłacił przeszło 7 mld zł zysku w postaci dywidendy.
Nie obejdzie się również bez lekkiego drenażu Giełdy Papierów Wartościowych oraz Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. Specjalnie dla tych spółek uchylono jeden z artykułów Ustawy o obrocie instrumentami finansowymi. Przepis, o którym mowa, stanowił o braku możliwości wypłaty dywidendy tych spółek w przypadku, gdy akcjonariuszem dominującym jest Skarb Państwa. Dlatego został zmieniony. Mająca 18 lat GPW, organizująca obrót papierami wartościowymi w Polsce, wypłaci skumulowane zyski z lat 2006-2008, czyli około 320 mln zł, natomiast Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych będzie musiał wyłożyć kilkadziesiąt milionów złotych.
Jak komentuje rzecznik Skarbu Państwa – Maciej Wiewiór – decyzja o wypłacie dywidendy jest przede wszystkim spowodowana kumulującym się zyskiem zatrzymanym w bilansach GPW i KDPW. A także zrealizowaniem prawa do partycypacji w zyskach w spółce, w której Skarb Państwa ma dominującą pozycję. Poza wymienionymi wcześniej spółkami, podział zysku zostanie lub został już narzucony TP SA, PGNiG, Enea, PGE oraz PZU.
Ostrożnie z ocenami
Niezależni analitycy dalecy są od potępiania w czambuł obecnej noweli. Zwracają jednak uwagę na to, że skoro rząd pracując nad uchwalonym na początku roku budżetem nie potrafił przewidzieć, że w czasie recesji będzie konieczna korekta prognoz wzrostu gospodarczego, to również nie ma żadnej gwarancji, że budżet po zmianach będzie spełniał swoją rolę.
– Uporządkujmy fakty: zmiana budżetu jest konieczna, nie ma co do tego wątpliwości – mówi Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha. – Jednak przy obecnej dynamice zmian w światowej gospodarce, można te zmiany na dzisiaj przyjąć wyłącznie z ryzykiem konieczności przeprowadzenia kolejnych nowelizacji za kilka miesięcy. Krótko mówiąc – przy obecnym otoczeniu trudno jest planować z tak dużym wyprzedzeniem.
Podzielone są natomiast zdania dotyczące dywidendy spółek z udziałem Skarbu Państwa. Część analityków uważa, że drenowanie spółek jest daleko idącym brakiem ostrożności. Inni natomiast wychodzą z założenia, że każda spółka działająca w gospodarce rynkowej ma przynosić zyski swoim właścicielom.
– Przedsiębiorstwa powinny generować zyski i w racjonalny sposób obdzielać zyskami akcjonariuszy – uważa Jabłoński. – Spółki należące do Skarbu Państwa również powinny wypłacać dywidendę. W innym przypadku mogłyby równie dobrze być organizacjami użytku publicznego, bądź przedsiębiorstwami pomocniczymi nie nastawionymi na zysk. Z całą pewnością jednak nie można wszystkich spółek wrzucić do jednego worka, lecz każdą z nich indywidualnie oceniać, czy odebranie ubiegłorocznego zysku nie osłabi spółki na rynku i nie wpłynie negatywnie na jej przyszłość.
Zanim jeszcze nowela budżetowa będzie głosowana w Sejmie, premier Donald Tusk już zdążył poprosić kancelarię prezydenta Lecha Kaczyńskiego o to, żeby pod ustawą znalazł się prezydencki podpis. Rządowi zależy na jak najszybszym uchwaleniu zmian w finansach państwa.
PAWEŁ PIETKUN