Zwolnienia w bankach. BGŻ zapowiada redukcje o 370 osób

Kolejne zwolnienia w sektorze bankowym. Bank BGŻ poinformował dzisiaj, że do połowy przyszłego roku zamierza zwolnić 370 pracowników. Redukcję kadry zapowiedział także PKO BP. Perspektywy branży niestety nie rysują się różowych kolorach.

 

Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że od listopada ubiegłego roku sektor bankowy zredukował zatrudnienie o blisko 2 tys. pracowników. Dziś w bankowości pracuje 175 tys. osób. To najniższa liczba od marca 2010 roku. Tylko w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy tego roku z pracą pożegnało się już 1400 osób, a to nie koniec zwolnień. Część instytucji, które zapowiedziały już zwolnienia grupowe, formalnie nie rozstały się jeszcze z pracownikami, bo proces jest rozłożony w czasie.

 

O zwolnieniach w bankowości nieoficjalnie mówi się już od ubiegłego roku. Pierwsze banki głośno zapowiedziały redukcje, publikując raporty i sprawozdania w pierwszym kwartale 2012. W wielu wypadkach wynika to z spowodowanych przez kryzys zmian strategii i profilu działania. Ale nie tylko – dużą winę ponoszą też rekomendacje KNF, które wymusiły na bankach ograniczenie sprzedaży kredytów. W efekcie część placówek hipotecznych stała się niepotrzebna i banki zaczęły redukować ich liczbę. To automatycznie pociągnęło za sobą zwolnienia specjalistów od hipotek.

 

Na początku roku Citi Handlowy ogłosił, że zamierza zwolnić 560 pracowników. Nordea Bank Polska zapowiedział redukcję załogi o 400 osób. W BPH do listopada pracę straci 600 osób. DnB Nord w związku ze zmianą profilu działalności pozbędzie się 650 pracowników. Nordea Bank zwolni 400 osób, BNP Paribas 410, a BGK 223. Zwolnienia zapowiedział także Bank BGŻ. Obejmą one maksymalnie 370 osób i zostaną przeprowadzone do 30 czerwca 2013 roku. W komunikacie banku czytamy: „Porozumienie zakłada możliwość skorzystania przez pracowników objętych zwolnieniami ze świadczeń łagodzących skutki utraty zatrudnienia. Są to m.in. dodatkowe odprawy uzależnione od stażu pracy w Banku, a także wsparcie w zakresie rozwoju umiejętności aktywnego poszukiwania nowych możliwości zatrudnienia”.

 

Niestety można oczekiwać, że to jeszcze nie koniec zwolnień w sektorze. Niedawno także prezes PKO Banku Polskiego napomknął, że liczba zatrudnionych w banku w 2013 roku spadnie, jednak nie są planowane zwolnienia grupowe. W komunikacie PAP mówił m.in.: „Nie przewidujemy desperackich decyzji dotyczących obniżenia kosztów poprzez cięcia personalne. Nie przewidujemy zwolnień tego typu. W 2012 i 2013 roku liczba osób banku będzie się zmniejszała”

 

Zwolnień oczekiwać zapewne nastąpią także w bankach, które będą się łączyć. Jest to niestety nieunikniony proces podczas każdej fuzji. Redukcje obejmą zapewne pracowników BZWBK i Kredyt Banku, a także Raiffeisena i Polbanku. Po fuzjach dokonywany jest przegląd sieci placówek, łączone są departamenty. Praktyka pokazuje, że spośród dwóch placówek łączących się banków, które znajdują się blisko siebie, z reguły jedna idzie pod nóż. Niewykluczone, że jeśli dojdzie do przejęcia Banku Pocztowego przez PKO Bank Polski, zwolnienia nie miną także pracowników tych instytucji.

 

Trudna sytuacja dotyczy nie tylko pracowników banków. Restrukturyzację zatrudnienia przeprowadziło także PZU. Od 2009 roku ubezpieczyciel rozwiązał umowy z blisko 3,6 tys. osób. Nie sposób też nie wspomnieć o Amber Gold, które kończąc działalność zostawiło na lodzie kilka tysięcy osób. Pracownicy Amber piszą do nas skargi, że banki nie chcą ich zatrudniać właśnie ze względu na poprzednie miejsce zatrudnienia. Z kolei banki deklarują, że nie jest to prawdą.

 

Rynek pracy dla specjalistów od finansów robi się niestety coraz ciaśniejszy. I moim zdaniem dla pracowników sektora bankowego przyszłość nie rysuje się w różowych barwach. Z jednej strony to kryzys czy rekomendacje, z drugiej strony zmiana modelu działalności detalicznej. W dłuższej perspektywie większość banków łączy nadzieje z samoobsługą klienta przez elektroniczne kanały. Wraz z rozwojem bankowości internetowej i mobilnej zmienia się model obsługi transakcyjnej. Gdybyśmy spojrzeli na te najbardziej zaawansowane rynki Zachodnie, widać, że klienci do placówek zaglądają coraz rzadziej. Na rynek wchodzi też nowe pokolenie, dla których naturalnym kanałem obsługi jest internet i bankowość mobilna. Ujmując to drastycznie – oni nie potrzebują bankierów. Z drugiej strony na zwolnieniach tracą konserwatywni klienci, którzy jeszcze przez lata będą korzystać z placówek. Miejsce doświadczonych bankierów zastępują bowiem ludzie prosto po studiach, ze znacznie niższym doświadczeniem zawodowym i niższymi wymaganiami finansowymi. Tracą na tym także ocaleni pracownicy, bo często muszą realizować wyśrubowane cele w znacznie mniejszym zespole.

 

Napisz do mnie: wboczon@prnews.pl

Śledź na Twitterze.