2014 – jak dalej ze złotem?

Właśnie dobiega końca najgorszy rok w historii notowań złota od 1981 roku. Kruszec, licząc w dolarach stracił na wartości 28%, licząc w euro nawet 32%. Spadliśmy do poziomów ostatnio notowanych w połowie 2010 roku. Czy w 2014 roku możemy liczyć na odbicie?

Wyprzedaż złota, która miała miejsce trzydzieści dwa lata temu, była znakiem końca bańki spekulacyjnej na rynku kruszcu. Od tego czasu realnie tracił on na wartości aż do 2000 roku. Począwszy od 1980 roku straty, uwzględniając inflację, sięgnęły 80%. Czy należy spodziewać się powtórzenia podobnego scenariusza? Mimo, iż od dawna ostrzegam przed inwestowaniem w kruszec (mój pierwszy artykuł w barwach Wealth Solutions z kwietnia 2009 roku dotyczył właśnie tego tematu; niniejszy tekst – będący ostatnim jaki piszę jako ekonomista WS – zamyka niejako ten rozdział), nie byłbym aż takim pesymistą. Cena złota zbliżyła się bowiem do rozsądnego poziomu 1000 dolarów za uncję. Są powody by sądzić, że nawet jeśli spadnie poniżej tego progu, to nie utrzyma się tam długo.

Wielka ucieczka z ETF-ów

Nim pokuszę się o prognozę na nadchodzący rok oraz nieco bardziej wysuniętą w przyszłość wizję, warto pochylić się nad procesami, które zachodziły na rynku złota w 2013 roku. Najważniejszym niewątpliwie była masowa wyprzedaż kruszcu będącego w posiadaniu funduszy ETF. Szacuje się, że w 2013 roku ilość złota zgromadzonego w tych funduszach spadła o ponad jedną trzecią. Po tym, jak wyparowało 800 ton, zasoby złotych ETF-ów znalazły się na poziomie z drugiej połowy 2009 roku. Ta ostatnia informacja jest moim zdaniem ważna, gdyż wskazuje, jak długo jeszcze ucieczka z ETF-ów może potrwać.

Istnieje bowiem spora szansa, że inwestorzy, którzy zaczęli kupować złoto począwszy od ostatniego kwartału 2008 roku, czynili to w oparciu o przesłanki, które albo od początku były błędne, albo błędne wkrótce się okazały. Nie doszło bowiem do niekontrolowanego wybuchu inflacji, ani załamania światowego systemu finansowego i ucieczki od papierowych walut. Rekordowe poziomy indeksów giełdowych zachęcają zaś do powrotu na rynek akcji. Rysujący się od września 2011 roku spadkowy trend na złocie (mocno potwierdzony w 2013 roku) będzie dla wielu inwestorów ostatnim sygnałem, że pora zamykać pozycje. Nie spodziewałbym się więc, by w kolejnym roku ucieczka z ETF-ów ustała, choć niewykluczone, że jej intensywność osłabnie.

Tylko na Wschodzie kupują złoto

Drugim kluczowym wydarzeniem w minionym roku było niemal całkowite przesunięcie się rynku złota z Zachodu na Wschód. Kupujący z Europy i USA stanowili nieco ponad 10% rynku. Co więcej wzmogła się koncentracja popytu po stronie dwóch największych konsumentów złota – do Chin i Indii trafiło prawie 60% kruszcu będącego w obrocie w pierwszych trzech kwartałach 2013 roku. Obserwacja sytuacji w tych krajach jest więc kluczowa dla formułowania jakichkolwiek długoterminowych prognoz.

Tradycyjny argument przemawiający za wzrostami na rynku złota mówi, że w Azji apetyt na ten kruszec ograniczają tylko możliwości płatnicze. Ponieważ zaś azjaci będą mieli coraz większe dochody (na skutek szybkiego wzrostu PKB), będą kupować coraz więcej złota. Jest w tym na pewno sporo prawdy – z tego powodu uważam, że ewentualne spadki ceny złota wyraźnie poniżej 1000 dolarów w najbliższym czasie nie utrzymają się długo. Zwłaszcza, że zainteresowanie kruszcem w wielu krajach azjatyckich ma także charakter inwestycyjny. Z powodu wysokiej inflacji, spadku wartości lokalnych walut oraz słabości giełd, złoto jawi się jako atrakcyjna lokata.

Jednak w dłuższej perspektywie to wszystko może się zmienić. Paradoksalnie wzbogaceniu się takich krajów jak Chiny i Indie będzie towarzyszyła z jednej strony zmiana nawyków konsumpcyjnych (zastąpienie złota przez luksusowe samochody, meble, domy czy elektronikę), z drugiej modernizacja systemu finansowego na wzór zachodni tak, że lokata w złoto przestanie być atrakcyjna. Przy konstrukcji długoterminowych prognoz cen kruszcu nie sposób moim zdaniem tych dwóch czynników pominąć.

Nieposkromione apetyty banków centralnych?

Nie można zapomnieć także o bankach centralnych, które od 2011 roku zaczęły energicznie kupować złoto, a dwa lata wcześniej zaprzestały jego sprzedaży. Zamiast około 400 ton dodatkowej podaży, co było normą przed kryzysem, pojawił się dodatkowy popyt na zbliżonym poziomie około 400 ton. W 2013 roku zainteresowanie banków centralnych zakupami złota wyraźnie osłabło. O ile rok wcześniej kupiły 544 tony, o tyle miniony rok przyniósł zakupy o 150-200 ton mniejsze. Częściowo zmiana ta wynika z mniejszych środków, którymi dysponują banki centralne gospodarek rozwijających się – osłabienie się krajowych walut zatrzymało wzrost rezerw walutowych, za które banki kupują złoto. Nawet więc, jeśli tempo zakupów będzie słabło, banki centralne jeszcze przez kilka lat będą zwiększały popyt na kruszec. Póki co żaden bank z rynków rozwiniętych nie zdecydował się powrócić do sprzedaży złota. Gdyby taki fakt miał miejsce, warto go odnotować, gdyż za pierwszym odważnym prawdopodobnie pójdą następni, dostarczając dodatkowej podaży na rynek.

Jeżeli optymistyczne prognozy na przyszły rok się potwierdzą, inaczej mówiąc, nie zajdą jakieś nieprzewidziane niekorzystne okoliczności związane z jakąś formą nawrotu kryzysu finansowego, ceny złota będą dalej spadać. Dramatyczna przecena z zeszłego roku prawdopodobnie się nie powtórzy – spodziewałbym się spadków dużo łagodniejszych, nieprzekraczających 10-15%, pozostaniemy więc ciągle powyżej 1000 dolarów za uncję. Na wzrosty jednak bym nie liczył – dopóki ucieczka z ETF-ów będzie postępowała trudno myśleć o odwróceniu trendu. Złotu nie będzie sprzyjał także wzrost stóp procentowych w USA oraz umacniający się dolar.

Maciej Bitner
główny ekonomista Wealth Solutions