70% pensji na spłatę rat: chińscy niewolnicy hipotek

W latach 2000-11 do chińskich miast przeprowadziło się ponad 230 milionów ludzi. Tak szybka urbanizacja i częściowe uwolnienie rynku nieruchomości doprowadziły do gwałtownego wzrostu cen mieszkań. Młodzi Chińczycy, którzy zdecydowali się na zaciągnięcie kredytu, balansują na granicy finansowej wydolności.

Średnia cena metra kwadratowego mieszkania w 100 chińskich miastach poszybowała w górę, mimo że państwo próbuje okiełznać tworzącą się bańkę spekulacyjną. Przeciętnie zarabiający Chińczyk musi poświęcić na jeden metr nieruchomości pięciokrotność swoich miesięcznych dochodów. Jak podaje „Bloomberg”, kupujący 100-metrowe mieszkanie przeznaczą na jego spłatę 40-krotność swoich rocznych dochodów.

Wzrost cen uderzył w młodych


Na hossę na rynku miejskich nieruchomości złożyło się wiele czynników. Pierwszym była przeprowadzona pod koniec zeszłego wieku reforma mieszkalnictwa, która doprowadziła do prywatyzacji nieruchomości komunalnych. Stale rozwijający się przemysł i sektor usług wysysa ludność z terenów wiejskich, co gwałtownie zwiększa popyt na nieruchomości. Nierównowagę na rynku wykorzystują deweloperzy, dyktując warunki. Presję na wzrost cen dodatkowo wzmacnia spekulacja – osoby, które stać na otrzymanie kredytu, kupują mieszkania, by wkrótce odsprzedać je po wyższej cenie i powtórzyć inwestycję. W porównaniu z innymi typami aktywów nieruchomości przynoszą niezwykle atrakcyjny zwrot.

Boom kredytowy rozpoczął się stosunkowo niedawno. Do 2004 roku zakup nieruchomości na kredyt nie był zjawiskiem masowym. Gdy wzrost wartości mieszkań zaczął przewyższać oprocentowanie kredytów, Chińczycy zaczęli chętniej się zadłużać. Dziś od 50 do 70 procent transakcji w największych miastach jest zawieranych z kredytowym wsparciem. Banki wymagają wkładu własnego, ale młodzi kupujący często korzystają z pomocy rodziców, którzy przeznaczają na mieszkanie dzieci oszczędności swojego życia.

Ciężkie życie fang nu


Mianem „fang nu” w Państwie Środka określa się niewolników kredytu hipotecznego, przeznaczających większość swoich dochodów na spłatę zobowiązania. Do rzadkości nie należy sytuacja, gdy nawet 70% przychodów gospodarstwa domowego trafia do banków na spłaty rat. Niewolnicy radykalnie ograniczają konsumpcję, chwytając się każdego sposobu, by zaoszczędzić na codziennych wydatkach.

Mimo tego astronomicznie drogie mieszkania wciąż znajdują nabywców. Młodzi Chińczycy przybywający z prowincji nie mają alternatywy. Tanich nieruchomości na wynajem jest niewiele, a pęd do zakupu jest dodatkowo wzmacniany przez przekonanie, że własne cztery kąty to podstawa życiowej stabilizacji.

Wśród młodych mieszkańców miast narasta jednak niezadowolenie. W kwietniu zeszłego roku jeden z obywateli Shenzen opublikował list otwarty, w którym nawoływał do powstrzymania się od kupowania nieruchomości przez 3 kolejne lata. Pomysł bojkotu spotkał się z umiarkowanym odzewem, ale jest to czytelny sygnał, że niewolnicy hipotek mogą w przyszłości okazać się istotną siłą w gwałtownie modernizującym się chińskim społeczeństwie.

Bankier.pl