Ta pewność bardzo by się przydała, bo czwartkowo-piątkowe wzrosty, choć bardzo ucieszyły inwestorów, były też dość nieprzekonujące. Obroty nie były zbyt wysokie lub zawyżały je jednorazowe wymiany akcji w ramach tzw. transakcji pakietowych. To oznacza, że to raczej powstrzymaniu podaży (inwestorzy nie chcieli sprzedawać akcji po dużym ich spadku), a nie eksplozji popytu zawdzięczamy dwie dobre sesje pod koniec ubiegłego tygodnia. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że po odbiciu chętnych do pozbycia się akcji znacznie przybędzie.
Czy i zapał kupujących wzrośnie? Przełom tygodnia przyniósł inwestorom kilka niezłych wiadomości. Pierwsza to polepszające się nastroje na giełdach amerykańskich. Indeksy – np. Dow Jones – znów znalazły się w okolicach rekordów, zaś rynek ciągną w górę spółki technologiczne. To oczywiście jeszcze nie przesądza, czy inwestorom globalnym wróci też ochota do inwestowania na tzw. rynkach wschodzących, do których zaliczana jest Polska, ale na pewno jest przesłanką zwiększającą takie prawdopodobieństwo.
Druga dobra wieść to kontynuacja zwyżki cen na giełdach w Ameryce Łacińskiej. W Brazylii, Argentynie, czy Meksyku ostatnia sesja (zakończona już po piątkowym handlu w Warszawie), przyniosła zwyżki indeksów o 1-1,5 proc. To był już trzeci wzrost z rzędu. Powinien dodać otuchy rodzimym graczom. Może jednak odwrót kapitału zagranicznego był tylko chwilowy?