A-Z Finanse: Jeszcze nie wszystko stracone

Wątpliwości i niepewność można zrozumieć, ale spoglądając na indeksy i nastroje z nieco dłuższej perspektywy, niż tylko trzysesyjna, trzeba dojść do wniosku, że nie wszystko jeszcze stracone. Owszem, trzy ostatnie sesje przyniosły inwestorom zauważalne straty, ale przecież WIG20 zaledwie wrócił w ich efekcie do poziomu sprzed tygodnia. Jesteśmy mniej więcej w punkcie wyjścia i wciąż mamy szanse na uratowanie się przed bessą z prawdziwego zdarzenia. Bo trudno za taką uznać to, co dzieje się obecnie – przecież wciąż jesteśmy zaledwie 7 proc. poniżej historycznego maksimum (biorąc pod uwagę WIG20, bo np. MIDWIG kilka dni temu wspiął się na rekordowe poziomy).

Abyśmy mogli marzyć o realizacji pozytywnego scenariusza, musiałyby się znacznie poprawić nastroje na zagranicznych giełdach. Póki w USA i na parkietach zachodnioeuropejskich będzie panowała flauta taka, jak np. w piątek, naszym inwestorom trudno będzie wykrzesać z siebie optymizm. Zwłaszcza, że zewsząd nadchodzą wieści o tym, że wielki zagraniczny kapitał wycofuje pieniądze z polskich akcji. Krajowego kapitału nie brakuje, ale on może co najwyżej „pompować” kursy giełdowych średniaków. A to przecież nie te spółki decydują o obrazie parkietu.

Część obserwatorów rynku czeka na ożywczą korektę, zauważając – nie bez racji zresztą – że w dłuższej perspektywie spadek i powrót kursów wielu firm do rozsądnych poziomów byłby dobrą podstawą do kolejnej fali hossy, która mogłaby nadejść np. w połowie drugiego kwartału. Ale trudno dziwić się inwestorom, że myślą kategoriami dnia dzisiejszego i nie będą się cieszyli ze spadków, choćby miały one w przyszłości zaowocować rekordami.