Lokomotywami wzrostów po raz kolejny były spółki surowcowe, zwłaszcza miedziowy KGHM. W poniedziałek jego cena znów poszła o ponad 5 proc. w górę, zbliżając się już do granicy 120 zł. A przecież jeszcze kilka tygodni temu za te papiery płacono tylko nieco ponad 90 zł. Nieźle radziły sobie też spółki paliwowe: Lotos wzrósł o 2,6 proc., MOL o 1,3 proc. i tylko PKN Orlen ledwie utrzymał cenę z piątku. Ale tak naprawdę kroku KHGM-owi dotrzymywał wśród największych spółek tylko Prokom i Telekomunikacja Polska (plus 3,5 proc.).
Wysokie obroty towarzyszące wzrostom to dobra wiadomość dla optymistów. Świadczą, że popyt nie słabnie pomimo rosnących cen. choć – podobnie jak w końcówce poprzedniego tygodnia – koncentruje się głównie na dużych spółkach. Gdy WIG i WIG20 szły w górę o ponad procent, skupiający średnie spółki mWIG40 nieznacznie tracił na wartości. To może oznaczać, że ceny giełdowych średniaków urosły już do poziomów nieakceptowanych dla kupujących akcje.
Dużą selektywność popytu widać także w statystykach spółek rosnących i spadających. Mimo solidnego wzrostu WIG w górę poszło tylko 160 firm na całym rynku, spadło 110. Wszystko to sprawia wrażenie, jakby rynek rósł nieco siłą rozpędu, z udziałem stosunkowo niewielkiej liczby lokomotyw. Ale to nic nowego: taki obraz rynku widzimy już od dobrych kilku dni. I choć wydaje się, że spadkowa korekta jest już kwestią najbliższych godzin, dzień po dniu indeksom udaje się pokonywać słabości i wędrować w górę. To dlatego, że w otoczeniu giełdy nie prawie nie pojawiają się złe wieści. A jeśli już, to pojedyncze i niewystarczające, by wywołać panikę wśród inwestorów.