A-Z Finanse: Rynek łapie oddech

Chiny to ważna światowa gospodarka, więc co bardziej ostrożni inwestorzy w Warszawie w poniedziałkowy poranek wycofali się z rynku, obawiając się głębszej korekty i na naszym parkiecie. Asekuracja okazała się absolutnie nieuzasadniona, bo w ciągu dnia – a zwłaszcza w ostatnich dwóch godzinach sesji – optymizm do Polski powrócił i większość strat udało się odrobić.

Spółek spadających było wprawdzie dwa razy więcej, niż rosnących, ale niższe obroty dowodzą, że głębsza przecena raczej nam nie grozi. Tym bardziej, że największe spółki są wciąż w cenie. dość powiedzieć, że podczas tej „odpoczynkowej” sesji indeks WIG20 nie tylko zdołał odrobić poranne straty, ale nawet zakończył dzień na niemal ćwierćprocentowym plusie. I jako jedyny pobił swój historyczny rekord.

Największa w tym zasługa banków. Nie licząc „hamulcowego” w postaci PKO BP, ostro pchały one indeks ku nowemu szczytowi, na fali doniesień o rosnącej konsumpcji w polskiej gospodarce. Konsumpcji napędzanej oczywiście boomem kredytowym. I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu pies z kulawą nogą nie interesował się akcjami banków ze względu na wzrost stóp procentowych. Dziś już widać, że nawet jeśli kredyty zdrożeją, to banki udzielają ich tak dużo, że i tak sporo zarobią.

To, że akcje największych spółek nie zareagowały na niepokojące wieści z Chin, jest jeszcze jednym dowodem, że rynek jest w dobrej kondycji. Głównie dzięki kapitałowi krajowych funduszy inwestycyjnych oraz emerytalnych, a także pieniądzom z zagranicy. Choć oczywiście na horyzoncie wciąż czai się zagrożenie, że w Azji rzeczywiście dojdzie do głębokiej przeceny. Co ma piernik do wiatraka? – mogliby się zastanawiać mniej doświadczeni gracze. Polska gospodarka nie ma nic wspólnego z chińską (zresztą trochę szkoda, bo to olbrzymi rynek zbytu), ale grube ryby z Zachodu mają to do siebie, jak się wycofują z rynków wschodzących, to ze wszystkich. Szanghaj, Rio de Janeiro, czy Warszawa – bez różnicy.

I to właściwie jedyne zagrożenie dla rysującej się coraz wyraźniej kolejnej fali hossy. Jeśli okoliczności pozwolą się jej rozwinąć w pełni, to indeksy mogą pójść w górę jeszcze nawet o 5 proc. Ale im więcej po drodze będzie takich chłodzących nastroje i umysły graczy sesji, jak ta poniedziałkowa, tym wyżej mogą zajść ceny w kolejnych kilku tygodniach.