W długim okresie ceny akcji są z regułyzdeterminowane czynnikiem mikroekonomicznym. Dobre przedsiębiorstwo, z kompetentnym Zarządem, z mocną pozycją rynkową, z istotnymi przewagami konkurencyjnymi, z wysokim zwrotem na kapitale, z wysokimi marżami operacyjnymi, z niskim zadłużeniem, notowane po rozsądnej cenie, ostatecznie znajdzie uznanie w oczach inwestorów. Czasem następuje to natychmiast, niekiedy po kilku czy kilkunastu miesiącach.
W krótkich okresach na akcje wpływa wiele czynników:
1.Makroekonomiczne (związane z trendami gospodarczymi kraju, regionu, a nawet świata).
2.Mikroekonomiczne (związane z samymi przedsiębiorstwami).
3.Polityczne (wybory, zmiany rządowe itp.)
4.Rynkowe i emocjonalne (euforia, strach, chciwość, płynność).
5.Strukturalne (zmiana struktury oszczędności, przepływy z i do funduszy inwestycyjnych, OFE itp.).
Biorąc powyższe czynniki pod uwagę, kupując akcje na kilka miesięcy, czy nawet 2-3 lata, warto zwrócić uwagę, że z wycenami tychże akcji (i niezależnie od sytuacji realnego przedsiębiorstwa), może stać się praktycznie wszystko, od niesamowitego przewartościowania po skrajne wyprzedanie. Dlatego też nie powinniśmy dać się zwieść argumentom, że rynek w każdej chwili jest efektywny. Nawet jeżeli jest (a wielu w to wątpi), to nie zawsze. W związku z tym istnieje duże prawdopodobieństwo występowania rozbieżności pomiędzy wyceną giełdową a rzeczywistą wartością poszczególnych spółek. Rok temu mieliśmy do czynienia z przepłacaniem za spółki notowane na GPW, dziś idziemy w kierunku urealnienia wycen w stosunku do ich wewnętrznej wartości. To pozytywne zjawisko, które cieszy fundamentalnie nastawionego zarządzającego.
Czy warto zwracać uwagę na makroekonomię?
Makroekonomia ma duży, bezpośredni i natychmiastowy wpływ na cenę waluty i obligacji danego kraju. W przypadku akcji mamy do czynienia z pośrednim wpływem, który, co więcej, może ujawnić się z kilkumiesięcznym opóźnieniem i z ograniczoną siłą. Nie przeceniajmy tego czynnika przy decyzjach o zakupie funduszy akcji. Zanim pojawiły się giełdy, ludzie pomnażali już swoje majątki, prowadząc działalność gospodarczą. A akcje są niczym innym, jak udziałami w takich przedsięwzięciach.
Uśrednianie ceny nabycia
Inwestor, który 30 czerwca 2007 r. (szczyt hossy) rozpoczął inwestować regularnie w produkt czysto akcyjny (np. Legg Mason Akcji FIO nabywany za stałą kwotę każdego ostatniego dnia miesiąca), po roku odnotował ok. –18% stratę. To zdecydowanie lepiej aniżeli wynik indeksu WIG, który zanotował w tym samym czasie –37,7% spadek (sam fundusz stracił –32,9%). Co więcej, inwestor regularnie inwestujący potrzebuje w tej chwili +22% wzrost ceny jednostki, aby odrobić stratę. Jeżeli chciałby odrobić stratę z inwestycji jednorazowej, rozpoczętej w szczycie hossy, wzrost musiałby wynieść aż +60% w przypadku indeksu WIG i +49% w przypadku Legg Mason Akcji FIO.
Koniec bessy – kiedy?
Koniec spadków prawdopodobnie przyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie, dokładnie tak, jak to było z końcem wzrostów. Oczywiście nie oznacza to, że wraz z końcem spadków zacznie się nowa hossa, bo przecież istnieje jeszcze coś takiego, jak zapomniany trend boczny, który może trwać miesiącami. Jedno jest pewne – dobre TFI, stosujące selektywny styl zarządzania, właśnie w takich warunkach rynkowych przynoszą najwyższą wartość swoim Klientom. Spółki podczas powoli rodzącej się hossy rosną bardzo wybiórczo. Tylko w tym czasie prawidłowo skonstruowany portfel akcji pozwala zmaksymalizować zyski w okresie wzrostów.
Zespół Legg Mason TFI
Extract z materiału przesłanego do partnerów biznesowych Legg Mason TFI 15 lipca 2008 r.