Alior zaczyna korzystać z umowy ramowej

Alior Bank nie zraża się słabymi prognozami rozwoju polskiej gospodarki i rozwija sieć dystrybucji, system informatyczny, a także wdraża nowe produkty i usługi. Chociaż od startu minęło już kilka miesięcy, to do zrobienia zostało jeszcze wiele rzeczy. To pewnego rodzaju dysonans w stosunku do budowanego wizerunku banku i wcześniejszych zapowiedzi. Faktem jest jednak, że bank cały czas idzie do przodu, a jego sytuacja jest tym lepsza, im gorsza jest jego konkurentów.

Coraz częściej okazuje się bowiem, że inne banki albo zaciągnęły ręczny hamulec, albo wręcz wrzuciły wsteczny bieg. Gdyby tylko nie te kłopoty z długoterminowym finansowaniem…

Jeśli popatrzeć na konkurencję startującą razem z Aliorem to się okazuje, że praktycznie rzecz biorąc… zniknęła. Tak jak pisaliśmy, IDM zrezygnował z otwierania własnego banku i zwalnia dopiero co przyciągniętych pracowników. Meritum bez prezesa jest jak łódź bez sternika na wzburzonym morzu. Jeśli właściciel czegoś nie wymyśli, to grozi prędzej czy później efektowna katastrofa. W przypadku Allianz Banku – nowy prezes już jest, ale podobnie jak stary, dużego doświadczenia w bankowości czy ubezpieczeniach nie ma. Zobaczymy jak sobie poradzi, ale łatwo raczej nie będzie. Niemcy ugrzęźli i na razie nie widać, żeby mieli pomysł na rozwiązanie problemu. Ciekawe jak i czym przekonał ich nowy prezes?

Na tym tle Alior radzi sobie całkiem dobrze. Oczywiście jak na obecne warunki. Przede wszystkim bank buduje zasięg, czyli poszerza sieć dystrybucji i prowadzi cały czas intensywną akwizycję klientów. Bez tego nie da się osiągnąć masy krytycznej. Oczywiście, że to wszystko kosztuje, ale jeśli mają być w przyszłości przychody i zyski, to przecież one biorą się z dużej bazy klientów. Dlatego bank akurat w przypadku akwizycji podąża niejako pod prąd panującym obecnie trendom. W sumie słusznie – to przecież najlepszy okres, kiedy inni się wycofują na z góry obrane pozycje.

Wolniejszy niż można byłoby tego oczekiwać rozwój Aliora, to w dużej mierze zapewne efekt kryzysu. Mniej zatrudnionych ludzi, niższe wydatki na IT, reklamę, marketing. To prawdopodobnie dlatego pewne rozwiązania, o których było tak głośno w momencie startu, wchodzą dopiero teraz. A o co konkretnie chodzi? Przede wszystkim o możliwość praktycznego wykorzystania umowy ramowej.

Na system transakcyjny Alior Banku należy patrzeć w dwojaki sposób. Z jednej strony to normalny kanał obsługi produktów bankowych – taki sam jak w przypadku każdego innego banku – ze swoimi zaletami, czy wadami. W ostatnim wdrożeniu kilka z nich wyeliminowano, chociaż wciąż przecież nie ma wielu zapowiadanych, a obecnych już w innych bankach funkcjonalności. System ten ma jednak jeszcze jedną zaletę, której moc można poznać jedynie w połączeniu z umową ramową, podpisywaną w Aliorze przy zakładaniu rachunku. Dzięki temu już teraz, bez fizycznej obecności, bez przesyłania papierowych dokumentów,  każdy klient może szybko uruchomić nową usługę lub zamówić jakiś produkt bankowy. Od jakiegoś czasu można na przykład w banku otwierać rachunek oszczędnościowy autoryzując to jedynie SMSem. Nie do końca chyba to dobrze działało na początku, bo nam udało się za jednym zamachem otworzyć dwa. O ile jednak rachunek oszczędnościowy otwierany przez internet bez żadnych podpisów to żadna nowość dla rosnącej liczby banków (chociaż liczba takich, gdzie jednak musi być przesłanie papierowych dokumentów jest wciąż dość spora, podobnie jak wymóg fizycznego udania się do placówki), to z innymi usługami już tak prosto nie jest.

Pionierem na rynku zatwierdzania umów na odległość było Inteligo. Niestety w ostatnim czasie, zapewne pod wpływem PKO BP, bank pozostaje w tyle pod względem wygody, czy akceptowania zmian na odległość. Chociażby taka głupia zdawałoby się sprawa jak zmiana numeru dowodu. W mBanku – przez telefon, w Inteligo – ksero dowodu, wysyłanie specjalnego formularza, jednym słowem tragedia. Mimo wszystko wiele stosowanych przez Inteligo rozwiązań wciąż wyróżnia się na tle rynku (żeby niektóre banki miały połowę z tych rozwiąząń…). Kolejnym bankiem, który nie tylko w teorii, ale i w praktyce wykorzystuje umowę ramową i jej zalety jest Millennium – tutaj można w bardzo łatwy sposób skorzystać chociażby z oferty szybkiej pożyczki, limitu w rachunku czy karty kredytowej, która jest oferowana w kanale internetowym. Rzecz ciekawa, że to klasyczny cross-sell i ta sama oferta jest również dostępna w placówkach czy przez call-center. Brakuje jakiegoś prostego CRMu. Po co oferować KK z kilkakrotnie niższym limitem klientowi, który taką kartę już posiada?

To co proponuje Alior Bank jest jednak kolejnym krokiem do przodu. Oczywiście biorąc pod uwagę cały rynek – nie jest to może nowość w warstwie teoretycznej. Jednak w praktyce to swego rodzaju kamień milowy na rynku bankowym (podkreślmy bankowym, a nie tylko w bankowości elektronicznej). Chodzi mianowicie o możliwość podpisania umowy dostępu i korzystania z rachunku maklerskiego całkowicie na odległość. Całość trwa dosłownie kilka minut i to tylko w przypadku, kiedy będziemy się mocno wczytywać i zastanawiać nad pytaniami wprowadzonymi ze względu na MiFID. Nawet w takim przypadku jest to kolosalna oszczędność czasu w porównaniu z tradycyjnym sposobem otwierania w placówce. Co najważniejsze – posiadając już rachunek osobisty w banku – pozostaje tylko przy podpisywaniu umowy uzupełnić dane naszego Urzędu Skarbowego (działa wyszukiwarka) i numer NIP. Wszystko pozostałe idzie z poziomu banku.

Szybko i przyjemnie zdawałoby się rzecz. I tak w praktyce właśnie jest. My sami zakładaliśmy rachunek maklerski kilka tygodni temu w tradycyjny sposób. Ten internetowy przećwiczyliśmy na drugim rachunku. Można powiedzieć, że z punktu widzenia klienta ideał – szkoda tylko, że wciąż tak mało rzeczy można zrobić w praktyce poprzez umowę ramową. Rachunek maklerski jest pierwszą dużą usługą. Zamówienie podobnej usługi w mBanku czy MultiBanku jednak trochę trwa. Podobnie w innych bankach, które umożliwiają integrację konta z rachunkiem maklerskim.

W Aliorze tym momencie poprzez internet można założyć w pełni funkcjonalny rachunek oszczędnościowy i walutowy – działa od razu. Można też zamówić kartę debetową czy też złożyć wniosek o kredyt. To kolejna ciekawa rzecz – nie próbowaliśmy – mamy małe mamy obroty na tym rachunku, a pewnie ma to znaczenie przy wydaniu decyzji. Tak czy inaczej w praktyce większość ważnych rzeczy przydatnych w codziennej obsłudze rachunku bankowego już jest. Teraz czas na produkty kredytowe – chociaż tutaj wiadomo, że bank musi dokalibrować system scoringowy. W tym momencie, na przykład w przypadku kart kredytowych, jest istna tragedia i każdy, kto próbował chociażby przenieść kartę, łapie się za głowę. Wydaje się nam, że za jakiś czas powinno to zostać poprawione – na podobnej zasadzie działały przecież inne banki – chociażby Polbank. Na przeszkodzie może stać oczywiście kryzys i rosnące z tego względu bezrobocie – no i oczywiście chociażby planowane rekomendacje T i U (ta ostatnia dotyczy kart kredytowych).

Tak czy inaczej Alior dysponuje czymś, czego inne banki nie mają i przez długi czas mieć nie będą. Nawet jeśli bowiem ktoś już wprowadził umowę ramową, to zawsze pozostaje długi gruby ogon. Skonwertować 2 miliony klientów w przypadku mBanku? Mało realne w szybkim czasie. Podobnie jest w przypadku innych banków. Sama umowa też nie załatwia sprawy. Do tego trzeba mieć sprawny system transakcyjny, budowany już z zamiarem korzystania z takich usług. No i jeszcze jedna, dość istotna sprawa. To przyzwyczajenie i edukacja klientów. Nauczyć ich, że coś takiego można, to ogromny wysiłek. W przypadku Aliora – nie ma problemu – każdy będzie mógł to zrobić w każdym momencie, kiedy tylko zapragnie. W przypadku innych banków mamy zatory przy podpisywaniu umów i rozczarowanie, że podpisać przez internet owszem, ale najpierw tradycyjny podpis na kilku stronach papieru. W przypadku klientów internetowych (a przecież ta umowa jest właśnie pod internet), to kłopot.

Czy rachunek maklerski może się okazać hitem Aliora? W obecnych warunkach niekoniecznie.
Widać jednak, że gdyby taka usługa trafiła na swój moment hossy, to by cały ten układ działał wręcz idealnie. Niestety, kryzys dosięgnął wszystkich, dlatego w tym momencie jest to niejako ciekawostka i dużych pieniędzy z tego, przynajmniej w tej chwili, raczej nie będzie. Podobnie mogłoby być w przypadku wprowadzenia do oferty funduszy inwestycyjnych. Bankowi nie pozostaje zatem nic, tylko gromadzić depozyty i wstrzymywać się przez najbliższy czas z szerszym rozwojem akcji kredytowej. Przez ten okres należy spodziewać się dalszej aktywności w zbieraniu nowych klientów. Średnia zeszła z początkowych 20 do ok. 15 tysięcy miesięcznie. Nie jest źle, chociaż można się spodziewać spowolnienia – będą się kończyły budżety reklamowe, a Alior niestety w internecie nie powalił swoją obecnością. Owszem jest w grupie taniej (tańsza pożyczka dla zapisujących się po kredyt przez internet), ale z drugiej strony totalnie niewykorzystany potencjał osób z konkursu – a im dalej od momentu startu, tym trudniej o sensowne wykorzystanie bazy tych osób. Jednym słowem trochę zaniedbany marketing szeptany. Może to nie odpowiedni czas na giełdzie, ale Alior wprowadził do oferty kilka ciekawostek i… jakoś o tym wszystkim cicho. Ok – może już internauci nie tacy i nie piszą na forach czy grupach usenetowych, ale cisza na blogach i mediach – trochę to dziwi. Alior co najwyżej potrafił skorzystać z usług agencji, która zatrudniała studentów zachwalających w internecie produkty czy reklamy. Grubymi nićmi szyte – to widać zresztą nie tylko po Aliorze, jak się chce w szybki sposób „buzzować” internet. A to jest bardzo bankowi potrzebne, jeśli chce dalej w szybkim tempie otwierać nowe rachunki.

Co by jednak nie skupiać się na błędach – nowa funkcjonalność udostępniona przez bank Prezesa Sobieraja, to naszym zdaniem kamień milowy w rozwoju bankowości w Polsce. Za to należą się ogromne brawa. Teraz czekamy na efekty. Mieć funkcjonalność to jedno. Umieć ją wykorzystać to całkowicie co innego.

Źródło: PR News