Najważniejsze wydarzenia z 15 października 2008 r.:
– Ostateczne dane o wrześniowej inflacji CPI w Niemczech były zgodne z oczekiwaniami – wyniosła 2,9%
– Wrześniowa inflacja CPI w strefie euro wyniosła 3,6%
– Cotygodniowe dane o liczbie nowych kredytów hipotecznych w USA wykazały wzrost o 5,1%
– Październikowy indeks zaufania globalnych inwestorów Bloomberga spadł do 4 pkt
– Wrześniowe zatrudnienie wzrosło w Polsce o 4,1%, a płace o 10,9%
– Wrześniowa inflacja PPI w USA była wyższa od oczekiwań i wyniosła 8,7%, a bazowa 4%
– Wrześniowa sprzedaż detaliczna w USA spadła o 1,2% m/m, a po wyłączeniu sprzedaży aut o 0,6% m/m
– Październikowy Empire State Manufacturing w USA, wskaźnik koniunktury w przemyśle USA, spadł do minus 24,6 pkt
– Beżowa Księga, raport o stanie amerykańskiej gospodarki, nie przyniosła dobrych wiadomości. Napisano w niej, że odzyskanie przez gospodarkę USA dobrej kondycji zajmie sporo czasu
Diagnoza sytuacji na rynkach finansowych
Inwestorzy nie mają już wątpliwości, że Ameryce uda się uniknąć recesji. Dobitnie wyraziła to wczoraj Janet Yellen, szef Rezerwy Federalnej z San Francisco. Równie dobitnie wskazują na to szybko pogarszające się dane o sprzedaży detalicznej. Po słabym sierpniu, kiedy roczny wzrost był najsłabszy od kilku lat, we wrześniu odnotowaliśmy spadek. W dużej części odpowiadała za to sprzedaż samochodów, ale przecież przemysł motoryzacyjny to też część gospodarki. Nawet bez niego wrzesień przyniósł wyraźny regres. Jednocześnie martwi wciąż rosnąca inflacja bazowa. Wskaźniki PPI, pomijający ceny żywności i paliw, sięgnął we wrześniu 4%, najwyższego poziomu od 17 lat.
Kwestią recesji w Ameryce inwestorzy żyją od wielu miesięcy. Może więc nie ma to znaczenia dla koniunktury giełdowej? Dlaczego jednak rynki tak mocno wczoraj spadły? Wyjaśnieniem jest chyba to, że teraz obawy nie dotyczą już tylko samego zjawiska recesji, ale jego skali i długości trwania. O ile wcześniej podstawowym scenariuszem był regres gospodarczy trwający przez jeden, czy dwa kwartały, to teraz coraz bardziej zasadne jest rozważanie wariantu głębokiego kryzysu gospodarczego, którego przezwyciężenie zajmie znacznie więcej czasu. Jeśli rzeczywiście taka diagnoza jest prawidłowa, to wszelkie metody analizy rynków, które były skuteczne przez ostatnich kilkadziesiąt lat, teraz tracą swoją przydatność. Warto choćby wspomnieć rekordową zmienność na amerykańskim parkiecie. Upatrywano w niej jednego z czynników wskazujących na bliskość dołków na amerykańskiej giełdzie, czy wręcz koniec bessy. Środowe notowania pokazały, że nie ma na to co liczyć. Bez testowania dołków internetowej bessy w rejonie 777-800 pkt przez S&P 500 się nie obejdzie. Tak samo trzeba podchodzić do nie widzianej od lat liczby niedźwiedzi w ankiecie Investors Intelligence, czy występującego jedynie kilka razy w ostatnich dziesięcioleciach 12-miesięcznego spadku o takiej sile, jak obecnie. To wszystko w obecnej sytuacji raczej potwierdza jej wyjątkowość i tezę o wielkim kryzysie, a nie zapowiada jego koniec.
Po wczorajszej sesji można odnieść wrażenie, że giełdom nie jest w stanie już nic pomóc i czeka nas kolejna faza panicznej wyprzedaży. Czy rzeczywiście jest aż tak źle? Czy nie ma żadnych pozytywnych przesłanek? Samo stwierdzenie, że już nic rynkom nie pomoże zawiera w sobie pewną dawkę optymizmu. Taka psychologiczna obserwacja to jednak słaba przesłanka do kupna akcji, tym bardziej, że fatalne nastroje mogą nam towarzyszyć jeszcze przez długi czas. Pozytywnym sygnałem były niskie obroty na wczorajszym spadku u nas, co oznacza, że rynek idzie w dół pod własnym ciężarem, a nie naporem podaży. Z tym, że na krótką metę przy tak złych nastrojach na świecie, może to sprowadzić na giełdę dalszą paniczną wyprzedaż, szczególnie mniejszych spółek. Dopiero po fazie przeceny przy niewielkich obrotach moglibyśmy szukać trwalszego dołka. Dlatego pozostajemy pesymistyczni co do dalszych wypadków.
Jednocześnie jednak zauważamy, że problemów naszemu rynkowi wciąż przybywa, a stare nie znikają. W pierwszej grupie mamy złą sytuację na Węgrzech i obawy o nasilenie się tam kryzysu. W drugiej – wciąż wysoki wzrost płac w naszej gospodarce, co negatywnie oddziałuje na wyniki spółek. Dotąd, gdy wzrost gospodarczy w Polsce i na świecie pozwalał zwiększać przychody nie było to kłopotliwe, ale teraz znaczenie tego czynnika dodatkowo rośnie. Nie widać przy tym końca kłopotów instytucji finansowych. Kolejną, która potrzebowała wsparcia rządowego był szwajcarski UBS. Jednak to czynniki makroekonomiczne zaczęły znów odgrywać bardzo ważną rolę. Z tego względu warto dziś zwrócić uwagę na doniesienia z Ameryki, szczególnie o inflacji CPI i nowych bezrobotnych.
Dziś na rynkach 16 października 2008 r.:
– Wrześniowa inflacja CPI w USA
– Cotygodniowe dane o liczbie nowych bezrobotnych w USA
– Sierpniowy napływ kapitału do USA
– Wrześniowa produkcja przemysłowa w USA
– Październikowy Philadelphia Fed, wskaźnik aktywności przemysłu w rejonie Filadelfii
Katarzyna Siwek
Expander