Rozpoczynając sesję amerykańscy inwestorzy widzieli, jak Europejczycy w lekkiej panice wyprzedają akcje, kupują dolary i obligacje skarbowe krajów uważanych za wiarygodne. Amerykanie postanowili powtórzyć ten manewr, co zakończyło się 4-procentowymi spadkami indeksów.
W chyba każdym rynkowym komentarzu można było spotkać frazę z wczorajszego komunikatu FOMC. Władze Rezerwy Federalnej wspomniały w nim o „znaczącym” ryzyku dla gospodarki, sugerując że może ono pochodzić z systemu finansowego – czyli z Europy. Co gorsza, Fed nie sprostał pokładanym w nim nadziejom i niemalże wprost przyznał, że niewiele już może zrobić, aby pomóc gospodarce i inwestorom. Bo w to, że „operacja Twist” będzie miała jakiekolwiek pozytywne przełożenie na koniunkturę gospodarczą, przecież nikt nie uwierzył.
Dlatego też zmasowana przecena akcji w Europie oraz najgorsze od dwóch lat dane z niemieckiego i francuskiego przemysłu miały prawo zaniepokoić inwestorów z Wall Street. Rynek powoli dochodzi do przekonania, że recesja po obu stronach Atlantyku staje się najbardziej realnym scenariuszem. A to zwiększa ryzyko załamania się finansów publicznych w kolejnych dużych krajach strefy euro: Belgii, Hiszpanii i Włoszech. Strach nie jest więc bezpodstawny.
Tym razem to Ameryka dostosowała się do Europy, gdzie główne indeksy straciły po 4-5%. Dow Jones, Nasdaq oraz S&P500 spadły po 3% po tym, jak w środę obniżyły się o 2%. W trakcie sesji indeks S&P500 zniżkował nawet o 4,5%, schodząc poniżej najniższego kursu zamknięcia w tym roku. Inwestorzy wyprzedawali akcje, surowce i kupowali amerykańskie obligacje skarbowe. Rentowność papierów 10-letnich obniżyła się o 15 pb., schodząc do zaledwie 1,7%. Królem znów jest dolar, którego notowania względem euro były najwyższe od lutego. Ropa w Nowym Jorku potaniała o 6,5%, ceny srebra spadły o 10%, a złota o 3,7%.
W tym tygodniu S&P500 stracił już 7% i jest na najlepszej drodze do przetestowania sierpniowego dna. Jego przełamanie sprawi, że sytuacja zacznie przypominać jesień 2008 roku. Analogii nie brakuje – trzy lata temu zbankrutował bank inwestycyjny Lehman Brothers, a dziś na krawędzi niewypłacalności balansuje Grecja.
Agencja Bloomberg podaje, że wśród 24 dojrzałych rynków akcji tylko giełdy w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii i Singapurze nie znalazły się jeszcze w bessie. Tylko w tych pięciu krajach główne giełdowe indeksy od wiosennego o szczytu straciły mniej niż 20%.
Źródło: Bankier.pl