Ankieta ING: Sobotnie zakupy żywności – nie tylko kolejki przy kasach

Gdyby przyjąć, że zakupy robione nieregularnie przypadają w losowe dni tygodnia to wciąż nie przesłoniłoby to pewnego wzorca, który pojawia się w zebranych przez nas danych: sobota oraz piątek to, statystycznie rzecz ujmując, preferowane dni dużych zakupów artykułów spożywczych w ciągu tygodnia. Jakie są konsekwencje występowania takiego wzorca? Najdotkliwsze dla samych kupujących to tłoki i kolejki do kas w sklepach, gdzie te zakupy są dokonywane w tych dniach „gorączki sobotniego poranka”. Co za tym idzie obroty w tych sklepach powinny być odpowiednio większe w jedne dni tygodnia niż w inne.

Zmieńmy na chwilę temat na (pozornie!) mniej ekonomiczny – czym się różnią od siebie miesiące kalendarza? Dla przykładu, czym się będzie różnił tegoroczny maj od zeszłorocznego maja? Być może będzie cieplejszy, być może nie. Jedno jest pewne: będzie miał o jeden piątek i o jedną sobotę więcej (kosztem jednego wtorku i jednej środy). Niby nic wielkiego, a jednak w maju 2008 będzie pięć okazji do piątkowych i sobotnich dużych zakupów żywności. Tymczasem w maju 2007 było ich cztery.

Ponieważ niemal połowa respondentów dokonuje zakupów w piątki i soboty, to ceteris paribus (przy niezmienionych pozostałych czynnikach, a więc dla uproszczenia zakładając, że ludzie zawsze kupują dokładnie tyle samo żywności i za takie same ceny) z ogólnokrajowych statystyk dowiedzielibyśmy się, że w maju 2008 sprzedaż detaliczna żywności wzrosła aż o 12% w skali roku! Co z tego wynika? Po pierwsze, nie należy się zbytnio ekscytować wzrostami i spadkami sprzedaży detalicznej, gdyż natura tych danych bywa przewrotna. Po drugie, z pozoru błahe decyzje pojedynczych osób („w sobotę mam czas to zrobię zakupy” czy „zrobię zakupy w piątek po pracy to będę miał/a z głowy przed weekendem”) mogą prowadzić do konsekwencji na skalę krajową – kto wie, wzrost sprzedaży detalicznej może być czynnikiem skłaniającym ostatecznie do podwyżki stóp procentowych przez RPP! Ta z pozoru prosta uwaga (zjawiska o skali krajowej wynikają z decyzji jednostek) dotarła do ekonomistów dopiero w latach 70-tych XX wieku, tworząc podwaliny tzw. mikropodstaw makroekonomii. Wcześniej mikro- i makroekonomia były oddzielnymi dziedzinami nauk ekonomicznych.