Zwykle w sondażach przedwyborczych przepytuje się około 1000 osób żeby z akceptowalnym błędem oszacować wyniki ogólnopolskie. W naszym badaniu mamy ponad 31 tysięcy głosów, wydaje się więc, że gdyby kwestię dopuszczenia możliwości głosowania przez internet pozostawić obywatelom, to rezultat byłby przesądzony. Pozostaje jeden szkopuł – osoby, które udzieliły odpowiedzi w naszej ankiecie siłą rzeczy uczyniły to poprzez internet. Co więcej, osoby te muszą mieć duże zaufanie do tego narzędzia skoro zdecydowały się na bankowość elektroniczną. Wniosek płynący z tego jest taki, że opinie wyrażane przez ankietowaną przez nas grupę mogą różnić się od opinii „przeciętnych” Polaków, co w konsekwencji mogłoby doprowadzić do innych wyników, gdyby zaproponowane przez nas pytanie trafiło do obywateli w innej formie, najlepiej neutralnej względem zadawanego pytania (list, bezpośrednia rozmowa z ankieterem). W szczególności łatwo sobie wyobrazić sytuację, że osoby nie korzystające z internetu lub korzystające w ograniczonym zakresie (ograniczone umiejętności, bądź brak przekonania co do bezpieczeństwa w internecie), gdyby miały możliwość wypowiedzieć się w poruszanej przez nas kwestii, mogłyby częściej opowiadać się przeciwko nowej potencjalnej formie głosowania niż osoby, które internetowa ankieta objęła.
Musimy więc ograniczyć dalekosiężność wniosków z naszego badania i stwierdzić, że to co udało się pokazać w ankiecie, to zdecydowane poparcie wprowadzenia internetowego głosowania w wyborach i referendach przez … internautów.
W kontekście ekonomicznych badań ilościowych problem zilustrowany powyżej określa się jako nielosowy dobór próby do badania i ma miejsce ilekroć sam fakt wzięcia udziału w badaniu zdradza poniekąd opinię, jaką badana jednostka posiada na temat przedstawiony w badaniu.
Pamiętajmy jednak o tym, że Polacy najbardziej kompetentni w ocenianiu bezpieczeństwa korzystania z internetu są jego użytkownikami. Poparcie klientów systemu internetowego ING dla możliwości głosowania w wyborach i referendach jest dowodem, że obawy (nie ankietowanych) przeciwników głosowania są wyolbrzymione.