Annapurna wciąż czeka

„Była to bardzo długa wyprawa, pracowaliśmy na tej ścianie w naprawdę trudnych warunkach. Ktoś może powiedzieć, że to wszystko jakby jest nie istotne, bo istotne jest postawienie kropki nad „i”, czyli postawienie nogi na czubku góry. ale Annapurna stawia bardzo wysokie wymagania. Pogoda była fatalna, waliły w nas lawiny (…). Ja dostałem w łeb lodem i miałem porozcinaną głowę. Dlatego jestem naprawdę zadowolony, że udało nam się tak wysoko zajść. I choć mam uczucie niedosytu to … była to fantastyczna wspinaczka(…)” – powiedział zmęczony Piotr Pustelnik po zejściu do bazy głównej u stóp Annapurny. Powodem zaprzestania wspinaczki było wyczerpanie członków ekipy oraz stale pogarszające się warunki atmosferyczne. W zaistniałych okolicznościach, najważniejsze jest, że wszyscy uczestnicy wyprawy powrócą do Polski cali i zdrowi.

Próbę zdobycia szczytu podjęli jedynie dwaj członkowie wyprawy – Piotr Pustelnik oraz Piotr Morawski. „Po kilkudziesięciu dniach walki z górą, akurat teraz (7200-7300 m n.p.m.) organizm Piotra odmówił posłuszeństwa. Próbował wszystkiego, jadł, pił, odpoczywał, ale już nie mógł iść do góry. Walczył ze sobą do końca, szedł aż do kompletnego wyczerpania i ustał. Chciałem iść do góry chociażby sam. Piotr jednak był zdecydowany, że samemu nie mogę iść. Nie na takiej drodze … Zeszliśmy. Wtedy dopiero poczułem, że to koniec zmagań z tą piękną ścianą. Kiedy wracaliśmy do bazy, ścigała nas burza gradowa. Może to i lepiej, że nie szedłem właśnie wtedy na szczyt. Ale w momencie powrotu, nie myśleliśmy przecież o pogodzie. Teraz Annapurna nawet do nas się nie uśmiechnęła. Ale było warto! Kawał wspaniałego wspinania w jednej z najpiękniejszych dolin świata. I ta satysfakcja, że wiele sław zmagało się z ta drogą i zostało odpartych w dużo większych zespołach (byliśmy chyba najmniejszym zespołem w historii Bonningtona). Ostatnie dwa miesiące były z punktu widzenia osoby uprawiającej wspinaczkę jednymi z najpiękniejszych i najbardziej wartościowych w moim życiu. Dla tych chwil warto poświęcić wiele i czekać całe życie…” – opowiada Piotr Morawski.

Ekipa mBank Lotto Annapurna South Face Expedition wyruszyła do Nepalu 20 marca br. W wyprawie, oprócz kierownika zespołu, Łodzianina Piotra Pustelnika, udział brali: Piotr Morawski (29 l, Warszawa), Marcin Miotk (31 l, Gdańsk), lekarz Aleksander Waśniowski (27 l, Poznań) oraz Vlado Strba (36 l, Słowacja) i dwaj Szerpowie.

Ekipa zdecydowała się na podejście tzw. „drogą Boningtona” prowadzącą po południowej ścianie Annapurny. Podczas 59 dni trwania wyprawy, himalaiści założyli obóz główny ABC oraz dwa obozy na wysokości 6050 m n.p.m. i 6900 m n.p.m.

„Wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki, którzy nas wspierali i którzy doprowadzili do tego, że ta wyprawa mogła dojść do skutku strasznie dziękujemy. Byliście wspaniali…” – dodaje Piotr Pustelnik.

Relacje z przebiegu wyprawy oraz pełna wypowiedź Piotra Pustelnika dostępne są na stronie www.klubzdobywcow.pl.

Dla Piotra Pustelnika była to druga próba zdobycia Annapurny. W ubiegłym roku polski himalaista z powodu nagłego załamania pogody został zmuszony do odwrotu będąc tuż pod barierą skalną, którą w tym roku udało mu się sforsować. Z całą pewnością Piotr, nie ustanie w dążeniu do zdobycia szczytu – do trzech razy sztuka!

Piotr Pustelnik realizuje ambitny projekt 3×3, tj. zdobycia Korony Himalajów, Korony Ziemi (najwyższe szczyty wszystkich kontynentów) i Koronki Ziemi (drugie, co do wysokości, szczyty kontynentów). Polski Himalaista ma w swoim dorobku 12 ośmiotysięczników. Do Korony Himalajów (zdobycia czternastu gór o wysokości powyżej 8 000 m), brakuje mu wciąż dwóch szczytów – Annapurny i Broad Peak (8047 m) w Karakorum, na który wybiera się z wyprawą już w lipcu.

Annapurna, zdobyta po raz pierwszy 3 czerwca 1950 roku przez Francuzów Maurice’a Herzoga i Louisa Lachenala, jest jednym z najbardziej niebezpiecznych ośmiotysięczników. Pierwszego polskiego wejścia na Annapurnę dokonali 3 lutego 1987 roku Artur Hajzer i Jerzy Kukuczka.