Aukcja włoskiego długu obnaża nieufność rynków

Deklaracje unijnych liderów poprawiły nastroje na rynku, ale problemy strefy euro pozostają nierozwiązane. Bacznie należy obserwować rozwój wydarzeń na Półwyspie Apenińskim.

Dług Włoch stanowi 119 proc. PKB i wynosi łącznie 1,6 biliona euro, a średnia ważona zapadalność papierów dłużnych wynosi 7 lat. Szczególnie trudne dla Włoch na rynku długu będą pierwsze trzy miesiące 2012 roku. W tym czasie przypada bowiem termin wykupu papierów o wartości blisko 113 miliardów euro, a w samym tylko lutym zapadają instrumenty dłużne o łącznym nominale przekraczającym 50 miliardów euro.

Gabinet Berlusconiego ponaglany m.in. przez prezydenta Sarkozy’ego i unijnych decydentów do zdecydowanych reform ma do połowy listopada przedstawić plan oszczędnościowy, a do końca przyszłego miesiąca harmonogram sprzedaży rządowych aktywów. Włochy mają do 2013 roku zrównoważyć budżet, podczas gdy w 2010 deficyt wyniósł 4,6 proc. PKB. Jeśli nie zostaną przedstawione wiarygodne propozycje (a coraz istotniejszym czynnikiem ryzyka są narastające napięcia polityczne) dodatkowo pogorszy się sytuacja Włoch na rynku długu. A już obecne poziomy rentowności włoskich benchmarkowych dziesięciolatek (5,97 proc.) należy uznać za niepokojący. Dzisiejsza aukcja obligacji zapadających w 2014, w porównaniu z przetargiem na analogiczne papiery, który odbył się pod koniec września, przyniosła nieznaczny spadek zainteresowania inwestorów ( wskaźnik bid to cover spadł z 1,35 do 1,37) i wzrost dochodowości z 4,68 do 4,93 proc. To sygnał, że uczestnicy rynku z rezerwą podchodzą do perspektyw Włoch i propozycji unijnych liderów. 

Ogłoszone w blasku fleszy postanowienia będą musiały być sprawnie i konsekwentnie wdrażane, a wątpliwości dotyczące m.in. sposobu zlewarowania EFSF, czy technicznych szczegółów restrukturyzacji długu Grecji jak najszybciej rozwiane. W przeciwnym razie grozi eskalacja kryzysu zadłużeniowego na Półwyspie Apenińskim, której konsekwencji zaproponowane w Brukseli środki nie będą w stanie stłumić.

Wyraźne spowolnienie gospodarcze w strefie euro, a szczególnie na jej peryferiach, dodatkowo utrudniać będzie konsolidację finansów publicznych. Indeks Eurocoin obliczany przez Banca d’Italia i  londyńską instytucję Centre for Economic Policy Resarch w październiku po raz pierwszy od 2009 przybrał wartość ujemną, co sugeruje, że cała gospodarka Eurolandu pogrąża się w recesji. To kolejny m.in. po indeksach PMI, IFO oraz ZEW wskaźnik, którego odczyty przybierają alarmujące wartości. Z Eurolandu napływają nie tylko słabe dane makroekonomiczne, ale są one ciągle poniżej – obniżających się przecież – rynkowych oczekiwań. Indeks Citigroup Economic Surprise dla Eurolandu jeszcze w sierpniu przybierał wartości dodatnie, po czym, kiedy na rynek trafiła fala fatalnych publikacji, runął do ponad – 100 punktów, czyli poziomu nienotowanego od marca 2009. Od tego czasu wzrasta i obecnie przybiera wartość -44,8 punktów.

Na giełdach Starego Kontynentu w piątkowe przedpołudnie indeksy krążą wokół kreski. Po wczorajszym rajdzie na północ wciąż pną się w górę kursy akcji francuskich banków. Walory Societe Generale, który jest mocno zaangażowany w Grecji dług (2,2 miliarda euro), wczoraj podrożały o około 20 proc., a dziś zwyżkują o kolejne 2,5 proc. Piątkowa sesja na Wall Street przyniesie znaczące rozstrzygnięcia. Jeśli indeks S&P 500 zakończy tydzień ponad 200 – sesyjną średnią otwarta będzie droga do dalszych zwyżek w kierunku  poziomu 76,4 proc. zniesienia Fibonacciego tegorocznych spadków usytuowany w okolicach 1300 punktów. Wczoraj indeks S&P 500 zyskał 3,4 proc. i finiszował na poziomie 1284,6 punktów.

Źródło: Dom Maklerski TMS Brokers S.A.