Ale doświadczeni gracze doskonale wiedzieli, że dno jest już blisko, przynajmniej to lokalne, które powinno zatrzymać spadki przynajmniej do końca dnia. Niezmiernie rzadko się bowiem zdarza, by zjazd indeksów rzędu 3-4 proc. powtarzał się dwa razy z rzędu. Owszem, spadki mogą dalej trwać, ale rynkowi należało się odreagowanie.
I rzeczywiście, w czwartek ono nastąpiło. Pewnie mało który inwestor zauważył je w swoim portfelu, bo cóż to za odreagowanie, skoro WIG20 na koniec dnia traci na wartości 1,4 proc. Ale trzeba pamiętać, że od porannego załamania indeks odrobił grubo ponad 2 proc. Jeszcze większy dystans od lokalnego dołka z poranka pokonały w czwartek indeksy mWIG i sWIG – one zdołały ograniczyć straty do 0,9 proc. Zresztą w całej Europie widać było z lekka poprawiające się nastroje. O ile jeszcze w pierwszych godzinach sesji inwestorzy byli pod złym wrażeniem mocnej przeceny poprzedniego dnia w USA i w Azji (efekt złych wyników finansowych dużych banków – m.in. Morgan Stanley), o tyle później nie chcieli już sprzedawać akcji, licząc na to, że wkrótce będzie drożej. Na największych zachodnioeuropejskich parkietach pod koniec czwartkowego handlu straty indeksów były mniejsze, niż 1 proc.
Przed piątkowymi notowaniami można mieć nadzieję na uspokojenie nastrojów i lekkie odrabianie strat. Co prawda indeksy w USA zakończyły dzień na niewielkich minusach, ale i tam najlepszym okresem notowań była ich końcówka. Bo w trakcie dnia spadki indeksów Dow Jones oraz S&P sięgały niemal 3 proc. Ostatecznie tylko indeks technologicznej giełdy Nasdaq zakończył dzień na tak głębokim minusie. Być może więc rynek wejdzie w fazę poszukiwania nowego punktu równowagi. Zwykle takie punkty znajdują się nieco powyżej dna spadków, więc może w piątek będziemy mieli nieco lepsze humory, niż w ostatnich dniach.
Indeks WIG20 błyskawicznie dotarł do pierwszego potencjalnego dnia, które znajduje się w okolicach 3650 pkt. (punkt startowy z końca września do ostatniej jak dotąd fali hossy). Jeśli tu się na dobre nie zatrzyma, następne dno – już chyba twarde i trudne do przekroczenia – jest w okolicach 3400 pkt. Ale to aż 5 proc niżej, niż jesteśmy obecnie. Jeśli chodzi o indeksy małych i średnich spółek sytuacja jest jeszcze trudniejsza. mWIG i sWIG mają już tylko 1-2 proc. zapasu do twardego dna z połowy sierpnia. Impet spadków do tej pory był tak duży, że wcale nie jest pewne, czy ten segment rynku wytrzyma. A dalej jest już jak w „Seksmisji” – ciemność widzę, ciemność.