AZ Finanse: Rekord na niskich obrotach

Ale fakt pozostaje faktem. Mamy upragniony rekord – drugi już w kilkutygodniowym odstępie. Ale okoliczności tego wiekopomnego wydarzenia były dość niecodzienne. I to z kilku powodów. Po pierwsze na rynku przez cały dzień prawie nic się nie działo. WIG20 już rano wystartował z rekordowego pułapu i aż do końca jego wykres był niemal płaski, jak stół. Niemal, bo indeks przez cały dzień lekko drżał, nie opuszczając jednak wąskiego kanału, w którym przebywał aż do popołudniowego zamknięcia. Niezwykle rzadko się zdarza, by rekordy na parkiecie padały w taki sposób, bez ostrej jazdy cen w górę, bez choćby okruchów ułańskiej fantazji inwestorów.

Do tego dochodzą niskie obroty, które w poniedziałek ledwie przekroczyły 1,3 mld zł. Czyżby większość inwestorów nie miała ochoty wsiadać do pociągu z napisem „hossa”, podejrzewając jakąś pułapkę? Choć indeks giełdowych średniaków mWIG drgnął o 0,6 proc., to już obrazujący nastroje wśród małych spółek sWIG stanął w miejscu, jak wryty. Zaś w statystykach po sesji liczba spółek rosnących i spadających było niemal tyle samo – po ok. 150. Zaiste, dziwna sesja, jak na bicie rekordu wszech czasów. Korki od szampanów strzelały więc w poniedziałek na parkiecie bardzo nieśmiało.

O tym, czy mamy do czynienia z początkiem drugiej części fali wzrostów cen akcji zadecydują dopiero kolejne dni. A przede wszystkim wyniki finansowe spółek w Polsce i za Oceanem (w poniedziałek bardzo dobrymi zyskami pochwalił się np. BRE Bank, w ubiegłym tygodniu gwiazdą pod tym względem była Telekomunikacja Polska) oraz amerykański bank centralny, który w środę ma decydować o kolejnej obniżce stóp procentowych. Bez pożywki w postaci dobrych wieści z otoczenia giełdy trudno będzie potwierdzić poniedziałkowy rekord.