Od kilku dni Zycie w Polsce toczy się na tle zawodzeń chóru im. Zdobyczy Socjalizmu. Jest to chór, dodajmy, występujący w składzie budzącym respekt. Nie chodzi mi bynajmniej o wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego ale o dyskusję na temat zamiaru wypłaty dywidendy ogłoszonego przez zarząd PKO BP S.A.
Warto przy tej okazji wyjaśnić kilka spraw, bo najwyraźniej zniknęły one z oczu kilku osobom. Nad bankiem tym ciąży bowiem cały czas odium banku państwowego i haseł o „naszych wspólnych pieniądzach”.
Po pierwsze, PKO BP S.A. jest spółką akcyjna co oznacza, że posiada akcjonariuszy i ma wobec nich pewne obowiązki. Wieloletnie okresy wzrostu kursów na giełdzie przyzwyczaiły nas do tego, że podstawowym sposobem zarabiania na inwestycjach w akcje jest wzrost notowań. Co jednak w przypadku spółek, które nie są notowane ? A jest to w skali naszego kraju i globalnej znacząca większość. Dodatkowo, jeśli przyjrzymy się historycznie praktykom spółek i temu co dzieje się na rozwiniętych rynkach, odpowiedź nasuwa się sama. Zasadniczym sposobem przynoszenia dochodu akcjonariuszem jest wypłata dywidendy. Nie wypłacenie udziału w zyskach oznacza przymuszenie zwiększenia zaangażowania akcjonariuszy w inwestycje w akcje danej spółki. W tym kontekście rozwiązanie proponowane przez zarząd PKO BP S.A. jest znacznie lepsze, gdyż daje możliwość otrzymania przepływów pieniężnych z dywidendy, zapewniając jednocześnie opcje objęcie nowych akcji.
Po drugie, przedmiotem zainteresowania zarządu banku jest spółka i jej akcjonariusze, w żadnym zaś przypadku celem nie mogą być działania z zakresu polityki gospodarczej, w szczególności podaż kredytu. Jeśli akcjonariusze PKO BP S.A. zdecydują, że dywidenda ma być wypłacona, to mają takie prawo i nikomu nic do tego, bo to ich pieniądze. Wypowiedzi, pełne troski, ze strony NBP, muszą dziwić w sytuacji, kiedy bank centralny na ogromna skalę ściąga środki z rynku międzybankowego, utrudniających ich przepływ z instytucji o nadpłynności do tych, które płynności potrzebuję, a tym samym utrudniając akcję kredytową.
Po trzecie, Kodeks Spółek Handlowych jasno określa kompetencje organów spółki akcyjnej. Tymczasem byliśmy także świadkami niepokojących komentarzy ze strony nadzoru, wskazujących na brak wiedzy w tym zakresie. Jasna sprawa, ze może on nie akceptować decyzji akcjonariuszy banku, nie posiada jednak żadnych kompetencji w zakresie zarządzania prywatnymi pieniędzmi akcjonariuszy. Próby wpływania na zarząd PKO BP S.A. poprzez wypowiedzi o negatywnej ocenie dawania rękojmi przez członków zarządu są zbyt daleko posunięte z jednego względu: to nie zarząd zdecyduje o wypłacie dywidendy. Dziwne, że nadzór zapomina o tak oczywistej sprawie. Propozycja zarządu jeszcze niczego nie przesądza. Tym bardziej, że PKO BP S.A. należy do najlepiej wyposażonych kapitałowo banków i do tego planuje nową emisję i dopiero w tym kontekście można będzie ewentualną decyzję organów spółki oceniać. Od tego, czy wypłata dywidendy jest bezpieczna czy nie są właśnie normy kapitałowe, wciąż udoskonalane.
To prawda, że dopiero wychodzimy z kryzysu, który najmocniej dotknął instytucje finansowe ale nie były to polskie instytucje finansowe. Obawy o podaż kredytu w gospodarce są jak najbardziej uzasadnione ale nie mogą stanowić uzasadnienia dla działań godzących w prawo własności, które leży u podstaw gospodarki wolnorynkowej. Wydaje się, że w przypadku PKO BP S.A. pewne wypowiedzi wykazały, że etatyzm i bezpodstawne przypisywanie wszechmocy interwencji państwa mają się u nas dobrze. Jest to modne na fali głosów o niedostatecznej regulacji rynków finansowych lecz próby tak głębokiej ingerencji jak odmawianie akcjonariuszom prawa do dochodu w postaci dywidendy nie są niczym usprawiedliwione.
Grzegorz Zatryb
Źródło: Strefa Finansów Sp. z o.o.