Banki chcą szybciej pożyczać pieniądze

Ofertę szybkiej ścieżki zaproponował ostatnio DnB Nord. Bank obiecuje , że od złożenia wniosku do podpisania umowy kredytowej nie minie więcej niż 6 dni. Podobną ofertę pod nazwą Kredyt Express wprowadził wcześniej m.in. ING Bank Śląski – klienci, którzy złożą kompletne wnioski, mogą liczyć na odpowiedź nawet w ciągu doby, a maksymalnie trzech.

To znaczne przyspieszenie procedur bankowych w stosunku do obecnych standardów. – Rzeczywiście, w większości banków nie da się dziś uzyskać kredytu mieszkaniowego w czasie krótszym niż miesiąc – przyznaje Paweł Majtkowski, analityk firmy Finamo. Sam DnB Nord bije się w piersi, że zdarzały mu się dwumiesięczne zatory.

Zatory przy rozpatrywaniu wniosków kredytowych to efekt kryzysu. Z jednej strony winne są banki, które w poszukiwaniu doraźnych oszczędności zwolniły cześć pracowników zajmujących się obsługą wniosków. Z drugiej strony – kiedy banki zaostrzyły kryteria oceny zdolności kredytowej i wzrosła liczba odmów, wielu klientów na wszelki wypadek wolało złożyć wniosek w klika miejsc. W efekcie wnioski toną w sztucznych kolejkach.

– Chcemy, by klienci, w których przypadku dokumentacja dołączona do wniosku jest kompletna i przejrzysta, nie musieli czekać w tej samej kolejce, w której rozpatrywane są skomplikowane sprawy, wymagające np. uzupełnienia dokumentów – mówi Łukasz Piasta, dyrektor marketingu w DnB Nord.
Niestety, z szybkiej ścieżki mogą skorzystać nieliczni klienci. Zarówno w DnB Nord, jak i ING można finansować wyłącznie zakup nieruchomości na rynku wtórnym. Chodzi o to, by mieszkanie lub dom miały księgę hipoteczną, by łatwo można było sprawdzić stan prawny. Dodatkowo osoba wnioskująca o kredyt musi uzyskiwać dochody z umowy o pracę (ewentualnie kontraktu menedżerskiego lub emerytury). A przy tym DnB Nord standardowo obsługuje tylko osoby lub rodziny, które osiągają co najmniej 5 tys. zł netto dochodów oraz mieszkają w miejscowościach powyżej 100 tys. mieszkańców lub w ich sąsiedztwie. W ING kryterium minimalnych dochodów nie obowiązuje, ale kredytobiorców nie może być więcej niż dwóch. No i wreszcie ostatni warunek: wnioski muszą być kompletne. – W praktyce na szybką ścieżkę kwalifikuje się najwyżej kilka procent wniosków – przyznaje Piotr Utrata, rzecznik ING Banku Śląskiego.

Z zestawienia kredytów, które przygotowali dla „Polski” eksperci Finamo, wynika, że przyspieszenie procedur to jedna z nielicznych zmian w ofercie banków w ostatnim czasie. A zwykle w początkach września pojawiał się wysyp nowych ofert. – W tym roku jednak w wyniku kryzysu banki wciąż prowadzą ostrożną politykę – mówi Majtkowski. A to oznacza, że jesień upłynie pod znakiem drogich i trudno dostępnych kredytów.

Z zestawienia wynika, że warte uwagi są obecnie kredyty w euro. Ich atutem są niższe marże niż w przypadku pożyczek we frankach. – Kiedy stopy procentowe w strefie euro spadną, co jest dość prawdopodobne, kredyty w euro staną się jeszcze tańsze – podkreśla Majtkowski.

Dodatkowo, gdy Polska wejdzie do strefy euro, osoby wybierające kredyty w tej walucie oszczędzą także na kosztach spreadu. Kredyty będą bowiem spłacane w tej samej walucie, w jakiej dostaniemy pensję. – W najbliższych miesiącach powinniśmy obserwować umocnienie złotego wobec większości walut – dodają analitycy Finamo.

Nic dziwnego, że kredyty w euro cieszą się coraz większą popularnością. Niestety, uzyskanie kredytu walutowego obecnie jest znacznie trudniejsze niż złotowego – dodają eksperci.

Joanna Pieńczykowska