Banki łowią klientów na rachunki walutowe

Citibank Handlowy obniżył tzw. spread, czyli prowizję, jaką pobierają od sprzedaży walut, do zaledwie 3 proc., a więc do poziomu dostępnego do niedawna tylko w kantorach. Franki w gotówce są dostępne w wybranych oddziałach Citi i można je użyć do spłaty kredytu zaciągniętego w innym banku. Taką możliwość mamy w 48 oddziałach Citi Handlowego.

Z kolei klienci banku do obsługi kredytu mogą założyć bezpłatne konto walutowe, a także założyć lokatę w tej walucie.

Z kolei od 20 lipca w Raiffeisen Bank Polska rusza oferta taniego konta we franku. Dzięki niskim stawkom spreadów i bezpłatnym przelewom pozwoli ona zaoszczędzić co najmniej kilkadziesiąt złotych w stosunku do banków, które pobierają wyższe prowizje.

– Obserwujemy spore zainteresowanie naszą promocją wśród klientów – mówi Karolina Grabiszewska, dyrektor ds. sprzedaży w Raiffeisen Bank Polska. – Zwłaszcza ci, którzy płacą wysokie raty, mogą sporo zaoszczędzić – podkreśla Grabiszewska.

Również Deutsche Bank oferuje pomoc dla wszystkich spłacających kredyty we frankach. W ramach promocji „Premiujemy franka” bank umożliwia realizowanie transakcji przewalutowania z konta złotowego na konto walutowe, za co później wypłaca specjalny bonus w wysokości 4 proc. wartości transakcji, jednak nie więcej niż 400 zł.

Prawdziwy wysyp kont walutowych skrojonych specjalnie dla potrzeb osób spłacających kredyty hipoteczne we frankach, dolarach czy euro to nie efekt hojności banków, ale skutek wprowadzenia nowych regulacji. Od 1 lipca obowiązuje bowiem w Polsce tzw. rekomendacja SII.

To właśnie dzięki niej klienci otrzymali możliwość spłaty zobowiązań bezpośrednio w walucie zaciągniętego kredytu.

Jednak taka operacja, nawet przy skorzystaniu ze specjalnej oferty, nie zawsze musi się opłacać. – Usługi obniżające koszty kredytów w walucie są na tyle mało istotne, że dają zauważalne oszczędności dopiero przy dużych, sięgających co najmniej 400-500 tys. zł kredytach – mówi Paweł Majtkowski, główny analityk firmy Finamo. Jakby tego było mało, specjalne oferty są pełne haczyków.

Konto walutowe w Raiffeisen jest darmowe, ale tylko gdy wartość kredytów i/lub depozytów zgromadzonych przez klienta przekracza 15 tys. zł. W innym przypadku trzeba zapłacić miesięcznie 19,99 zł. A to oznacza, że nie będąc klientem tego banku, zysk z niższego spreadu w większości zabierze opłata za konto.

W Deutsche Banku, aby dostać premię za kupno franka, trzeba spełniać wszystkie warunki promocji (m.in. dokonywać minimum dwóch internetowych przelewów miesięcznie i zasilać co miesiąc konto kwotą przynajmniej 3 tys. zł), w przeciwnym przypadku pieniądze przepadają. Bankom chodzi bowiem o to, aby klienci przenieśli całość swoich finansów osobistych – karty płatnicze, debet czy kredyt gotówkowy – i wybrali ich konto jako główne.

Przy takiej operacji warto sprawdzić, czy koszt niższej spłaty nie zostanie zjedzony przez opłaty np. za prowadzenie głównego konta w złotych, czy wysokie prowizje za wypłaty z obcych bankomatów – przestrzega Michał Macierzyński, analityk finansowy z portalu Bankier.pl. – Przenoszenie całych finansów osobistych do jednego banku tylko dlatego, żeby mieć tam darmowe konto walutowe, raczej nie ma sensu – wtóruje mu Majtkowski.

Na szczęście dla klientów banki same zaczynają obniżać ceny obsługi kredytów walutowych. Wszystko za sprawą stopniowej obniżki spreadów. Jeszcze kilka miesięcy temu sięgały one nawet 40-50 gr na każdym franku. Dziś wahają się w granicach 15-25 gr. Stało się tak dzięki ustabilizowaniu się notowań złotego, który nie ulega już tak dużym dziennym wahaniom.