We wtorek „Gazeta Wyborcza” alarmowała, że wzmagają się naciski banków na tych klientów, których kredyty hipoteczne z powodu spadku cen nieruchomości oraz wzrostu kursu franka szwajcarskiego stały się wyższe od wartości kupowanych za pożyczone pieniądze mieszkań.
Blady strach padł na kilkadziesiąt tysięcy kredytobiorców, jednak najgorzej było w Polbanku, który zaproponował swoim klientom trzy rozwiązania: „nadpłacenie różnicy między kredytem a obecną wartością zadłużenia, dołożenie kolejnej nieruchomości jako zabezpieczenia albo podwyższenie marży kredytowej o 0,5 proc. Podobne „propozycje” swoim klientom składał niedawno Noble Bank. Zaniepokoili się też klienci Millennium, którzy dostali od banku prośbę o wykupienie na kolejne trzy lata ubezpieczenia. Bank uspokaja. – Nie proponujemy dodatkowego ubezpieczenia, tylko informujemy o konieczności przedłużenia dotychczasowego ubezpieczenia niskiego wkładu na kolejny okres – wyjaśnia Wojciech Kaczorowski, rzecznik banku.” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
W kolejnym dniu głos w sprawie zabrała Komisja Nadzoru Bankowego: „banki nie mogą wykorzystywać zawirowań na rynku do zwiększania własnego zysku kosztem klientów. Spadek zabezpieczenia kredytu nie oznacza spadku zdolności kredytowej klienta.” – podała środowa „Gazeta Wyborcza”. Co więcej, stwierdzono, że próby naciskania na klientów, by zaakceptowali niekorzystne dla nich zmiany umów kredytowych można zinterpretować jako oznakę złego zarządzania ryzykiem przez banki, a w takim przypadku KNF może zarządzić dodatkowe kontrole lub zażądać podniesienia kapitałów przez dany bank. Stanowisko nadzoru popierają prawnicy.
Bankowcy natomiast oskarżają KNF o niekonsekwencję, bowiem jeszcze jakiś czas temu nadzór zalecał większą ostrożność przy udzielaniu kredytów, monitorowanie zabezpieczeń, zwiększanie ich w razie konieczności oraz właśnie renegocjację umów. Mimo to jednak kolejne banki (PKO BP, Millennium, DomBank) zapewniają, że dopóki klienci spłacają raty, nie będzie mowy o podwyższaniu marż czy dodatkowych zabezpieczeniach, a i nawet w przypadku pojawienia się problemów najpierw zaproponują rozwiązania ugodowe.
Inaczej jest natomiast w przypadku Polbanku, oddziału greckiej instytucji Eurobank Ergasis EFG, która nie podlega polskiej Komisji Nadzoru Bankowego. Bank nie ma zamiaru zrezygnować z renegocjowania umów. Kazimierz Stańczak, dyrektor generalny banku, tłumaczy dla „Gazety Wyborczej”, że renegocjacje są potrzebne tylko wtedy, gdy wartość zabezpieczenia jest znacząco niższa od kwoty zadłużenia.
Mimo iż KNF nie ma wpływu na działania Polbanku, dr Andrzej Stopczyński, szef pionu nadzoru bankowego, zapowiedział wczoraj skierowanie prośby o interwencję do greckiego nadzoru finansowego.
Źródło: Nina Hałabuz, mać, „Banki spuściły z tonu”, „Gazeta Wyborcza” 27.03.2009 r.
kw