Banki pobierają podwójne prowizje od kredytów

„W Eurobanku łączna prowizja przy kredycie 3 tys. zł wynosi 5 proc. Kwotowo jest to 157,89 zł, a na ten koszt składa się 117,89 zł i opłata przygotowawcza 40 zł. To oznacza, że łączna prowizja przekracza 5 proc. kwoty wnioskowanego kredytu (150 zł). Podobny mechanizm stosuje Santander Consumer Bank, który przy kredycie w wysokości 3 tys. zł również weźmie 157,89 zł prowizji. W GE Money Banku prowizja procentowo określona na 3,5 przy kredycie w wysokości 3 tys. zł wyniesie 108,81 zł (choć 3,5 proc. od wnioskowanej kwoty to 105 zł). W tym przypadku bank również liczy prowizję od kwoty kredytu powiększonego o prowizję. W Dominet Banku i DB Kredyt do kwoty kredytu dolicza się ubezpieczenie. DB Kredyt wprawdzie pozwala zrezygnować z ubezpieczenia, ale wówczas kredyt ma wyższe oprocentowanie.” – pisze „Gazeta Prawna”.

„Banki tłumaczą, że prowizja jest liczona od kwoty brutto, a na nią składają się: kwota kredytu netto (do wypłaty) oraz opłaty i prowizje naliczane przez bank w chwili przyznania kredytu. W efekcie w ostatecznym koszcie liczona jest prowizja od prowizji. Banki wykorzystują fakt, że klient zaciągający kredyt na kilka tysięcy złotych nie będzie dociekać, dlaczego zamiast 150 zł musi zapłacić 157 zł. Jednak przy wyższych kwotach kredytu będą to dużo większe różnice. Przy kredycie w wysokości 15 tys. zł prowizja 5 proc., liczona od kwoty netto, wyniesie 750 zł, a w wariancie, w którym bank policzy ją od kwoty brutto, będzie to aż 789,5 zł. Jak widać, różnica w tym wypadku sięgnęłaby blisko 40 zł.” – czytamy w „Gazecie Prawnej”.

Zgodnie z zapisami ustawy antylichwiarskiej obecnie oprocentowanie kredytu konsumenckiego nie może przekraczać czterokrotności stopy lombardowej NBP. Dziś jest to 25 proc. Natomiast kwota wszystkich opłat, prowizji oraz innych kosztów związanych z zaciągnięciem kredytu konsumenckiego nie może przekroczyć 5 proc. kwoty udzielonego kredytu. Wyjątkiem są koszty ubezpieczeń. Dlatego do pożyczek są zazwyczaj dodawane ubezpieczenia, za które klient musi dodatkowo płacić, a bank na nich zarabia.

Więcej na ten temat w poniedziałkowym wydaniu „Gazety Prawnej”.