Banki w Europie nie zostaną pozostawione samym sobie

Obawy o nadejście nowej fali kryzysu finansowego, jakie utrzymywały się nad rynkami finansowymi w pierwszej części tygodnia, od wczoraj zostały zastąpione nadzieją, iż europejskie władze udzielą wsparcia dla sektora finansowego strefy euro, gdy zajdzie taka potrzeba.

Indeksy giełdowe we Frankfurcie i Paryżu za sprawą środowej sesji wymazały całe spadki z poprzednich dwóch dni, a większy optymizm związany z sytuacją w Eurolandzie wypycha euro względem dolara na tygodniowe maksima. W środę najpierw rządy Belgii i Francji poinformowały, że udzielą gwarancji bankowi Dexia, który stał się pierwszą ofiarą „greckiej tragedii”. Później swoją gotowość do dokapitalizowania banków wyraziła kanclerz Niemiec Angela Merkel, z kolei Antonio Borges z Międzynarodowego Funduszu Walutowego wyraził „hipotetyczną” możliwość zaangażowania funduszu na europejskim rynku długu. I właśnie tego brakowało w komentarzach po spotkaniu ministrów finansów z początku tygodnia. Samo zasygnalizowanie, że sektor finansowy może być zmuszony do poniesienia większych strat z tytułu redukcji greckiego zadłużenia (mówi się o zwiększeniu odsetka redukcji z 21 proc. do 40-50 proc.), jednocześnie bez zapewnienia, że nie wywoła to lawiny niewypłacalności instytucji prywatnych, wprowadziło tylko niepotrzebną panikę. Ostatnie dni podkreślają nadal, że nastroje na rynkach pozostają mocno rozchwiane a inwestorzy są uczuleni na każde informacje napływające z Europy.

Do poprawy sytuacji na rynkach finansowych przyczyniły się także (kolejne) dobre dane z USA. Indeks ISM dla sektora usługowego we wrześniu wprawdzie spadł względem sierpnia (do 53 z 53,3), jednak mniej niż zakładały prognozy (52,8). Dla przypomnienia w poniedziałek lepszy wynik osiągnął wskaźnik dla sektora przemysłowego, który nieoczekiwanie wzrósł do 51,6 z 50,5. Wczoraj także raport ADP wskazał, że w ubiegłym miesiącu w amerykańskiej gospodarce mogło przybyć 91 tys. nowych miejsc pracy, choć trzeba zwrócić uwagę, że raport ten często rozmija się z ważniejszymi danymi rządowymi i z oceną sytuacji na rynku pracy lepiej poczekać do piątkowego raportu. Pomijając to ostatnie, publikacje z ostatnich tygodni nie rysują obrazu gospodarki USA zmierzającej ku recesji, a raczej bliższe są wizji stagnacji. Przecena aktywów na rynkach finansowych napędzana obawami o nawrót światowej recesji może być zatem przesadzona i na rynki akcji mogą powrócić wzrosty, do czego dobrym katalizatorem powinien być rozpoczynający się w przyszłym tygodniu sezon wyników kwartalnych spółek z USA.

Czwartek to przede wszystkim dzień banków centralnych. O 13.00 decyzję w sprawie stóp procentowych podejmować będzie Bank Anglii. Stopy powinny pozostać na niezmienionym poziomie 0,5 proc., jednak ważniejsze będzie, czy bank nie zdecyduje się na zwiększenie programu monetyzacji długu ponad obecne 200 mld funtów. Gdyby tak się stało, brytyjska waluta może znaleźć się pod dużą presją. O 13.45 o stopach procentowych zadecyduje Europejski Bank Centralny a 45 minut później odbędzie się konferencja prasowa prezesa banku. Poziom stóp w Eurolandzie również nie powinien zostać zmieniony, natomiast Jean-Claude Trichet w swoich ostatnich decyzjach na stanowisku (z końcem października przestaje pełnić funkcję prezesa) skupi się na zapewnieniu rynku o nielimitowanym wsparciu finansowym dla sektora bankowego. Oprócz decyzji banków centralnych, w kalendarzu makro występują jeszcze dane o zamówieniach w przemyśle Niemiec (godz. 12.00) oraz cotygodniowy raport o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych z USA (14.30).

Poprawa sentymentu rynkowego sprzyja umocnieniu polskiej waluty, choć od prawie doby strefa 4,36-4,37 na parze EUR/PLN stawia silny opór przed dalszą aprecjacją. Czynnikiem hamującym umocnienie złotego pozostaje niepewność o wynik niedzielnych wyborów – zmiana władzy stanowi ryzyko dla polskiej waluty, gdyż stawiałaby pod znakiem zapytania szybkie wdrażanie reform finansów publicznych.

Źródło: Dom Maklerski AFS