Royal Bank of Scotland, trzeci pod względem wielkości bank w Wielkiej Brytanii, planuje ograniczyć zatrudnienie o 550 etatów. Zwolnienia obejmą pracowników doradzających klientom przy inwestycjach. Ich miejsce zajmą automaty, czyli robo-doradcy – donosi „The Guardian”. Podobne plany mają inne banki.
Dział, który zajmuje się doradztwem inwestycyjnym w Royal Bank of Scotland, zostanie okrojony o 550 etatów. Miejsce konsultantów zajmą automaty, które pomogą klientom dobrać odpowiednią strategię inwestycyjną. Klient będzie musiał wypełnić kwestionariusz, w którym znajdą się pytania o jego preferencje inwestycyjne. Po dokonaniu analizy wyników badania, robo-doradca zaproponuje odpowiednie produkty. „Tradycyjni” konsultanci dostępni będą wyłącznie dla klientów z grubszym portfelem. RBS postawił tę poprzeczką na poziomie od 250 tys. funtów wzwyż.
Royal Bank of Scotland nie jest pod tym względem odosobnionym przypadkiem. Już na początku roku w angielskiej prasie pojawiły się doniesienia, że największe banki planują inwestycje w robo-doradców. „Financial Times” obok RBS wymieniał Barclaysa, Lloydsa i Santandera. Inwestycja w automaty to z punktu widzenia banków ruch mający na celu cięcie kosztów. W całej sprawie jest jednaj drugie dno – pod serii afer z miss-sellingiem tamtejszy nadzór (FSA) zalecił bankom wyraźne rozgraniczenie usługi doradztwa od pośrednictwa w sprzedaży produktów.
Redukcja zatrudnienia na Wyspach jest nieunikniona także z innego względu. Analitycy firmy McKinsey prognozują, że banki w Wilkiej Brytanii w ciągu najbliższych pięciu lat zamkną 2,4 tys. oddziałów, a ich liczba ogółem spadnie do poziomu około 7,5 tys. punktów. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat sieć oddziałów bankowych w Wielkiej Brytanii skurczyła się już o 2 tys. punktów. Naturalną konsekwencją likwidowania oddziałów będzie ograniczanie zatrudnienia.
Podobne zjawiska obserwujemy też na naszym rynku. W 2015 roku banki ograniczyły zatrudnienie o 1,7 tys. osób i zamknęły 566 placówek. To wciąż niewielki procent w skali całego sektora, który zatrudnia 171 tys. osób. Jeśli jednak spojrzymy o pięć lat wstecz, to zatrudnienie w sektorze zmalało o 7 tys. osób. W ostatnich tygodniach nasiliły się jednak informacje o planoanych zwolnieniach grupowych.
PKO Bank Polski zamierza ograniczyć zatrudnienie nawet o 836 osób, Bank BPH zapowiedział redukcje sięgające do 1736 osób, w Getin Banku zwolnienia obejmą do 720 osób, w Raiffeisen Polbanku 500 osób, a w Idea Banku 155 osób. Zwolnienia – ale nie grupowe – dotkną też pracowników Deutsche Banku. W ubiegłym roku z pracy zwalniały PKO BP, który przejął Nordeę, BGŻ BNP Paribas po fuzji dwóch banków i Alior Bank po przejęciu Meritum Banku. Dane KNF pokazują spadek zatrudnienia w 2015 r. tylko o 1 proc., co może oznaczać że część zwalnianych pracowników znajduje jednak zatrudnienie w sktorze.
Banki ograniczają zatrudnienie, bo Polacy coraz chętniej korzystają z bankowości elektronicznej i wykonują więcej operacji samodzielnie. Bankowcy narzekają też na nowe regulacje, z którymi będą się musieli zmierzyć w tym roku. To między innymi podatek, wyższe wymogi kapitałowe, czy podwyższone składki na BFG. Niektórzy ograniczają skalę biznesu, żeby nie płacić wyższego podatku od aktywów.