Dwa duże banki zamieściły na swoich stronach ogłoszenia o wierzytelnościach na sprzedaż. A w nich dane: jak się nazywa i ile jest winien dłużnik, a nawet jaki ma adres. – Dostaliśmy z mediów silny sygnał, że praktyka jest wątpliwa etycznie i że jej odbiór nie jest pozytywny – przyznaje Jerzy Tofil, członek zarządu BH BPH. Sabina Salamon, rzeczniczka Deutsche Bank PBC, zdjęcie listy dłużników tłumaczy sucho: – Zakończył się proces informacyjny związany ze sprzedażą pakietu wierzytelności.
Gazeta zwraca uwagę, że sprawa nie jest jednak zamknięta, bo listy dłużników z ich danymi osobowymi wciąż będą się pojawiać, tyle że w prasie. – Nie będziemy już ogłaszać danych o dłużnikach w internecie, tylko tak jak do tej pory w „Rzeczpospolitej” – mówi Jerzy Tofil z BH BPH. – Bo takie publikacje to zwyczajna praktyka. W gazetach co drugi dzień można znaleźć listy sprzedaży wierzytelności przez banki.
O listach dłużników zamieszczonych przez banki w internecie informował kilka dni temu serwis PRNews.pl. Później sprawę opisał także „Dziennik”. Banki upubliczniły nazwiska dłużników, ponieważ chcą sprzedać ciążące im długi. Zgodnie z obowiązującym prawem bankom wolno ujawniać dane klientów
Więcej na ten temat w sobotnim wydaniu „Dziennika”.