Banki wypłacą dywidendy zamiast kredytów

Po kredyt najlepiej pójść do banku, który śpi na pieniądzach. Prawdopodobieństwo, że pożyczy jest z pewnością większe niż u konkurencji, która musi liczyć się z każdą złotówką. Do kogo, więc skierować kroki pod koniec 2010 r.? Do Citi Handlowego, ING Banku Śląskiego, Pekao i BZ WBK.

Wymienione banki mają największą przewagę depozytów nad kredytami, całkiem dobrze wyglądają również ich wskaźniki płynności, czyli możliwości kapitałowe. A to właśnie te dwa elementy poza indywidualną polityką, decydują o otwartości banków na sprzedaż kredytów.

Zdecydowanym rekordzistą, jeśli chodzi o zapas oszczędności klientów, które można przeznaczyć na kredyty jest Citi Handlowy. W banku tym relacja kredytów do depozytów wyniosła na koniec września jedynie 57 proc. Tuż za nim jest ING Bank Śląski, gdzie kredyty to jedynie 69 proc. depozytów. O finansowaniu marzeń Polaków kredytami z rozmachem mogą opowiadać również Pekao i BZ WBK. W Pekao, drugim co do wielkości banku na rynku wskaźnik ten wynosi – 77 proc., a z kolei w piątym BZ WBK – 80 proc. Mniej kredytów niż depozytów mają także BOŚ i Getin Noble Bank (odpowiednio 91 i 92 proc.).  

W granicach 95 proc. balansuje PKO BP, rok temu jego relacja kredytów do depozytów wynosiła 94 proc. Bank ten hojnie kredytował  w minionych miesiącach zarówno klientów indywidualnych jak i firmy, w 12 miesięcy zwiększył wartość kredytów o ponad 14 mld zł,  nieco wolniej natomiast powiększał depozyty (doszło niecałe 14 mld zł).  

Można pożyczać i bez depozytów

W sześciu pozostałych bankach giełdowych kredyty klientów przeważają nad ich depozytami. Nieznaczną przewagę pożyczek widać  w Millennium, Kredyt Banku i BRE, ale już bardzo dużą w BPH, BNP Paribas Fortis czy Nordei. Te trzy ostatnie banki finansują akcję kredytową w dużym stopniu pieniędzmi pozyskanymi od inwestora strategicznego. Model ten szczególnie  upodobała sobie Nordea, która mimo, że nie walczy ostro o depozyty klientów nie żałuje na kredyty – relacje kredytów do depozytów ze 181 proc. przed rokiem podniosła już do 215 proc.  A od września 2009 do września 2010 zwiększyła pulę kredytów o niebagatelną kwotę ponad 3 mld zł do niemal 19 mld zł. Ale już w BNP Paribas i BPH portfele kredytowe skurczyły się.   

Generalnie kryzys finansowy sprawił, że banki zdecydowanie większą wagę przykładają do zdobycia bazy depozytowej i ambicją większości instytucji jest, aby pieniądze na kredyty pochodziły właśnie z oszczędności,  a nie z pożyczek na rynku międzybankowym, czy też od inwestora strategicznego.  W myśl tej polityki w ciągu roku przewaga kredytów nad depozytami na całym rynku spadła z 119,4 proc. do 115,6 proc.

Imponujące współczynniki wypłacalności

Co nie mniej ważne dla możliwości kredytowych, wymieniane przez nas banki z dużą przewagą depozytów nad pożyczkami: Handlowy, Pekao, ING BSK i BZ WBK – mogą się również pochwalić wysokimi współczynnikami wypłacalności. Gdy wymagane minimum wynosi 8 proc. a za próg przyzwoitości uznaje się 10 proc., to w Pekao i Citi Handlowym jest to ponad 17 proc. Z kolei w BZ WBK jest to grubo ponad 13 proc., a w ING BSK ponad 12 proc. Z wyjątkiem BNP Paribas Fortis wskaźnik ten wzrósł we wszystkich innych bankach notowanych na GPW. Jest to też regułą dla całego sektora, gdzie współczynnik wypłacalności z 12,2 proc. przed rokiem wzrósł do 13,9 proc. Z jednej strony nadpłynność wielu, szczególnie dużych instytucji, dobrze wróży poszukującym kredytów , ale nie przesądza ostatecznie o kredytowej hojności banków.

Rezerwy też robią wrażenie

Rosnące odpisy na niespłacane w terminie kredyty powodują, że niejednemu analitykowi kredytowemu zadrży ręka zanim podpisze się pod wnioskiem kredytowym. Jak podaje nadzór finansowy po trzech kwartałach wartość odpisów m.in. na nieregularne kredyty wyniosła już 8,618 mld zł, gdyby nie to zyski banków zamiast 8,6 mld zł wyniosłyby dwa razy więcej. Na dodatek jest to też kwota o 400 mln zł wyższa niż przed rokiem. Dlatego banki wciąż mogą trzymać pieniądze zamiast pożyczać klientom jak np. dzieje się to w Citi Handlowym, którego przewaga depozytów nad kredytami (ich portfel spadł o 1,2 mld zł) od września 2009 r. do września 2010 r. wzrosła z 35 do ponad 40 proc. a jego współczynnik wypłacalności skoczył z wysokiego pułapu 15,1 proc. na jeszcze wyższy 17,6 proc. Nie można też powiedzieć, że klienci mocno korzystają z nadpłynności Pekao. Bank ten od jesieni zeszłego roku do końca września tego roku zwiększył wartość kredytów o 3,6 mld zł podczas, gdy nowych depozytów zebrał  12,5 mld zł.   

Wysokie współczynniki wypłacalności zamiast przysłużyć się kredytom, mogą być argumentem za wypłatą dywidendy, której banki poskąpiły w zeszłym roku ze względu na zalecenie Komisji Nadzoru Finansowego.

Źródło: Open Finance