We wtorek w USA rynek akcji przez długi czas walczył o odbicie. Nie było to wcale takie proste. Dane makro bykom znowu nie pomogły. Publikowany przez NAR (stowarzyszenie pośredników) indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym spadł w styczniu o 7,7 procent. Oczekiwano spadku o 3 procent. Nie są to dane najważniejsze dla rynku nieruchomości, ale z pewnością spadek do poziomu najniższego w historii nie mógł poprawić nastrojów.
Rynek koncentrował się na wystąpieniach Bena Bernanke, szefa Fed i sekretarza skarbu Timothy Geithnera przed Senacką Komisją Bankową. Bernanke graczy nie pocieszył. Powiedział, że recesja rozwija się bardzo szybko, a sytuacja na rynku pracy może się w kolejnych tygodniach pogarszać. Stwierdził też, że przewidziana w programie TARP pomoc dla systemu finansowego może okazać się niewystarczająca i może zostać zwiększona. Naciskany przez senatorów powiedział też, że konieczność ratowania AIG zdenerwowała go bardziej niż jakiekolwiek inne wydarzenie podczas tego kryzysu. Szef Fed uważa, że nie można było dopuścić do bankructwa AIG, który działał jak fundusz hedżingowy, bo doprowadziłoby to do zawału całego systemu finansowego.
Nic nowego nie powiedział Timothy Geithner, sekretarz skarbu. Stwierdził, że administracja prezydenta Obamy będzie współpracowała z Kongresem w celu wypracowania właściwego kształtu i zakresu przyszłych działań mających na celu ustabilizowanie sytemu finansowego. Były to tylko i wyłącznie ogólniki dalekie od obiecanych szczegółów planu pomocy sektorowi finansowemu. Największy wpływ na rynek komentarze przypisują samemu prezydentowi, który powiedział, że ceny akcji są atrakcyjne dla długoterminowych inwestorów. To oczywiście nic nie mówiący slogan, ale jako impuls do wypracowania odbicia mógł posłużyć.
Zachowanie rynku akcji było bardzo nerwowe. Sesja rozpoczęła się od obowiązkowego odbicia indeksów, ale bardzo szybko niedźwiedzie przejęły kierownicę i po 2,5 godzinach indeksy barwiły się już na czerwono. Od tego czasu, przez 2 godziny kręciły się wokół poziomu poniedziałkowego zamknięcia i dopiero wtedy byki naprawdę zaatakowały. Udało im się podnieść indeksy już całkiem wysoko, ale ostatnia godzina należała do niedźwiedzi. Nie tylko znikły wszystkie zyski, ale indeks S&P 500 zabarwił się nawet na czerwono. Udało się co prawda zakończyć dzień małym spadkiem, ale ta sesja nie była sukcesem byków.
W Polsce wtorek złoty rozpoczął od umocnienia. Odnotować trzeba, ze nasz rynek praktycznie zlekceważył obniżenie perspektywy ratingu dla Węgier, o którym poinformowała agencja Fitch. Walutom regionu pomagała poprawa nastrojów na giełdach europejskich i wzrost kursu EUR/USD. Jednak po wypowiedzi szefa OECD twierdzącego, że kraje Europy Wschodniej czekać może los gospodarek azjatyckich tygrysów w latach 1997/98, złoty (i inne waluty regionu) zaczął tracić. Wszystko zależało od tego, co będzie się działo na giełdach. Im bliżej było do rozpoczęcia sesji w USA i im większe był nadzieje na odbicie tym mocniejszy był złoty (końcówka była znowu słaba). To dokładnie pokazuje, od czego zależy siła naszej waluty – zdecydowanie nie od tego, co ktoś powiedział na nieformalnym szczycie UE.
GPW zachowała się we wtorek rano standardowo. Rozpoczęliśmy sesję od niewielkiego wspak indeksów, a potem rozpoczęło się polowanie na odbicie w USA, a WIG20 zabarwił się na zielono. Było to zachowanie racjonalne – skoro udało się w dobrym stanie przetrwać poniedziałkowy zawał na światowych giełdach to po co sprzedawać akcje przed globalnym odbiciem? Liderem był KGHM – tym akcjom bardzo pomagał wzrost ceny miedzi. Rosły tez ceny akcji banków i PKN. Generalnie jednak zdecydowanie zachowanie rynku dyktowały kontrakty na WIG20.
Nasz rynek znowu był silniejszy od innych giełd. WIG20 już po godzinie atakował 1.400 pkt. Potem było już gorzej, bo zniknięcie optymizmu na innych giełdach europejskich naszym bykom nie pomagało. Nadal jednak WIG20 rósł. Można wręcz powiedzieć, że im gorzej było w Europie tym lepiej wyglądał nasz rynek, a jak tylko sytuacja na zewnątrz się nieznacznie poprawiała to u nas spotykało się to z entuzjastycznym przyjęciem. Sesja zakończyła się wzrostem WIG20 o 1,6 procent. Indeks dotarł do rysowanego od początku roku górnego ograniczenia kanału trendu spadkowego. Dzisiejsza sesja jest w związku z tym bardzo ważna. Wzrost połączony z pokonaniem poziomu 1.436 pkt. (okno bessy) dałby sygnał kupna. Mocne odbicie w dół zwiększyłoby prawdopodobieństwo kontynuowania trendu, czyli spadku nawet do 1.150 pkt.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi