Według opublikowanych dziś danych europejskiego urzędu statystycznego Eurostat, bezrobocie w Polsce wyniosło w kwietniu 7,8 proc., a w strefie euro 9,2 proc., rosnąc do poziomu najwyższego od 1999 r. Europejscy rekordziści pod względem stopy bezrobocia to Hiszpania (18,1 proc.) i Łotwa (17,4 proc.).
Te dane nieźle wpisują się w obraz tego, w jak różny sposób kryzys przechodzą gospodarki europejskie i nasza. Niedawne dane, wskazujące, że Polska jako jedna z nielicznych zakończyła I kwartał niewielkim wzrostem PKB, mają więc potwierdzenie w innych wskaźnikach. Prawdopodobnie w najbliższych miesiącach nie należy jeszcze oczekiwać wyraźnej poprawy sytuacji i powtórzenia skali wzrostu gospodarki z pierwszych trzech miesięcy roku. Pewnie stopa bezrobocia jeszcze nieco u nas wzrośnie. Ale te zmiany nie będą zbyt głębokie. Mniejsze bezrobocie, to i nie tak wielki spadek spożycia indywidualnego, a tym samym mniejsza presja na spadek PKB. W gospodarce o tak dużym rynku wewnętrznym, jak Polska, ma to spore znaczenie dla koniunktury.
Na naszą korzyść przemawia fakt, że polska gospodarka weszła w fazę spowolnienia ze sporym opóźnieniem w stosunku do innych krajów europejskich. Jeśli tam sytuacja zacznie się wkrótce poprawiać – a wiele na to wskazuje – możemy uniknąć pogłębienia się niekorzystnych zjawisk i w Polsce oraz szybciej przejść do przyspieszenia tempa wzrostu.
Roman Przasnyski
Źródło: Gold Finance