Mamy największą w Polsce bazę danych o klientach – mówił niedawno w rozmowie z PRNews.pl prezes Alior Banku Wojciech Sobieraj. Wiceprezes Michał Hucał uzupełnia, że dane będą kompilowane z danymi z Facebooka. Internet huczy, media wietrzą sensację, a prawda jest taka, że przed Big Data i tak nie uciekniemy.
Big Data to temat, który rozpala wyobraźnię niemal wszystkich korporacji. Zaawansowane przetwarzanie danych, uzupełnianie ich o informacje pozyskane z innych źródeł, tworzenie algorytmów i modeli, w oparciu o które można lepiej ocenić klienta, dopasować mu lepszą ofertę czy wykryć nadużycia – to marzenie każdego działu sprzedaży. Chcemy czy nie, ten kierunek będzie kluczowy dla biznesu w ciągu najbliższych lat. Z powodzeniem wykorzystują go już firmy, którym swoje dane udostępniamy chętnie i za darmo – Google czy Facebook. Przecież już od dawna dostajemy spersonalizowane reklamy produktów czy usług, których wcześniej szukaliśmy w internecie.
Czego nie powiedział wiceprezes Aliora?
Kilka dni temu nowy wiceprezes Alior Banku Michał Hucał udzielił w TVN CNBC wywiadu między innymi na temat przetwarzania przez bank danych i kwestii związanych z Big Data. Wywiad odbił się szerokim echem w internecie, głównie za sprawą faktu, że Michał Hucał powiedział o outsorcingu usług związanych z przetwarzaniem danych. Wydaje mi się, że niektóre media przesadnie rozdmuchały sprawę pisząc, że bank będzie handlował danymi osobowymi. Prezes mówił raczej o sprzedaży rozwiązania polegającego na przetwarzaniu danych. Innymi słowy – usługi opierającej się na tworzeniu paczek profili klientów. Nie jestem jednak tego pewien, bo redaktorzy o to już nie dopytali, ironizując na temat KGB i permanentnej inwigilacji.
Moje przypuszczenia częściowo potwierdza też zespół PR Alior Banku, który zaczął dementować całe zamieszanie na internetowych forach: „Nie chodzi przy tym w żadnym przypadku o handlowanie danymi klientów Banku! W tym roku Alior Bank planuje przede wszystkim w lepszy sposób oceniać zdolność kredytową klientów. Docelowo, bazując na naszych doświadczeniach, chcielibyśmyświadczyć usługi technologiczne innym dużym firmom, oparte na takich rozwiązaniach. Niemniej nie chodzi o przekazywanie takim firmom danych naszych klientów, lecz o tworzenie narzędzi dla innych firm, aby same mogły lepiej analizować dane swoich klientów”.
Facebookowe przelewy OK, ale dane z Facebooka już nie?
Nie mniej zbulwersował internautów wątek z papierosem i ubezpieczeniem. Wiceprezes stwierdził, że nie kryjący swojego nałogu palacz będzie płacił wyższe składki na ubezpieczenie na życie. Nie powinno to specjalnie dziwić, skoro przecież osoby mieszkające na terenach narażonych na powodzie muszą płacić wyższe składki za ubezpieczenie nieruchomości, a powodujący kolizje płacą więcej za OC czy AC. Kiedy podpisujemy umowę o ubezpieczenie auta, przyjeżdża do nas agent, dokładnie ogląda samochód i robi zdjęcia. Tak samo bank „obejrzy” nas przed zawarciem polisy na życie.
A że bank weźmie niektóre informacje z Facebooka? Przecież sami je tam udostępniamy, nikt nas do tego nie zmusza.Dziś internet został obdarty z anonimowości – na portalach społecznościowych pospisujemy się własnym nazwiskiem, chwalimy się gdzie spędziliśmy wakacje, piszemy gdzie pracujemy, jak imprezujemy. Prowadzimy tam drugie, oficjalne życie. Nawet premier na Twitterze pisze, że leży w łóżku z żoną. Na marginesie warto dodać, że taka polityka przetwarzania danych może działać też na niekorzyść banku. W sieci łatwo bowiem zrobić fałszywy profil swojej własnej osoby. Pochwalić się dobrą pracą, zarobkami przykładnym życiem i… mieć łatwiejszą drogę do tańszego kredytu.
Nie chciałbym spotkać się z zarzutem bronienia Alior Banku. Jestem przeciwnikiem nielegalnego sprzedawania danych osobowych i udostępniania ich innych podmiotom bez zgody zainteresowanego. Jestem jednak też realistą – każdy z nas podpisuje dziesiątki różnych umów, gdzie zawarta jest klauzula o przetwarzaniu danych osobowych w celach marketingu. W każdej umowie bankowej znajduje się zapis, że „zebrane dane osobowe mogą być udostępniane podmiotom wskazanym w przepisach powszechnie obowiązującego prawa, a w szczególności w Prawie bankowym.” Czy ktoś zadał sobie trud, by sprawdzić, które podmioty są „wskazane w przepisach powszechnie obowiązującego prawa” i podpisał umowę z pełną świadomością konsekwencji tego zapisu?
Na ile jesteśmy anonimowi?
Warto zastanowić się, na ile dziś jesteśmy anonimowi. Permanentna inwigilacja, która tak rozbawiła redaktorów TVN CNBC już się dzieje. Każde nawiązanie połączenia z telefonu zdradza miejsce naszego pobytu, każde użycie karty płatniczej wskazuje, gdzie dokonaliśmy zakupu. Każde wyciągnięcie karty lojalnościowej oznacza poinformowanie sklepu, co ja, Wojciech Boczoń, kupiłem (pisałem o tym szerzej przy omawianiu programu Clubcard Tesco). Przecież już teraz bank doskonale wie, w jakich sklepach dokonujemy zakupów (po kodach MCC) i może nam proponować rabaty, zniżki. Wyszukiwanie miejsca w oparciu o GPS wbudowany w smartfona pokazuje firmie Google gdzie jesteśmy.
Nie mówię już o popularnym serwisie społecznościowym Foursquare, za pomocą którego chwalimy się znajomym gdzie dokładnie się w danej chwili znajdujemy. Nawet zostawienie komentarza na forum nie jest anonimowe. Administrator ma wgląd w adresy IP, po których można zlokalizować komputer. Wchodząc do biurowca musimy odbić swoją kartę z czipem itp. Chętnie korzystamy z menadżerów finansów zintegrowanych z bankowością internetową. Nie oszukujmy się – nie jest to tylko ułatwienie dla nas do uporządkowania budżetu, ale także dla banku, który może tworzyć na własny użytek podobne profile klientów i podsyłać im konkretne produkty. Przykłady można mnożyć. Wystarczy tylko zebrać dane udostępniane przez nas dobrowolnie do kupy i poukładać w paczkach. Pytanie, ile osób już dziś sprzedałoby wszystkie swoje dane, by mieć stałą zniżkę na hamburgery czy pizzę?
Zresztą wykorzystywanie danych z Facebooka to wcale nie tak odległa przyszłość, jak mogłoby się nam wydawać. Internetowy bank Moven, który za moment zadebiutuje za Oceanem, chce stworzyć rozbudowany procesu analizy KYC/CIP (Know your Customer/Customer Identification Program), który do poznania klienta i stworzenia jego modelu wykorzystuje informacje z serwisów społecznościowych – Facebooka i Twittera. Brzmi znajomo? Czym innym, jak nie przetwarzaniem informacji w ramach Big Data ma być geolokalizacja i podsuwanie przez bank spersonalizowanych ofert rabatowych wprost na ekran smartfona?
Zamiast więc kreślić czarne wizje, warto się zastanowić nad pozytywnymi aspektami Big Data. Może się bowiem okazać, że strach ma tylko wielkie oczy, a sensowne przetworzenie danych przyniesie korzyść samym konsumentom (lepiej dopasowane kredyty, lokaty, rabaty itp.). Być może wywiad w TVN to dobry sygnał do dyskusji, jak uregulować ten rynek, by miał on ręce i nogi.
Napisz do autora: wboczon@prnews.pl
//