BOŚ płaci za wypłaty ze swoich bankomatów

Od 1 listopada BOŚ Bank będzie płacić użytkownikom Konta Bez Kantów złotówkę za każdą wypłatę środków kartą obcego banku w bankomatach BOŚ. Nie ma znaczenia wysokość kwoty podejmowanej z bankomatu. W ten sposób bank poszerza pulę premiowanych operacji. Czy wyznaczy nowy kierunek w walce o aktywnych klientów?

Jak to działa? W BOS-iu podajemy numery kart wydanych przez inne banki, za pomocą których wypłacać będziemy gotówkę. Każda transakcja wypłaty zarejestrowaną kartą w bankomatach BOŚ Banku to premia w postaci złotówki. Możemy wykonać maksymalnie 15 takich premiowanych operacji. Niewiele? Być może. Ale to chyba pierwszy przypadek, gdy bank płaci klientom za wypłaty z bankomatu. I to jeszcze nie z „własnego” ROR-u.

Z punktu widzenia klienta, operacja ma sens, jeśli bank wydawca karty proponuje bezpłatne wypłaty w obcych bankomatach. Inaczej zysk na Koncie Bez Kantów zostanie pochłonięty przez prowizję na innym rachunku. I – oczywiście – jeśli klient ma pod ręką jeden z ponad stu bankomatów oznaczonych logiem z liściem. Dodatek do programu premiowego zainteresuje więc przede wszystkim bieżących użytkowników Konta Bez Kantów. Nie ma znaczenia wysokość podejmowanej kwoty, możemy więc sobie wyobrazić regularne wypłaty pięćdziesięciozłotówek i zadać pytanie, jaki zysk, przy oczywistych kosztach obsługi gotówki, niesie to dla banku? Cóż, jak widać, do zadowolonego klienta warto dopłacić.

Limit premii za aktywność pozostaje ten sam – 60 złotych miesięcznie, 720 złotych w skali roku. Pozostaje domyślać się, że tak ustawiona poprzeczka stanowi rozwiązanie pozwalające klientowi ominąć podatek od premii wypłacanej przez bank. Przypomnijmy, BOŚ zapłaci nam po 1 zł za każdy przelew i zlecenie stałe, 3 złote za polecenie zapłaty, złotówkę za każde 100 zł wydanych kartą. Konto Bez Kantów kosztuje nas 10 złotych miesięcznie, czyli najpierw musimy „wyjść na swoje”, a dopiero potem kumulujemy faktyczną premię. Ale bank nie ukrywa, że interesują go właśnie klienci świadomi i aktywni, a niekoniecznie ci nastawieni na „zupełną bezpłatność”. 10 złotych miesięcznie to przy wysokiej aktywności koszt do „wykręcenia” w ramach niektórych „bezpłatnych” kont konkurencji – czy to na opłatach kartowych, dostępie do wszystkich bankomatów w Polsce, czy samych kosztach licznych przelewów. Bankomaty i przelewy mamy w BOŚ-u za darmo, jeśli doczekamy się promocji zwalniającej klientów z 20-złotowej opłaty za drugi rok korzystania z karty z logiem Maestro, miesięczna opłata przestanie być tak straszna.

Wynagradzanie klienta za aktywność to wyraźny symbol jesiennej walki o ROR-y. Bank Ochrony Środowiska zaskoczył konkurencję i wprowadził swój program jako pierwszy. W ślad za nim poszedł Getin Bank z nową bankowością elektroniczną i złotówkami gromadzonymi na koncie – śwince skarbonce. mBank postawił na moneyback i spektakularne wynagradzanie za polecenia klienta. Transakcyjność nadal jest w cenie, ale przestała być świętym graalem bankowości indywidualnej. Banki nie próbują już siłowo zmuszać nas karami i prowizjami do wyboru ich konta jako konta głównego. Pogodziły się z faktem, że w dobie powszechnej „bezpłatności” lepiej pozwolić klientowi korzystać z większej liczby ROR-ów, niż przymuszać do wyboru tego jednego słusznego. Kuszą za to dodatkowymi atrakcjami. Czy w postaci premii za aktywność, czy też gadżetów dodawanych do produktów. Pula potencjalnych, nieubankowionych jeszcze klientów wciąż jest spora, ale to teren trudny i niekoniecznie dochodowy. Zobaczymy, jak potoczą się losy pilotażu prowadzonego przez Bank Pocztowy i Citi Handlowy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. W centrum zainteresowania są więc obecnie klienci aktywni, posiadający już rachunki w innych bankach i wykonujący większość codziennych płatności przez internet czy za pomocą kart. Tego tortu nie starczy może dla wszystkich banków, ale widać, że zaczynają się nim dzielić. Oczywiście z korzyścią dla klientów. W końcu kto z nas nie lubi dostawać prezentów, nawet jeśli mówią nam, że nasze konta są „po wuju”? A coraz częściej jeden ROR służy do bieżących operacji, drugi związany jest z kredytem hipotecznym, a z trzeciego spłacamy kartę kredytową. Można więc spodziewać się, że niedługo „gołe” liczby rachunków obrotowych przestaną być jakimkolwiek wyznacznikiem rynkowej pozycji

Dodatek do programu lojalnościowego BOŚ Banku rewolucją nie jest i nie miał nią być. To raczej miły ukłon w stronę ubankowionych klientów, którzy aktywnie korzystają z więcej niż jednego rachunku i mieszkają lub pracują w pobliżu jednego z ponad 100 bankomatów banku. Widzimy, że ciśnienie na oryginalność w Banku Ochrony Środowiska jest duże – pierwszy zaczął dopłacać klientom za aktywność, pierwszy płaci za wypłaty z bankomatów. Czym zaskoczy ze startem nowego roku? Tak długo, jak nie będzie to zmiana TOiP czy zmniejszenie limitów premiowanych operacji – z pewnością pozytywnie. Ciekawy jest natomiast nowy motyw walki o ROR-y. Kolejne propozycje zachęt i odwrócenie relacji bank-klient: teraz to banki płacą. Przynajmniej na tym najpłytszym poziomie bankowania. Bo oczarowani kolejnymi złotówkami dorzucanymi w nagrodzie za aktywność, nie zapominajmy przyglądać się standardowym (i poważniejszym) produktom, od depozytów po ofertę kredytową. W końcu to tam kryją się prawdziwe pieniądze.

Źródło: PR News