Jak nieoficjalnie dowiedziała się telewizja TVN24, Cezary Mech został odwołany ze stanowiska wiceministra finansów. Czyżby to właśnie on trafił do Rady Nadzorczej Banku BPH lub PKO BP? A może to przymiarki do objęcia stanowiska szefa meganadzoru?Rząd podpisując z UniCredito porozumienie w sprawie połączenia Banku BPH i Pekao SA, zagwarantował sobie obsadzenie dwóch miejsc w Radzie Nadzorczej BPH. O ile oddelegowani przedstawiciele nie będą mieli dużego wpływu na sam bank, to trzeba przyznać, że ich obecność może mieć wpływ na ostateczny przebieg wyłonienia „mini-BPH”. Cezary Mech jest wręcz idealnym kandydatem na to stanowisko – zwłaszcza propagandowo. Czy rzeczywiście tak będzie? W każdym razie przy okazji robi się miejsce w rządzie dla przyszłego koalicjanta.
Jak zapowiedziała strona rządowa, będzie chciała wkrótce zmienić skład RN największego (jeszcze) polskiego banku – PKO BP. Czterech nowych członków to już duża siła, mogąca wpłynąć na przyszłą strategię tej instytucji. Pojawia się przy tym pytanie, kto to będzie – ławka rezerwowych PiSu jest przecież stosunkowo krótka, a nowi koalicjanci raczej nie wniosą wiana w postaci grona powiązanych ekspertów. Pamiętajmy, że do obsadzenia jest jeszcze BOŚ.
Naszym zdaniem rząd może się słusznie cieszyć z osiągniętego sukcesu. Chociaż w porównaniu z buńczucznymi zapowiedziami wynik porozumienia wydaje się stosunkowo skromny (w rzeczywistości szczegółów jeszcze w zasadzie nikt nie podał), to jednak z punktu widzenia klienta, czy osoby, która nie jest związana z bankowością – jest dobrze. Po pierwsze pracownicy mają gwarancję zatrudnienia i wiedzą na czym stoją. Po drugie na rynku pozostanie znana marka, a nawet jeśli nowy właściciel będzie chciał ją zmienić, to nowy bank będzie miał wciąż całkiem pokaźny udział w rynku – a co za tym idzie dobre perspektywy wzrostu. No i najważniejsze – zachodni inwestorzy będą musieli zacząć traktować Polskę w trochę inny sposób jak to było do tej pory. Okazuje się, że przez Brukselę wszystkiego już nie da się załatwić, a polski rząd nie jest skłonny do wiernopoddańczej zgody na wszystko, co zaproponuje zachodni inwestor.
Robi się ciekawie zwłaszcza w kontekście powołania komisji śledczej, gdzie opozycja będzie pełniła rolę listka figowego. Podobnie może być w przypadku tzw. Supernadzoru. Prezes NBP będzie tam chyba tylko dla ozdoby (pomijając, że on też wkrótce będzie z nadania obecnie rządzących). Czy to źle? Tak – jeśli spojrzeć na sprawę z punktu widzenia fachowości i bezstronności. Z drugiej strony jest to najlepszy jaki sobie można wyobrazić straszak na… zachodnich inwestorów. Wiadomo przecież, że z Polski się nie wycofają. Co się stanie jak taki Supernadzór stwierdzi, że ceny usług bankowych w naszym kraju są chyba trochę za wysokie i zwróci się z „opinią” na ten temat do banków? No i kto będzie kręcił nosem, jeśli rząd zaproponuje im zakup „atrakcyjnych” obligacji celowych na długi termin (żeby nie było, że na wydatki socjalne)? Tylko mało rozsądny inwestor pójdzie na wojnę z takim super-ciałem. Głupie to nie jest, chociaż jak zawsze pojawiają się obawy o wykonanie. Z tym może być niestety tak sobie. Ale jest ciekawie. Bo na przykład obecna Komisja uzyskała od Włochów kompromitująco mało w porównaniu z tym, co udało się osiągnąć rządowi Marcinkiewicza (czyli trzeba się postawić!). Fachowość, fachowością, ale jeśli przy okazji można dbać o interes Państwa (a w tym przypadku tak uważamy i chyba nikt nie posądzi nas o to, że należymy do grona klakierów obecnej ekipy), to dlaczego nie? Zwłaszcza, że Włosi tak bardzo stratni nie są, wręcz mogą zarobić, a największym bankiem i tak będą.